Bartek:
Przyjechałem na te rekolekcje ze świadomością że moje serce jest poblokowane różnymi lękami, które mnie przerastały. Przejawiały się one m.in. we wprowadzaniu niepokoju w życie rodzinne, marnowaniem czasu w pracy.
Już na rekolekcjach odkryłem jak mało jest zaufania w moim sercu. Lęk jest stąd, że ufam tylko sobie i sam chcę panować nad całym swoim życiem. Bóg zadziałał w tym czasie poprzez doświadczenie choroby - wyjątkowo silnej - która prawie dosłownie zwaliła mnie z nóg. Uniemożliwiła mi normalne funkcjonowanie przez połowę rekolekcji, a zastrzyki musiałem przyjmować prawie do końca oazy. Było to mocne doświadczenie własnej niewystarczalności i tego, że nic tak naprawdę ode mnie nie zależy.
W takim doświadczeniu przyszedł czas Paschy, podczas której doświadczyłem, że Jezus chce dotykać mojego serca. W słowach proroka Ezechiela Bóg obiecał mi zabranie serca kamiennego i danie serca z ciała. Mogłem odnowić przymierze z Jezusem - z Tym, który cały mi się ofiarował. Kolejnym ważnym doświadczeniem było pojednanie w sakramencie pokuty, gdzie odkryłem, że drogą dla mojego serca jest trwanie w dziękczynieniu. To powinna być moja pierwsza odpowiedź na łaski, z którymi przychodzi Jezus. Odkryłem też, że Eucharystia jest miejscem zanurzenia się w Miłości Boga i dziękowania za nią.

Paulina:
Doświadczenie choroby Bartka, która okazywała się trwać i trwać, powodowało w mnie pytania o sens naszej obecności na rekolekcjach przy tak częściowym w nich uczestnictwie. Jak lud Izraela zadawałam pytania: Po co nas Panie wyprowadziłeś na tę pustynię? Czy nie lepiej było zostać w Egipcie? Zaczęłam odkrywać, że Bóg jest Panem zdrowia i choroby. I że ja sama nie planuje mojego życia. Zobaczyłam, że wciąż uciekam przed tym co dzieje się teraz, przed życiem w teraźniejszości. Nieustannie czekam na coś w przyszłości (kiedy Bartek wyzdrowieje, kiedy dzieci dorosną, kiedy będzie urlop itp.). Bóg zaprasza mnie do przeżywania życia tu i teraz, do otwierania się i przyjmowanie tego, co przychodzi. Odkryłam, że to jest moja ogromna bariera w przeżywaniu liturgii. Zdecydowałam, że nie chcę uciekać w rozproszenia, świat swoich myśli, ale uczyć się uczestnictwa w tym co dzieje się teraz. I tym dla mnie stała się Eucharystia - oddaniem Chrystusa, w które ja chcę się włączyć.
Rekolekcje przyszły do mnie również z doświadczeniem zachwytu Słowem Bożym, zwłaszcza podczas spotkań kręgu i celebracji Słowa Bożego. Odkrywałam bogactwo znaczeń, niezwykłą ciągłość Bożego objawienia w historii oraz to, czemu księga Wyjścia jest Ewangelią Starego Testamentu. Wszystko to zaowocowało u mnie głodem Słowa, który staram się jak najczęściej zaspokajać.

Chwała Panu.
Paulina i Bartłomiej Gajewscy
-----

Przyjechałam na rekolekcje II stopnia OR z nastawieniem, że Bóg chce, abym coś robiła i myślałam, że właśnie tutaj dowiem się, co to ma być. Tymczasem zamiast dowiedzieć się co mam robić, poznałam jak mam to robić. Zobaczyłam także, że Bóg ma poczucie humoru. Jechałam na rekolekcje z nastawieniem, że wydarzy się coś niezwykłego. Tymczasem minęła większa ich część, a nic takiego się nie działo. I właśnie w wigilię Zesłania Ducha Świętego. Nastąpiło coś czego zupełnie nie chciałam. Było to niezwykłe, ale nie tak jak myślałam. Miałam zacząć psalm. Czułam, że nie dam rady, ale mimo to postanowiłam to zrobić. Od początku wszystko szło nie tak. Śpiewający przede mną zaśpiewał inną melodię. Gdy przyszła moja kolej miałam kompletną pustkę w głowie i nie wiedziałam jak mam zaśpiewać. Jednak zamiast poprosić siedzącą obok mnie animatorkę, wstałam i próbowałam zaśpiewać. To była całkowita klapa. Dlaczego o tym piszę? Dopiero to wydarzenie pozwoliło mi dostrzec moje niewole: zbyt szybkie ocenianie innych, przykładanie zbyt wielkiej wagi, do tego co o mnie pomyślą oraz kłopoty z poproszeniem o pomoc.
Bóg przyszedł do mnie w mojej słabości. Otworzył moje oczy na to, co we mnie wymaga jeszcze zmiany. Chciałam czegoś wielkiego i dostałam. Nauczyłam się, że nie należy oceniać innych, gdyż nie wiemy ile trudu kosztuje ich to co robią. Zostałam wyzwolona z przejmowania się tym, co o mnie pomyślą inni. I najważniejsze - nauczyłam się, że to co robię to nie tylko moja własna sprawa, ale że ma to wpływ także na innych.
Za te wszystkie doświadczenia dziękuje Bogu.

Chwała Panu.
Małgosia

Jesteś tu:

Serwis wykorzystuje pliki cookies w celach wskazanych w polityce prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies, w zakresie odpowiadającym konfiguracji Twojej przeglądarki.

Polityka prywatności