W tym roku uczestniczyliśmy w 15-dniowych rekolekcjach drugiego stopnia w Wiśle. Był to dla nas bardzo dobry i owocny czas. Rekolekcje były na bardzo wysokim poziomie, zarówno merytorycznym, jak i organizacyjnym. Kapitalne, dotykające sedna homilie księdza Grzegorza, konferencje osób przygotowujących rekolekcje oraz świadectwa, trafiały do naszych serc. Jednak trzy momenty – „szczyty” były dla nas szczególnie bliskim spotkaniem z Panem.

Pierwszy to przyjęcie Eucharystii pod dwiema postaciami poprzedzone obszerną konferencją wyjaśniającą źródło, znaczenie znaku przyjęcia kielicha i wypowiadanego słowa „amen”. Mając tę świadomość, niełatwo było wypowiedzieć to słowo i przyjąć kielich. Uczyniliśmy to z pewnym zawahaniem. Jednak, gdy to już nastąpiło poczuliśmy w naszych sercach bardzo silne odczucie bliskości Pana, radość i jednocześnie wielki pokój serca. Dopiero po zakończeniu Mszy Świętej, uświadomiliśmy sobie, że mieliśmy identyczne wrażenia – najpierw zawahania, a później niespotykanego poczucia obecności Pana.
Drugim ważnym momentem było przystąpienie do sakramentu pokuty i pojednania.
Trzecim natomiast modlitwa wstawiennicza prowadzona przez grupę charyzmatyków pod koniec rekolekcji. Otrzymane słowa proroctwa nawiązywały wyraźnie do tego, co staraliśmy się rozeznać przez wcześniejsze dni, m.in. doświadczeń z Namiotu Spotkania było tego potwierdzeniem.

Wyjechaliśmy z rekolekcji bardzo umocnieni, z postanowieniem, aby nie tylko na rekolekcjach, ale przede wszystkim w codzienności słuchać Pana.
Iza i Marcin

„Oto jest dzień, który dał nam Pan”
 
Na owoce rekolekcji po powrocie do „codzienności” nie czekaliśmy zbyt długo. Jadąc na nie, zabraliśmy bagaż codziennych radości i smutków, zabraliśmy to co przeżyliśmy od poprzednich rekolekcji i plany na przyszłość. Było za co Panu Bogu dziękować - inny pogląd na wiele spraw, sytuacji życiowych, poznanie wielu wspaniałych ludzi, dużo pozytywnych zmian materialnych. Wydawałoby się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku.

Jednak intencji - próśb nie brakowało nam. Były wśród nich bardzo osobiste, były o pokój w sercach, ale były też o to co bardzo przyziemne. Te najważniejsze zawierzyliśmy w modlitwie wstawienniczej, mając głęboką ufność w jej moc. Taką intencją, zarówno osobistą jak i rodzinną, była prośba Boga o zmianę życia zawodowego naszej głowy rodziny. Praca, którą wykonuję od prawie 10 lat, zawsze sprawiała mi dużo satysfakcji, dawała dużo zadowolenia. Nigdy nie narzekałem na dojazdy, dziwne godziny pracy, dzwoniący telefon o każdej porze doby. Tak jest i teraz. Jednak stres i zmęczenie wynikający z charakteru pracy zaczęły brać przewagę nad wartościami pozytywnymi. Postanowiliśmy więc poprosić Stwórcę o to, aby to co zajmuje większość cześć dnia, tygodnia itd. stało się czymś bardziej „normalnym” niż jest. Poprosiliśmy, aby pomógł mi zmienić tym razem nie miejsce pracy, bądź jej warunki materialne, ale zmienić jej charakter na bardziej stabilny, przewidywalny.

No i co? Pan Bóg nie czekał z wykonaniem długo (co się często nam w małżeństwie zdarza :-)). Pierwszego dnia po powrocie do pracy, ekspresowym wdrożeniu się w sprawy bieżące, przełożony zaprasza mnie na spotkanie i oznajmia, że obecnie dużo się zmienia w firmie (począwszy od głównego dyrektora) i że nie ma już tu miejsca dla mnie.
Gdybym taką informację otrzymał w dowolnym dniu przed rekolekcjami, nie potrafię powiedzieć jak bym to przyjął, jak zachowałbym się po powrocie do domu. Wreszcie jak przekazałbym to Iwonce. W tym właśnie dniu doświadczyliśmy z jednej strony działania Pana Boga w naszym życiu jako Tego, który jest i słyszy nas, z drugiej zaś ogromnego pokoju w sercach, który pozwolił nam przyjąć to działanie z radością. Umocnieni na rekolekcjach w wierze, że Jezus jest naszym Panem, że Jemu wszystko zawierzyliśmy, potrafiliśmy i potrafimy nadal traktować każdy dzień jako fragment Bożego planu dla nas, dla naszej wspólnoty jaką jest rodzina.

Jedną z osób, do której mieliśmy po pierwszych rekolekcjach szczególny szacunek i podziw za to jak potrafi swoje życie opierać i budować na Piśmie Świętym był i jest nadal, ówczesny nasz animator. Zarówno na poprzednich rekolekcjach, jak i na wspaniale przygotowanych tegorocznych „zazdrościliśmy” mu tego, jak na stronach Starego i Nowego Testamentu potrafi odnajdywać wskazówki, odpowiedzi na pytania, na które po ludzku trudno znaleźć prawidłową odpowiedź. Tego dnia Bóg nam również dał radę. Otrzymując czytania i Ewangelię na każdy dzień od redakcji „Mateusza” na adres e-mail niezbyt często sięgałem do nich. Po przyjściu do pracy 16. sierpnia wydrukowałem ich treść i schowałem, aby przeczytać w domu. A brzmiały one tak: „Synu człowieczy, oto zabieram ci nagle radość twych oczu, ale nie lamentuj ani nie płacz, ani nie pozwól, by płynęły ci łzy” (Ez 24, 15-17). Drugi wielki owoc tych rekolekcji to codzienna lektura Słowa Bożego.
 
Za to wszystko niech będzie chwała Panu.

Iwonka i Lidek
Choć od wielu lat posługuję w Ruchu, to dopiero w tym roku pierwszy raz posługiwałam w Diakoni Wychowawczej na rekolekcjach Domowego Kościoła. I muszę przyznać, że były to dla mnie jedne z najcięższych rekolekcji. Zarówno pod względem fizycznym, jak i emocjonalnym. Fizycznym, ponieważ mięliśmy pod swoją opieką bardzo dużą grupę bardzo małych dzieci:) A emocjonalnym... Teraz, kiedy patrzę na to wszystko z coraz większym dystansem, widzę, że to było zwykłe działanie złego ducha, żeby mnie emocjonalnie zmęczyć. Bo stawka była wysoka - możliwość uczestnictwa wielu osób w rekolekcjach. Bo jeśli my jako Diako-Wycho nie bylibyśmy w stanie zajmować się dziećmi, to ich rodzice nie mogliby korzystać z czasu rekolekcji. Świadomość sensu tej posługi dawała siłę:) mimo wszystko.

I choć od wielu lat posługuję w Ruchu, to dopiero teraz tak wyjątkowo realnie i dosłownie doświadczyłam „posiadania siebie w dawaniu siebie”. Dostałam też niesamowity prezent od Pana - widziałam ile może kosztować wywalczenie choćby chwili na modlitwę, czy momentu skupienia na Eucharystii takiego „zwykłego rodzica”, kiedy dziecko jest obok. Te wszystkie sytuacje rzuciły nowe światło na to wszystko, co dzieje się w moim życiu. Na nieudane próby znalezienia czasu na modlitwę, na moje „wymówki”, na mój brak czasu, zapału. Z pokorą pochylam głowę przed każdym z Was, drodzy rodzice. A Bogu dziękuję za możliwość przeżycia wspólnie z Wami tego niesamowitego czasu :)

CHWAŁA PANU :)

 

 

 

            To był piękny czas - te rekolekcje! Cóż można powiedzieć na koniec? Po prostu żal, że się skończyły... Nie sposób przecież wymienić wszystkich wydarzeń, przeżyć i znaków, które zapadły w pamięć. Było ich tak dużo i każde było na swój sposób szczególne.

           

Jednak nie chodzi o to, aby wzruszać się i przywoływać piękne wspomnienia z rekolekcji. Liczy się to, na ile te rekolekcje stały się bodźcem do odmiany życia już po powrocie. I na tę odmianę zabrałem ze sobą przede wszystkim dwie myśli wypowiedziane przez ojca rekolekcjonistę. Pierwsza - to że nierozsądnie jest stawać do walki nieuzbrojonym. Niemądrze jest wystąpić do walki z szatanem - głównym sprawcą zła i grzechu - bez broni, w jaką wyposaża nas Bóg - modlitwy, słowa Bożego i Eucharystii oraz innych sakramentów. Druga myśl - to że do przemiany życia wystarczy tylko kropla wiary. O całą resztę zatroszczy się Bóg, byleby tylko wydobyć tę kroplę i pozwolić jej działać i drążyć umysł, sumienie i duszę.

Ale tej walki o przemianę życia nie mogę toczyć sam. Zostałem powołany do małżeństwa i tylko wspólnie z żoną możemy troszczyć się o odnowę nas samych oraz całej naszej rodziny, a tym samym zmierzać w kierunku zbawienia.

 Alleluja!

Nazywamy się Karolina i Rafał Kowalewscy. Jesteśmy małżeństwem od ośmiu lat. Bóg obdarzył nas czworgiem dzieci. Od siedmiu lat jesteśmy w kręgu Domowego Kościoła w parafii „Zesłania Ducha Świętego” na Piaskach w Warszawie.

W minione wakacje uczestniczyliśmy w Oazie Rodzin II st. w Krościenku. Był to czas bardzo owocny. Bóg dokonał w nas duchowej przemiany. Na nowo oddaliśmy nasze życie, małżeństwo i rodzinę Jezusowi. Powiedzieliśmy Mu, że chcemy aby to On nas prowadził. Zaufaliśmy, wierząc, że nasz Bóg wie, czego nam potrzeba i co dla nas najlepsze. Napełnieni Bożą Miłością wyjechaliśmy z Oazy.

Wtedy Bóg wyprowadził nas na pustynię. Dosłownie. Trzy dni po powrocie z rekolekcji Rafał złamał obojczyk. Złamanie było skomplikowane, przeszedł operację. Wiedzieliśmy, że przynajmniej przez dwa miesiące nie będzie mógł pracować. Czworo dzieci, rachunki do opłacenia, niedługo zaczyna się rok szkolny, a my jesteśmy pozbawieni dochodów. Modliliśmy się „Jezu, to Ty nas prowadzisz, widzisz co się dzieje, zrób coś!”

Nie zdążyliśmy nikogo poprosić o pomoc. Rodzina, przyjaciele, nieznajomi przychodzili do nas sami. Niektórzy przynosili kilkaset złotych, inni kilkanaście. Ktoś opłacił rachunki, ktoś zrobił zakupy, inny dał pieniądze na wyprawkę do szkoły i przedszkola, albo po prostu zaprosił na obiad. Przez cały ten czas niczego nam nie zabrakło! Bóg nas karmił!

To była trudna próba pokory i zaufania, ale Duch Święty nas umacniał. Szczególnie pamiętam jedną sytuację. Mijał termin płatności rachunków, prawie 300 zł, ale po opłaceniu ich zostałoby nam tylko 20 zł. Zastanawialiśmy się, czy nie lepiej zostawić te pieniądze na jedzenie, może nie wyłączą nam tak od razu prądu? Ale skoro Bóg obiecał, że o nas zadba, to dlaczego mamy w to wątpić? Zapłaciliśmy. Następnego dnia okazało się, że do opiekuna naszego kręgu przyszli jacyś ludzie, którzy chcieli złożyć ofiarę, ale nie wiedzieli, komu mogliby pomóc. On te pieniądze przekazał nam. To było dokładnie 350 zł!

Teraz, Rafał wrócił już do pracy, nasze życie toczy się normalnym rytmem, ale my mamy wciąż w pamięci, te niesamowite rzeczy, które Bóg dla nas uczynił! Nie martwimy się na zapas co będzie jutro czy za miesiąc. Wiemy, że Jezus nas prowadzi! W tej trudnej, po ludzku beznadziejnej sytuacji doświadczyliśmy Jego bliskości i ogromnej Miłości.

 

JEZUS JEST BOGIEM WSZECHMOCNYM!

CHWALMY GO NA WIEKI!

 Karolina i Rafał Kowalewscy

Jesteś tu:

Serwis wykorzystuje pliki cookies w celach wskazanych w polityce prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies, w zakresie odpowiadającym konfiguracji Twojej przeglądarki.

Polityka prywatności