Świadectwa OR I Dębowiec, 16.07-1.08.2019, moderator - ks. Andrzej Persidok, para prowadząca - Hanna i Adam Miecznikowscy

Rekolekcje OR I w Dębowcu były dla nas zupełnie nowym doświadczeniem w życiu. Na ten ponad 2 tygodniowy wyjazd pojechaliśmy naszą całą rodziną, a więc z synami Kornelem i Tymonem. Sama decyzja o wyjeździe nie była łatwa, a podejmowaliśmy ją na pół roku przed rekolekcjami będąc w trakcie 1 roku naszej pracy kręgu DK.

Słowem wstępu, jesteśmy małżeństwem sakramentalnym od 5 lat. Nasi synowie mają 8 i 9, a znamy się od 10 lat. Znaliśmy się bardzo krótko, gdy pojawiło się pierwsze dziecko. W czasie ciąży zdecydowaliśmy się na ślub cywilny. Następnie zanim zaczęliśmy myśleć o ślubie kościelnym pojawił się na świecie nasz drugi syn. Tym sposobem minęło aż 5 lat zanim zdecydowaliśmy się na ślub kościelny. I była to najlepsza decyzja jaką podjęliśmy. Wtedy wszystko się zmieniło. Sporadyczne obecności w kościele zamieniliśmy na cotygodniową mszę. Po jednej z nich, ksiądz proboszcz zapytał, czy chcielibyśmy dołączyć do Domowego Kościoła. Julia chętniej, ja bardziej sceptycznie podjąłem temat. Moje stereotypowe myślenie o ludziach należących do tego typu wspólnot (o których nie miałem pojęcia) sprawiało, że niechętnie, aczkolwiek za namową żony wybrałem się na spotkanie. Pierwsze spotkanie z parami z naszego kręgu oraz parą prowadzącą sprawiło, że spróbowaliśmy i przystąpiliśmy do Domowego Kościoła a każde nasze spotkanie burzyło moje błędne myślenie o wspólnocie i ludziach w niej będących. To wszystko sprawiło, że od pary żyjącej z dnia na dzień bez większych planów staliśmy się małżeństwem i rodziną, która chce poznawać Boga i kierować się Jego słowem. Mimo to rekolekcje nie były mocnym punktem w naszym rozwoju duchowym i ciężko było nam podjąć wspólnie to zobowiązanie.

O rekolekcjach słyszeliśmy oczywiście dużo dobrego od wielu znajomych a także naszej pary prowadzącej, która OR I miała już za sobą. Mimo to pojawiało się sporo kontrargumentów i obaw związanych z wyjazdem. Są to bowiem 2 tygodnie, wydany pewien budżet, warunki bywają różne, a czas i plan zajęć na rekolekcjach nie kojarzył nam się z wypoczynkiem i relaksem. Taki wyjazd był zdecydowanie poza naszą strefą komfortu i w żadnym wypadku nie utożsamialiśmy go z jakimkolwiek rodzajem wypoczynku.

Jednak Duch Święty zadziałał i teraz. Jakimś cudem podjęliśmy decyzję, że chcemy pojechać na rekolekcje. Na kilka tygodni przed wyjazdem okazało się, że nasz krąg wybrał nas na animatorów w kolejnym roku. To tym bardziej umocniło nas w słuszności podjętej decyzji o rekolekcjach.

Dzień przyjazdu był niezwykły. Ciepłe przyjęcie przez animatorów, księży a także pozostałe rodziny, gdzie każdy okazywał chęć pomocy w słowie i czynie. Kolejny dzień jednak przyniósł wiele pytań i potwierdził nasze wcześniejsze obawy. Intensywny plan dnia, częsta obecność w kaplicy, spotkania w kręgach, nauka życia, modlitwy – to wszystko nas mocno przerosło a w perspektywie mieliśmy jeszcze 14 takich dni.

Kolejny dzień nie był lżejszy. Jednak w jego połowie chcąc usłyszeć od naszych dzieci jedynie potwierdzenie naszych obaw zapytaliśmy ich jak się bawią i czy im się podoba. Ku naszemu ogromnemu zaskoczeniu powiedzieli, że jest super, że ciocia i wujek z diakonii wychowawczej są rewelacyjni i że to najlepsze ich wakacje. To był dla nas „szach mat” a zarazem impuls, żeby powiedzieć sobie – OK damy radę chociaż jeszcze jeden, dwa dni.

Trzeciego dnia nastąpił przełom i dzień mimo tego samego rozkładu jazdy upłynął bardzo szybko i pozytywnie, a treści omawiane na poszczególnych spotkaniach trafiały do nas ze zdwojoną siłą. Ku naszemu zaskoczeniu nagle rekolekcje stały się czymś pozytywnie angażującym.

Każdy dzień przynosił nam coś nowego. Jutrznia dodawała energii na cały dzień, szkoła życia zbliżała do ludzi i wiary, spotkania kręgów ubogacały, a Namiot Spotkania i wieczorna adoracja stawały się czasem, na który się czeka z utęsknieniem. Uczyliśmy się i doświadczaliśmy nowych rzeczy, począwszy od pełnienia dyżuru liturgicznego, przeprowadzenie dialogu małżeńskiego, aż po możliwość dania swojego świadectwa na spotkaniu oaz. To wszystko było poza naszym wyobrażeniem przed rekolekcjami, a w czasie nich stało się czymś wspaniałym i ubogacającym. Niesamowitym przeżyciem było odnowieniu sakramentu małżeństwa, modlitwa wszystkich par w naszych intencjach, a także poruszany temat Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Wiele tematów i obszarów pozostawiło w nas swój ślad, który chcemy zgłębiać również po rekolekcjach.

Zakończenie rekolekcji było czasem trudnym. Te 15 dni sprawiły, że ciężko nam było sobie wyobrazić powrót do rzeczywistości. Całą rodziną jesteśmy wdzięczni za ten czas, za opiekę animatorów, księży, kleryków i wszystkich zaangażowanych w ich organizację. Napełnieni Duchem Świętym wróciliśmy do domu, do pracy i już nie możemy się doczekać kolejnych wspólnych rekolekcji.

Chwała Panu!

Julia i Kamil Mazuruk
-----

Jesteśmy wdzięczni Panu Bogu za przeżycie naszych pierwszych rodzinnych rekolekcji. To doświadczenie było dla nas jednocześnie bardzo trudne i bardzo piękne. Trudne, ponieważ naszej dwuletniej córce – a przez to również i nam – ciężko było udźwignąć tak napięty codzienny harmonogram. Piękne, ponieważ mimo dużego wysiłku fizycznego, nasze dusze otwierały się na działanie Pana Boga.

Jednym z cudów tego „otwierania” było to, jak Duch Święty poprowadził nas do wspólnego przystąpienia (na razie jako kandydaci) do Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Na początku w ogóle nie myśleliśmy, że takie zobowiązanie podejmiemy. W miarę upływu czasu ta sytuacja zaczęła się zmieniać i dotknął nas standardowy przypadek jednomyślności małżeńskiej „jedno chce, to nie chce drugie”. Potem „nie chce drugie” zamieniło się na „jedno teraz, drugie od nowego roku (bo tyle tego jeszcze mamy w szafce)” aż w końcu, tuż przed dzwonkiem, czyli podczas Godziny odpowiedzialności i misji, miał miejsce następujący przypadek. Ania, wracając do samochodu po „bardzo ważne” zabawki, modliła się w duchu: Jezu, szczerze pragnę przystąpić do KWC. Jeśli sprawisz, że Łukasz się zdecyduje, to przystąpimy razem. Bez niego nie przystępuję. W tym czasie w kościele do Łukasza podszedł kilkuletni chłopiec i zapytał: Wujku, a Ty którą opcję zadeklarowałeś? Łukasz zaczął tłumaczyć opcję od nowego roku, jednak mały człowiek nie rozumiał. Po kilku nieskutecznych próbach pomyślał - Skoro nie umiem wytłumaczyć tego dziecku, to znaczy, że nie mam dobrej wymówki i nie ma co odwlekać - powinienem przystąpić do Krucjaty już teraz. I tak razem złożyliśmy nasze deklaracje na ołtarzu. Dzięki temu mogliśmy dać świadectwo młodzieży zgromadzonej podczas Dnia Wspólnoty.

Mamy w sercach konkretne uzależnione osoby, za które podjęliśmy to zobowiązanie, jednak tak naprawdę w tej decyzji chodzi również o nasze wyzwolenie – wyzwolenie do dawania świadectwa. O ile bowiem samo niepicie alkoholu nie będzie dla nas właściwie żadną trudnością (stan wspomnianej już wcześniej szafki nie zmienia się właściwie od kilku lat) o tyle dawanie świadectwa o motywie abstynencji już w dalszym gronie znajomych będzie prawdziwym wyzwaniem (przynajmniej w przypadku Ani).

Kolejnym cudem rekolekcji było ponowne odkrycie obecności Boga przy nas w Jego słowie. Doceniliśmy wagę, a właściwie łaskę, codziennego Namiotu Spotkania. Zabraliśmy ze sobą mocne pragnienie i postanowienie częstej (codziennej) modlitwy Pismem Świętym.

Takich cudów było jeszcze wiele.

Wreszcie ostatni z nich: przez uczestnictwo w rekolekcjach zyskaliśmy poczucie, że Ruch Światło-Życie jest „nasz”. Wiedzieliśmy już wcześniej, że receptą na nasze wspólne małżeńskie szczęście jest Bóg. Podczas rekolekcji, doświadczając obecności i świadectwa innych małżeństw, utwierdziliśmy się w przekonaniu, że Domowy Kościół daje bardzo dobre wytyczne, co do sposobu zażywania leku z recepty – a są to zobowiązania: dialog małżeński, modlitwa małżeńska, modlitwa osobista, lektura Pisma Świętego. Zobaczyliśmy, że to działa.

I za to chwała Panu!
Ania i Łukasz Mróz
-----

Jesteśmy małżeństwem od 7 lat, a w Domowym Kościele jesteśmy 2 lata. Po rekolekcjach ewangelizacyjnych Domowego Kościoła w zeszłym roku w Ołtarzewie zdecydowaliśmy z mężem, że to jest dobry czas i oboje chcemy jechać na dwutygodniowe rekolekcje wakacyjne. Dla męża to było nie lada wyzwanie, gdyż nigdy nie brał udziału w tak długich rekolekcjach. Ja miałam pozytywne doświadczenie z oaz wakacyjnych młodzieżowych.

Na rekolekcje przyjechaliśmy z pewnymi pytaniami, wątpliwościami, na które chcieliśmy znaleźć odpowiedź. Już tuż po przyjeździe doświadczyliśmy Bożej obecności, kiedy na naszych drzwiach zobaczyliśmy cytat: "Powierz Panu swe dzieło, a spełnią się twoje zamiary" (Prz 16,3). Zakręciła się łezka w oku i pomyśleliśmy, że On tutaj blisko jest.

Najważniejszym i głównym momentem dla nas na rekolekcjach DK było przyjęcie Jezusa jako Pana i Zbawiciela. Jezusa zawsze traktowaliśmy jak Ojca lub przyjaciela, do którego można przyjść, wyżalić się, porozmawiać, pokłócić się. Był zawsze kimś, kto zrozumie, pocieszy, doradzi, można Mu zaufać. Przyjęcie Jezusa jako Pana i Zbawiciela sprawiło, że Jezus zaczął w różnych momentach dnia dotykać w nas różnych wrażliwych punktów, udzielać wskazówek, zwracać uwagę na to, co dobre, ale i co wymaga naprawy. Głównie poprzez swoje słowo, czy to podczas Jutrzni, czy to podczas osobistego spotkania z Nim w Namiocie Spotkania, albo na mszy św. podczas Liturgii Słowa albo w czasie wolnym również przez ludzi. On zawsze był i dawał znaki, że kocha i chce nam pomóc. Pewnego dnia podczas Namiotu Spotkania w pełni dotarło do mnie, co to znaczy Jezus Pan i Zbawiciel. Uderzyły mnie i poruszyły dogłębnie Jego słowa: "bo Ja wyświadczam łaskę, komu chcę i miłosierdzie, komu Mi się podoba" (Wj 33, 19). Czułam, że Jezus oczekuje ode mnie, abym zmieniła swoje trochę roszczeniowe nastawienie do Niego i przestała Go traktować jak kolegę, ale jako Pana, którego darzy się szacunkiem i respektem i to On przede wszystkim decyduje, co i kiedy ma się wydarzyć, a nie ja. To było wydarzenie skłoniło mnie do bycia bardziej pokorną.

Dla mojego męża z kolei przełomowym momentem na rekolekcjach był sakrament pojednania. Po spowiedzi pełen żalu i skruchy, kiedy dziękował za odpuszczenie grzechów, poprosił o słowo i otworzył Pismo św. na fragmencie: "Grzesznicy nawróćcie się, w sercu wspomnijcie rzeczy minione sprzed wieków. Tak, Ja jestem Bogiem i nie ma innego, Bogiem i nie ma takiego jak Ja" (Iz 46, 8-10). Zrozumiał, że Pan chce, aby pracował nad swoim grzechem, który często się powtarza. Grzech, który zniewala nie kończy się na sakramencie pokuty i wyznaniu go, ale wymaga dalszej pracy i Pan wzywa do podjęcia konkretnych kroków, które pomogą się wyzwolić.

Następnym wspólnym mocnym przeżyciem na rekolekcjach było podpisanie Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Przed podpisaniem krucjaty na czas nieokreślony pytałam się Jezusa, czy mam podpisać, czy to coś zmieni w tej konkretnej osobie. Przyszedł i tym razem z odpowiedzią w tych słowach: "Złóż ofiarę (...) i hojną obiatę, na jaką cię tylko stać" (Syr 38, 11) na adoracji w czasie wolnym, podczas jednej z wycieczek. Bardzo często, gdy w czasie wolnym wstępowaliśmy do zabytkowych kościołów była adoracja. To był taki znak bliskości Boga. Ja podpisałam krucjatę członkowską w intencji pewnej znanej mi osoby zniewolonej nałogiem innym niż alkoholizm. Mąż wsparł mnie i podpisał również krucjatę na rok w pewnej intencji. Dzień przed podpisaniem krucjaty, obchodziliśmy swoją rocznicę ślubu i chcieliśmy to uczcić, jak co roku, lampką wina. Teoretycznie to był ostatni dzień kiedy mogliśmy jeszcze napić się wina. Jednak na Namiocie Spotkania uderzyły mnie słowa: "Nie upijajcie się winem, bo to jest przyczyną rozwiązłości, ale napełnijcie się Duchem" (Ef 5, 18). Czułam, że Bóg oczekuje już od tego momentu ode mnie wstrzemięźliwości, że osoba, za którą podpisałam już teraz potrzebuje modlitwy i ofiary. Także i to polecenie wykonałam pokornie.

Za czas i ludzi, których tam spotkaliśmy, za Boże słowa , które usłyszeliśmy i które były odpowiedzią na wszystkie nasze pytania i wątpliwości. Chwała Panu!

Urszula i Maciej Dębscy
-----

Jesteś tu:

Serwis wykorzystuje pliki cookies w celach wskazanych w polityce prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies, w zakresie odpowiadającym konfiguracji Twojej przeglądarki.

Polityka prywatności