Świadectwa, OR II Gosławice, 3-19.08.2019, moderator - ks. Piotr Wierzbicki, para prowadząca - Teresa i Jakub Tworzydłowie

Sobotni poranek z kawą na tarasie, a tu myśl, żeby szybko zapisać i nie uronić tego, co pozwoliło naszemu małżeństwu wyjść z naszej niewoli ku ziemi obiecanej. Byliśmy uczestnikami rekolekcji, bo dobry Bóg o nas zawalczył. W lutym byliśmy tylko na liście rezerwowej. W marcu, gdy wracałam samochodem z pracy, nie działały światła na skrzyżowaniu. Poganiana przez inne pojazdy wyjechałam, dogonił mnie tir i zmiażdżył tył samochodu. Za moimi plecami pękło krzesło kierowcy, ale ocalał mój kręgosłup. Pas mnie przytrzymał i nie uderzyłam w szybę. Na dodatek spadły mi buty, które szybko założyłam i wtedy dotarło do mnie, że żyję, bo dobry Bóg mnie przytulił i dodatkowo obdarował pokojem.

Mieliśmy zamiar zrezygnować z rekolekcji, ale zawitali do nas Tereska z Kubą i oświadczyli, że nie może nas na tych rekolekcjach zabraknąć. Zalazły się środki na sfinansowanie naszego wyjazdu. Bóg znów o nas zawalczył przez dobrych ludzi i mimo wielu przeszkód doprowadził nas do celu.

“Takich rekolekcji nie przeżyliśmy jeszcze nigdy.... “ - to zdanie padło z ust wielu małżonków. Nasz exodus z udziałem ks. Piotra, kleryków Kacpra i Mateusza pod patronatem Tereski i Jakuba przeżyliśmy bardzo mocno. Pan Bóg otworzył nasze oczy, uszy i serce na pierwszej adoracji Najświętszego Sakramentu. Oboje z mężem uznaliśmy to za łaskę, że razem poczuliśmy tę moc by ruszyć w drogę ku wolności.

Zapewne pustynia życia będzie nasze małżeństwo niejednokrotnie osłabić, ogłuszać i sypać piaskiem w oczy, ale dostaliśmy światło Ducha Świętego, który nas poprowadzi. Z dużą mocą przyszedł do nas Pan w darze Eucharystii. Zrozumieliśmy, że to kawałek nieba, który możemy pokosztować już tu na ziemi, jeśli tylko staniemy w pokorze patrząc na “łamanie chleba”- które jest odbiciem łamania naszej niewoli grzechu. I na “ krew Chrystusa”, która jest łaską przebaczenia. Bogu niech będą dzięki za ks. Piotra, który nam oczy otworzył, bo nasza oazowa wspólnota tak uczyła się Eucharystię przeżywać-celebrować, jak on sam to czynił.

Niezapomniane unoszenie się do nieba przeżyliśmy na modlitwie uwielbienia. Nosiliśmy w sobie tęsknotę, by uwielbiać Boga w drugim człowieku, we wschodzie i zachodzie słońca, górach, potokach i wodospadach, bo tym wszystkim Bóg nas obdarował za darmo, czekając tylko na naszą miłość. Słowo Boże i pieśni intonowane przez Marcina i Basię otwierały nasze serca na obecność Boga. Zaświadczył o tym kleryk Kacper. Jak wielką moc ma modlitwa wspólnoty ludzi. Otrzymał on wizję naszego wspólnego przejścia przez Morze Czerwone, które Bóg otwiera wsłuchując się w nasze wołanie, bo miłuje każdego człowieka.

Nie da się pominąć nauki o miłości płynącej z serca i życia małżeńskiego Teresy i Jakuba. Przekazali nam, że fundamentem małżeństwa trwającego w Bogu jest miłość oparta na pokorze ubóstwie i zależności. Jak w to nie uwierzyć patrząc na ich rodzinę - żywe świadectwo miłości w codzienności, jaką okazywały ich dzieci (posługujące w diakonii wychowawczej) sobie nawzajem i rodzicom. Czuliśmy, że są rodziną która pozwala, by Bóg ich prowadził.

Miłe dla nas było spotkanie po latach z o. Ksawerym Knotzem i słowo o ważności więzi małżonków.
Każde spotkanie w kręgu pod skrzydłami Asi i Marka zapamiętamy jako uparte dążenie do tego, byśmy chcieli zaczerpnąć wody życia i wyjść do “ziemi obiecanej”. Nieoceniona praca kleryków Mateusza i Kacpra odkrywała przed nami znaki i symbole zawarte w celebrowaniu Eucharystii. Janek, animator teologiczny, nadawał kierunek naszej ucieczki z egipskiej niewoli. Dużą radość i wewnętrzny pokój dała nam myśl o Krucjacie Wyzwolenia Człowieka. Nosiliśmy w sobie ciężar odpowiedzialności za młodego chłopca, który będzie wkraczał w dorosłe życie i czeka go wiele pokus. Oboje z mężem pomyśleliśmy, że podjęcie się zobowiązania KWC da nam samym wolność i tak się stało. Poczuliśmy jak dobry Bóg wziął na siebie ten ciężar odpowiedzialności i wyprowadził nas z niewoli. Znów o nas zawalczył i dał “widzialny znak niewidzialnej łaski”. Bogu niech będą dzięki za wszystko i Wszystkich.

Iwona, żona Artura
-----

Moje świadectwo nie może obyć się bez zwrócenia uwagi na rolę pary prowadzącej. Tereska i Jakub Tworzydło otoczyli naszą wspólnotę szczególną troską. Bombardowali nas mailami, które miały pomóc nam przygotować się pod względem duchowym, a także dzielili się z nami radościami i kłopotami związanymi z organizacją rekolekcji. Przez to właśnie czułem się otoczony opieką tak, jak w kochającej się rodzinie.

Sam temat był dla mnie szczególnie ważny ponieważ ukazywał poprzez historię Izraela (niewolę egipską), moją własną niewolę, którą były moje grzechy. Miałem pretensje do siebie, że mimo spowiedzi wciąż powracam do tych samych grzechów. Chciałem się pozbyć odpowiedzialności, zwalając wszystko na Pana Boga.

Na rekolekcjach zjawiłem się bez spowiedzi mimo tego, że planowaliśmy zatrzymać się w Częstochowie, gdzie chciałem pomodlić się do Matki Bożej o owoce tych rekolekcji i przystąpić do sakramentu pokuty. Nie dane było mi tego uczynić, ponieważ zabłądziłem w Częstochowie (w której bylem wiele razy), staliśmy w długich korkach. Wtedy wydawało mi się, że Pan Bóg chciał mi pokazać, jak nieważne są moje plany wobec Jego zamysłów. Dopiero później, kiedy nastąpiła we mnie duchowa przemiana zrozumiałem, że było mi to potrzebne po to, bym poczuł mocniej swój grzech. Byłem wściekły na siebie, że nie zdążyłem się wyspowiadać wcześniej. Na rozpoczęcie rekolekcji, oczywiście, dojechaliśmy z opóźnieniem, co dopełniło czary goryczy. Przyszedł dzień adoracji Najświętszego Sakramentu, a ja niepogodzony z Bogiem, chcę krzyczeć i wrzeszczeć. A tu cisza i Chrystus w Najświętszym Sakramencie na ołtarzu, patrzę na niego, zamykam oczy i nagle słyszę: “NIE LĘKAJ SIĘ, JA JESTEM.” Chryste, zmiłuj się! Przyszedł do mnie w ciszy. Nie w krzyku. Nie na moich zasadach. Jezus pokazał mi, że o mnie walczy ze mną samym, abym przejrzał i zobaczył drogę ocalenia w Nim. Hurra! Nareszcie mogę się modlić!

Drugim doświadczeniem była komunia udzielana pod dwoma postaciami. Ks. Piotr udzielał jej z niebywałą czcią. Połamany i podniesiony opłatek jakby mówił do nas: “Jestem tu dla ciebie, dla każdego z was, indywidualnie. Dałem się tak połamać, ponieważ kocham was miłością wieczną i nieskończoną”. Podnosząc kielich z Najświętszą Krwią stajemy się jego wybranym ludem, odkupionym przez Jego krew dla życia wiecznego. Widać było Jego prawdziwą obecność wśród nas.

Wieczór uwielbienia, który prowadził ks. Piotr razem z klerykami Kacprem i Mateuszem z udziałem Macieja (gitara), Basi (śpiew) i Justyny (skrzypce), wprawił nas w nastrój uniesienia i szczęścia płynącego z wiary, że jest z nami Chrystus Pan, nasz Zbawiciel. Dzięki Ci, Panie Boże za te piękne, młode małżeństwa, które Ty obdarzyłeś licznymi dziećmi. Tak ich tutaj wiele. Pobłogosław im i tym dzieciom . Niech rosną na chwałę Tobie i naszej Ojczyzny. Chwała Panu!

Artur, mąż Iwony
-----

Umocnieni doświadczeniem udziału w rekolekcjach Oazy Rodzin II stopnia w Gosławicach, chcemy dać świadectwo łask, którymi Pan Bóg nas obdarował.

Przed wyjazdem na turnus mieliśmy sporo obaw, czy uda nam się dobrze wykorzystać ten czas. Czuliśmy się przytłoczeni trudami codzienności. Tematyka rekolekcji, oparta o wydarzenia spisane w Księdze Wyjścia, mocno do nas przemawiała. Chcieliśmy, by Pan Bóg wywiódł nas z niewoli naszych zmartwień i słabości, by towarzyszył nam i był blisko, tak jak to czynił z Narodem Wybranym. Nie zawiedliśmy się. Już w trakcie kilku pierwszych dni otrzymaliśmy światło, co do spraw będących naszą szczególną troską. W czasie rekolekcji uświadomiliśmy sobie, że wielki i potężny Bóg Izraela, Ten, który czynił ogromne cuda wobec swego ludu, to ten sam Bóg, w którego wierzymy. Bóg, który także w naszym życiu chce robić wielkie rzeczy.

Przeżyliśmy jeszcze silniejszy zachwyt liturgią. Otrzymaliśmy łaskę dobrego dialogu małżeńskiego, który zaowocował pragnieniem zadbania o naszą relację małżeńską. Po raz kolejny doświadczyliśmy tego, jakim błogosławieństwem jest dla nas wspólnota. Świadectwo życia innych rodzin to dla nas ogromna inspiracja, a posługa księdza i kleryków sprawiła, że dostrzegliśmy piękno sakramentu kapłaństwa.

Podczas pobytu w Gosławicach padło wiele słów wartych zapamiętania. Jedne z nich mówiły o tym, że rekolekcje nie są czasem szczególnej bliskości Pana Boga (bo On jest blisko zawsze), a czasem szczególnych warunków, które pozwalają tej bliskości doświadczać. Modlitwa małżeńska i rodzinna, Namiot Spotkania, lektura Pisma Świętego, sakramenty – to narzędzia, które sprawiają, że możemy być blisko Boga w codzienności. Za to wszystko, czym Bóg nas obdarzył podczas tych rekolekcji – chwała Panu.

Martyna i Kuba
-----

Rekolekcje II stopnia w Gosławicach były dla nas prawdziwym przejściem z pustyni codziennych dni do orzeźwiającej oazy czuwania i modlitwy oraz przygotowaniem do dalszej pustynnej drogi. Wędrówka ludu wybranego do Ziemi Obiecanej, która była wiodącym tłem rekolekcyjnych rozważań, była dla nas punktem odniesienia i okazją do zweryfikowania własnych postaw, przyzwyczajeń, słabości, uzależnień i wewnętrznych zniewoleń. Dzięki tym rekolekcjom uświadomiliśmy sobie po raz kolejny, że Bóg z miłością i cierpliwością prowadzi nas przez życie. Ożywiający wpływ słów Boga, usłyszanych na rekolekcjach, daje nadzieję na długotrwałe rekolekcyjne owoce. Jednocześnie pojawiała się świadomość, że „proroctwa” są często ogólnikowe, a Bóg je realizuje z dużą swobodą, dlatego osobiste podążanie za Nim przez pustynię życia wymaga ustawicznego chodzenia w Jego obecności i tęsknoty za pełnią. Po rekolekcjach dodaliśmy do naszej małżeńskiej modlitwy czytanie Słowa Bożego z dnia, aby wspólnie rozpoznawać nasze dalsze powołanie.

Irena i Marek Grochowscy
-----

Świadectwa OR I Dębowiec, 16.07-1.08.2019, moderator - ks. Andrzej Persidok, para prowadząca - Hanna i Adam Miecznikowscy

Rekolekcje OR I w Dębowcu były dla nas zupełnie nowym doświadczeniem w życiu. Na ten ponad 2 tygodniowy wyjazd pojechaliśmy naszą całą rodziną, a więc z synami Kornelem i Tymonem. Sama decyzja o wyjeździe nie była łatwa, a podejmowaliśmy ją na pół roku przed rekolekcjami będąc w trakcie 1 roku naszej pracy kręgu DK.

Słowem wstępu, jesteśmy małżeństwem sakramentalnym od 5 lat. Nasi synowie mają 8 i 9, a znamy się od 10 lat. Znaliśmy się bardzo krótko, gdy pojawiło się pierwsze dziecko. W czasie ciąży zdecydowaliśmy się na ślub cywilny. Następnie zanim zaczęliśmy myśleć o ślubie kościelnym pojawił się na świecie nasz drugi syn. Tym sposobem minęło aż 5 lat zanim zdecydowaliśmy się na ślub kościelny. I była to najlepsza decyzja jaką podjęliśmy. Wtedy wszystko się zmieniło. Sporadyczne obecności w kościele zamieniliśmy na cotygodniową mszę. Po jednej z nich, ksiądz proboszcz zapytał, czy chcielibyśmy dołączyć do Domowego Kościoła. Julia chętniej, ja bardziej sceptycznie podjąłem temat. Moje stereotypowe myślenie o ludziach należących do tego typu wspólnot (o których nie miałem pojęcia) sprawiało, że niechętnie, aczkolwiek za namową żony wybrałem się na spotkanie. Pierwsze spotkanie z parami z naszego kręgu oraz parą prowadzącą sprawiło, że spróbowaliśmy i przystąpiliśmy do Domowego Kościoła a każde nasze spotkanie burzyło moje błędne myślenie o wspólnocie i ludziach w niej będących. To wszystko sprawiło, że od pary żyjącej z dnia na dzień bez większych planów staliśmy się małżeństwem i rodziną, która chce poznawać Boga i kierować się Jego słowem. Mimo to rekolekcje nie były mocnym punktem w naszym rozwoju duchowym i ciężko było nam podjąć wspólnie to zobowiązanie.

O rekolekcjach słyszeliśmy oczywiście dużo dobrego od wielu znajomych a także naszej pary prowadzącej, która OR I miała już za sobą. Mimo to pojawiało się sporo kontrargumentów i obaw związanych z wyjazdem. Są to bowiem 2 tygodnie, wydany pewien budżet, warunki bywają różne, a czas i plan zajęć na rekolekcjach nie kojarzył nam się z wypoczynkiem i relaksem. Taki wyjazd był zdecydowanie poza naszą strefą komfortu i w żadnym wypadku nie utożsamialiśmy go z jakimkolwiek rodzajem wypoczynku.

Jednak Duch Święty zadziałał i teraz. Jakimś cudem podjęliśmy decyzję, że chcemy pojechać na rekolekcje. Na kilka tygodni przed wyjazdem okazało się, że nasz krąg wybrał nas na animatorów w kolejnym roku. To tym bardziej umocniło nas w słuszności podjętej decyzji o rekolekcjach.

Dzień przyjazdu był niezwykły. Ciepłe przyjęcie przez animatorów, księży a także pozostałe rodziny, gdzie każdy okazywał chęć pomocy w słowie i czynie. Kolejny dzień jednak przyniósł wiele pytań i potwierdził nasze wcześniejsze obawy. Intensywny plan dnia, częsta obecność w kaplicy, spotkania w kręgach, nauka życia, modlitwy – to wszystko nas mocno przerosło a w perspektywie mieliśmy jeszcze 14 takich dni.

Kolejny dzień nie był lżejszy. Jednak w jego połowie chcąc usłyszeć od naszych dzieci jedynie potwierdzenie naszych obaw zapytaliśmy ich jak się bawią i czy im się podoba. Ku naszemu ogromnemu zaskoczeniu powiedzieli, że jest super, że ciocia i wujek z diakonii wychowawczej są rewelacyjni i że to najlepsze ich wakacje. To był dla nas „szach mat” a zarazem impuls, żeby powiedzieć sobie – OK damy radę chociaż jeszcze jeden, dwa dni.

Trzeciego dnia nastąpił przełom i dzień mimo tego samego rozkładu jazdy upłynął bardzo szybko i pozytywnie, a treści omawiane na poszczególnych spotkaniach trafiały do nas ze zdwojoną siłą. Ku naszemu zaskoczeniu nagle rekolekcje stały się czymś pozytywnie angażującym.

Każdy dzień przynosił nam coś nowego. Jutrznia dodawała energii na cały dzień, szkoła życia zbliżała do ludzi i wiary, spotkania kręgów ubogacały, a Namiot Spotkania i wieczorna adoracja stawały się czasem, na który się czeka z utęsknieniem. Uczyliśmy się i doświadczaliśmy nowych rzeczy, począwszy od pełnienia dyżuru liturgicznego, przeprowadzenie dialogu małżeńskiego, aż po możliwość dania swojego świadectwa na spotkaniu oaz. To wszystko było poza naszym wyobrażeniem przed rekolekcjami, a w czasie nich stało się czymś wspaniałym i ubogacającym. Niesamowitym przeżyciem było odnowieniu sakramentu małżeństwa, modlitwa wszystkich par w naszych intencjach, a także poruszany temat Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Wiele tematów i obszarów pozostawiło w nas swój ślad, który chcemy zgłębiać również po rekolekcjach.

Zakończenie rekolekcji było czasem trudnym. Te 15 dni sprawiły, że ciężko nam było sobie wyobrazić powrót do rzeczywistości. Całą rodziną jesteśmy wdzięczni za ten czas, za opiekę animatorów, księży, kleryków i wszystkich zaangażowanych w ich organizację. Napełnieni Duchem Świętym wróciliśmy do domu, do pracy i już nie możemy się doczekać kolejnych wspólnych rekolekcji.

Chwała Panu!

Julia i Kamil Mazuruk
-----

Jesteśmy wdzięczni Panu Bogu za przeżycie naszych pierwszych rodzinnych rekolekcji. To doświadczenie było dla nas jednocześnie bardzo trudne i bardzo piękne. Trudne, ponieważ naszej dwuletniej córce – a przez to również i nam – ciężko było udźwignąć tak napięty codzienny harmonogram. Piękne, ponieważ mimo dużego wysiłku fizycznego, nasze dusze otwierały się na działanie Pana Boga.

Jednym z cudów tego „otwierania” było to, jak Duch Święty poprowadził nas do wspólnego przystąpienia (na razie jako kandydaci) do Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Na początku w ogóle nie myśleliśmy, że takie zobowiązanie podejmiemy. W miarę upływu czasu ta sytuacja zaczęła się zmieniać i dotknął nas standardowy przypadek jednomyślności małżeńskiej „jedno chce, to nie chce drugie”. Potem „nie chce drugie” zamieniło się na „jedno teraz, drugie od nowego roku (bo tyle tego jeszcze mamy w szafce)” aż w końcu, tuż przed dzwonkiem, czyli podczas Godziny odpowiedzialności i misji, miał miejsce następujący przypadek. Ania, wracając do samochodu po „bardzo ważne” zabawki, modliła się w duchu: Jezu, szczerze pragnę przystąpić do KWC. Jeśli sprawisz, że Łukasz się zdecyduje, to przystąpimy razem. Bez niego nie przystępuję. W tym czasie w kościele do Łukasza podszedł kilkuletni chłopiec i zapytał: Wujku, a Ty którą opcję zadeklarowałeś? Łukasz zaczął tłumaczyć opcję od nowego roku, jednak mały człowiek nie rozumiał. Po kilku nieskutecznych próbach pomyślał - Skoro nie umiem wytłumaczyć tego dziecku, to znaczy, że nie mam dobrej wymówki i nie ma co odwlekać - powinienem przystąpić do Krucjaty już teraz. I tak razem złożyliśmy nasze deklaracje na ołtarzu. Dzięki temu mogliśmy dać świadectwo młodzieży zgromadzonej podczas Dnia Wspólnoty.

Mamy w sercach konkretne uzależnione osoby, za które podjęliśmy to zobowiązanie, jednak tak naprawdę w tej decyzji chodzi również o nasze wyzwolenie – wyzwolenie do dawania świadectwa. O ile bowiem samo niepicie alkoholu nie będzie dla nas właściwie żadną trudnością (stan wspomnianej już wcześniej szafki nie zmienia się właściwie od kilku lat) o tyle dawanie świadectwa o motywie abstynencji już w dalszym gronie znajomych będzie prawdziwym wyzwaniem (przynajmniej w przypadku Ani).

Kolejnym cudem rekolekcji było ponowne odkrycie obecności Boga przy nas w Jego słowie. Doceniliśmy wagę, a właściwie łaskę, codziennego Namiotu Spotkania. Zabraliśmy ze sobą mocne pragnienie i postanowienie częstej (codziennej) modlitwy Pismem Świętym.

Takich cudów było jeszcze wiele.

Wreszcie ostatni z nich: przez uczestnictwo w rekolekcjach zyskaliśmy poczucie, że Ruch Światło-Życie jest „nasz”. Wiedzieliśmy już wcześniej, że receptą na nasze wspólne małżeńskie szczęście jest Bóg. Podczas rekolekcji, doświadczając obecności i świadectwa innych małżeństw, utwierdziliśmy się w przekonaniu, że Domowy Kościół daje bardzo dobre wytyczne, co do sposobu zażywania leku z recepty – a są to zobowiązania: dialog małżeński, modlitwa małżeńska, modlitwa osobista, lektura Pisma Świętego. Zobaczyliśmy, że to działa.

I za to chwała Panu!
Ania i Łukasz Mróz
-----

Jesteśmy małżeństwem od 7 lat, a w Domowym Kościele jesteśmy 2 lata. Po rekolekcjach ewangelizacyjnych Domowego Kościoła w zeszłym roku w Ołtarzewie zdecydowaliśmy z mężem, że to jest dobry czas i oboje chcemy jechać na dwutygodniowe rekolekcje wakacyjne. Dla męża to było nie lada wyzwanie, gdyż nigdy nie brał udziału w tak długich rekolekcjach. Ja miałam pozytywne doświadczenie z oaz wakacyjnych młodzieżowych.

Na rekolekcje przyjechaliśmy z pewnymi pytaniami, wątpliwościami, na które chcieliśmy znaleźć odpowiedź. Już tuż po przyjeździe doświadczyliśmy Bożej obecności, kiedy na naszych drzwiach zobaczyliśmy cytat: "Powierz Panu swe dzieło, a spełnią się twoje zamiary" (Prz 16,3). Zakręciła się łezka w oku i pomyśleliśmy, że On tutaj blisko jest.

Najważniejszym i głównym momentem dla nas na rekolekcjach DK było przyjęcie Jezusa jako Pana i Zbawiciela. Jezusa zawsze traktowaliśmy jak Ojca lub przyjaciela, do którego można przyjść, wyżalić się, porozmawiać, pokłócić się. Był zawsze kimś, kto zrozumie, pocieszy, doradzi, można Mu zaufać. Przyjęcie Jezusa jako Pana i Zbawiciela sprawiło, że Jezus zaczął w różnych momentach dnia dotykać w nas różnych wrażliwych punktów, udzielać wskazówek, zwracać uwagę na to, co dobre, ale i co wymaga naprawy. Głównie poprzez swoje słowo, czy to podczas Jutrzni, czy to podczas osobistego spotkania z Nim w Namiocie Spotkania, albo na mszy św. podczas Liturgii Słowa albo w czasie wolnym również przez ludzi. On zawsze był i dawał znaki, że kocha i chce nam pomóc. Pewnego dnia podczas Namiotu Spotkania w pełni dotarło do mnie, co to znaczy Jezus Pan i Zbawiciel. Uderzyły mnie i poruszyły dogłębnie Jego słowa: "bo Ja wyświadczam łaskę, komu chcę i miłosierdzie, komu Mi się podoba" (Wj 33, 19). Czułam, że Jezus oczekuje ode mnie, abym zmieniła swoje trochę roszczeniowe nastawienie do Niego i przestała Go traktować jak kolegę, ale jako Pana, którego darzy się szacunkiem i respektem i to On przede wszystkim decyduje, co i kiedy ma się wydarzyć, a nie ja. To było wydarzenie skłoniło mnie do bycia bardziej pokorną.

Dla mojego męża z kolei przełomowym momentem na rekolekcjach był sakrament pojednania. Po spowiedzi pełen żalu i skruchy, kiedy dziękował za odpuszczenie grzechów, poprosił o słowo i otworzył Pismo św. na fragmencie: "Grzesznicy nawróćcie się, w sercu wspomnijcie rzeczy minione sprzed wieków. Tak, Ja jestem Bogiem i nie ma innego, Bogiem i nie ma takiego jak Ja" (Iz 46, 8-10). Zrozumiał, że Pan chce, aby pracował nad swoim grzechem, który często się powtarza. Grzech, który zniewala nie kończy się na sakramencie pokuty i wyznaniu go, ale wymaga dalszej pracy i Pan wzywa do podjęcia konkretnych kroków, które pomogą się wyzwolić.

Następnym wspólnym mocnym przeżyciem na rekolekcjach było podpisanie Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Przed podpisaniem krucjaty na czas nieokreślony pytałam się Jezusa, czy mam podpisać, czy to coś zmieni w tej konkretnej osobie. Przyszedł i tym razem z odpowiedzią w tych słowach: "Złóż ofiarę (...) i hojną obiatę, na jaką cię tylko stać" (Syr 38, 11) na adoracji w czasie wolnym, podczas jednej z wycieczek. Bardzo często, gdy w czasie wolnym wstępowaliśmy do zabytkowych kościołów była adoracja. To był taki znak bliskości Boga. Ja podpisałam krucjatę członkowską w intencji pewnej znanej mi osoby zniewolonej nałogiem innym niż alkoholizm. Mąż wsparł mnie i podpisał również krucjatę na rok w pewnej intencji. Dzień przed podpisaniem krucjaty, obchodziliśmy swoją rocznicę ślubu i chcieliśmy to uczcić, jak co roku, lampką wina. Teoretycznie to był ostatni dzień kiedy mogliśmy jeszcze napić się wina. Jednak na Namiocie Spotkania uderzyły mnie słowa: "Nie upijajcie się winem, bo to jest przyczyną rozwiązłości, ale napełnijcie się Duchem" (Ef 5, 18). Czułam, że Bóg oczekuje już od tego momentu ode mnie wstrzemięźliwości, że osoba, za którą podpisałam już teraz potrzebuje modlitwy i ofiary. Także i to polecenie wykonałam pokornie.

Za czas i ludzi, których tam spotkaliśmy, za Boże słowa , które usłyszeliśmy i które były odpowiedzią na wszystkie nasze pytania i wątpliwości. Chwała Panu!

Urszula i Maciej Dębscy
-----

Świadectwa, RT Namiot Spotkania, Laskowice Pomorskie, 11-17.08.2019, moderator - ks. Piotr Kucharczyk, para prowadząca - Elżbieta i Grzegorz Kolasińscy


W lekkim powiewie przychodzisz do mnie, Panie… I rzeczywiście Pan przychodził w ciszy, w całkowitej harmonii i mocno odczuwalnym pokoju w sercu. Miejsce rekolekcji, położone z dala od zgiełku (nie licząc miarowego stuku pociągów), tylko mogło pomóc utrzymać ten stan, który sprzyjał temu, aby stanąć w prawdzie, usłyszeć głos sumienia i Słowo Pana. To również czas spędzony w bliskości Najświętszego Sakramentu. Nie wiem, jak to możliwe, ale miałam poczucie bycia w bezczasie lub czułam, że czas płynie bardzo wolno, a każdą minutę przeżywam nadzwyczaj świadomie. Pan wielce darzył swoim czasem.

Po raz kolejny Pan utwierdził mnie w przekonaniu, że moje życie jest służbą drugiemu człowiekowi, a dostaję tę szansę, żeby podjąć to zadanie w określonym czasie. Tylko czy chcę być gotowa na to posłanie? Umocnił mnie w postanowieniu, że choć wiele wyzwań przekracza moje możliwości i czyha na mnie wiele zniechęceń, to mam trwać w imię Pana, gdyż wzmocni mnie w wymiarze wierności podjętej misji.

Pan w nieoczekiwany sposób doprowadził do mojego spotkania z ludźmi, którzy będą mi towarzyszyć w zupełnie innym miejscu i czasie. W tak niesamowitym czasie dał mi okazję zbudować nić porozumienia i obdarzyć te osoby zaufaniem.

Po przeżytych rekolekcjach w moim sercu jeszcze pewniej brzmią słowa psalmu: Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną…

Ewa
-----


Tegoroczne rekolekcje przeżywaliśmy bardzo osobiście. Pan Bóg chciał abyśmy uczestniczyli w Rekolekcjach Tematycznych DK - Namiot Spotkania.

Już od samego początku musieliśmy ćwiczyć się w cierpliwości, co do tego czy rekolekcje w ogóle się odbędą, czy się na nie zakwalifikujemy? Sytuacja ta dawała nam obraz tego, czy rzeczywiście pragniemy tej szkoły wiary. Przeżyty program rekolekcji, był dla nas odkryciem na nowo, czym jest osobista modlitwa, jaki jest jej cel oraz jak się do niej przygotować, jak ją przeprowadzić. Tkwiło w nas gdzieś przekonania, że modlitwa to obowiązek, że skoro jesteśmy ludźmi wierzącymi to trzeba, to się Bogu należy... Często podchodziliśmy do modlitwy, jako do sposobu uproszenia potrzebnych łask, a zupełnie uciekała nam istota, czym ta rozmowa z Bogiem, naszym Ojcem jest. Czy należycie się do niej przygotowujemy i z kim się podczas niej spotykamy, czy na pewno spotykamy się z Bogiem? To pytania które rozważaliśmy wewnętrznie w czasie tego owocnego czasu.

Szeroko otworzyły się nam oczy, gdy po raz już któryś w życiu usłyszeliśmy, że nasza modlitwa to spotkanie z Bogiem, który jest naszym Przyjacielem. To spotkanie, które przynosi nam radość, do którego się chcemy przygotować, na które tęsknimy. Nie powinniśmy traktować go jako obowiązku. Bóg jako nasz Przyjaciel jest cały dla nas, wystarczy przyjść i oddać mu wszytko co mamy, co nas trapi, co cieszy. Bóg jako nasz Pan, najlepszy przyjaciel potrzebuje od nas uwielbienia, potrzebuje uznania jako Boga, Pana! Otwórzmy się na to, co do nas mówi.

Tematyka rekolekcji miała też wpływ na nasze relacje małżeńskie. Pan pokazywał nam jak należy słuchać małżonka, kim jest współmałżonek na drodze do świętości, jak wiele możemy wspólnie.

Bardzo dziękujemy organizatorom oraz wszystkim uczestnikom rekolekcji za bogate świadectwo życia, za otwartość i życzliwość, której nie brakowało.

Anna i Andrzej

Świadectwa, OR I Rabka Zdrój, 3-19.08.2019, moderator - ks. Marcin Łuczak, para prowadząca - Agnieszka i Dariusz Korachowie

Ostrzegano nas, że wyjazd na rekolekcje będzie się wiązać z trudnościami. W naszym przypadku zaczęły się one jednak dopiero po przyjeździe, drugiego dnia. Tematy wykładów rozmijały się z naszymi oczekiwaniami. Szkoła śpiewu wydawała się raz infantylna, innym razem ponura. Na spotkaniach kręgów zawsze brakowało czasu. Skrypt, zamiast pomagać, wydawał się dodatkową przeszkodą ze swoim archaicznym językiem i enigmatycznymi pytaniami, luźno tylko nawiązującymi do sugerowanej listy cytatów. Dialog małżeński zakończył się katastrofą – niewiele brakowało, a rozstalibyśmy się. Nie było więc łatwo.

W przedziwny sposób byliśmy za to zgodni, krytykując sensowność naszego przyjazdu oraz program rekolekcji. Stopniowo zaczynało się w nas pojawiać poczucie rozczarowania i wyobcowania. Co kilka dni przeżywaliśmy kolejny kryzys, nosząc się z zamiarem wcześniejszego wyjazdu. Bóg nie zostawiał nas samych – w trudniejszych momentach dawał nam znaki. Zazwyczaj subtelnie, słowami osób, które spotykaliśmy na korytarzu. Raz, w kaplicy, bardziej bezpośrednio – zostawiając w głowie pytanie, czy chcemy zrezygnować z łask, jakimi zamierza nas obdarować.

Największy kryzys przyszedł dwunastego dnia rekolekcji. Dialog małżeński był taką katastrofą, że straciliśmy motywację do kolejnych spotkań. Informacja, że czeka nas wyjazd na Dzień Wspólnoty, przelała czarę. Postanowiliśmy, że mamy dość wrażeń i czas odpocząć. Zaraz po piątkowej Jutrzni poszliśmy do animatora naszego kręgu, aby powiedzieć, że już tego nie dźwigamy i nie chcemy jechać na Dzień Wspólnoty. Staszek dzielnie przyjął cios – powiedział, że jest mu przykro, ale decyzja należy do nas. Byłem wówczas przekonany, że postępuję właściwie. Moim priorytetem stało się odbudowanie dobrych relacji z żoną oraz z naszymi dziećmi. Pomysł spędzenia dnia na rodzinnej wycieczce do Krakowa wydawał się całkowicie racjonalny. Dobre samopoczucie animatorów mało mnie obchodziło. Wróciliśmy do naszego pokoju i wtedy moja żona powiedziała krótko „Maciek, jedziemy”.

Popatrzyłem na moją żonę, nie bardzo wiedząc, co jej powiedzieć. Z jednej strony to dla niej chciałem zrobić nam dzień wolny – wydawało mi się, że męczy się na tych rekolekcjach bardziej ode mnie. Ale czułem, że na ten dzień wolny pojechałaby z poczuciem winy. Westchnąłem więc głośno, dając w ten sposób do zrozumienia, co sądzę o tym pomyśle i powiedziałem „OK, niech będzie. Zrobię, jak zechcesz”.

Wychodząc dowiedzieliśmy się, że jedna z par naszego kręgu nie może jechać z powodu dolegliwości. Zanosiło się na to, że jeśli nie pojedziemy, to na Dniu Wspólnoty będzie tylko jedno małżeństwo oraz animatorzy. Byliśmy zaskoczeni, ale większej refleksji u nas to nie wzbudziło. Kilka chwil później byliśmy już w samochodzie. Włączyłem muzykę i skupiłem się na wykonaniu zadania – dowiezieniu nas wszystkich na miejsce. I wtedy to się stało. W jednej chwili moje pole widzenia zawęziło się do tablicy rejestracyjnej jadącego przed nami samochodu. Całe otoczenie stało się zbiorem nieostrych plam bez znaczenia. Ułamek sekundy później znów widziałem normalnie, a mojej głowie pojawiła się myśl: „To nie o was chodziło”.

Spojrzałem na żonę i powiedziałem: „Słuchaj, a może tu chodziło o to, aby zniechęcić Staszka i Agatę do bycia animatorami? Za dużo tu przypadków. Przecież nasz krąg został uszczuplony już na starcie rekolekcji. Jedno małżeństwo nie dojechało. Drugie właśnie dzisiaj się rozchorowało. Mało brakowało, a przez nasze fochy też byśmy nie pojechali. Jak myślisz, nie odebrałoby im to chęci do dalszego angażowania się w rekolekcje? Może te nasze trudności brały się właśnie z tego, żeby dali sobie spokój z byciem animatorami? Przecież Staszek mówił, że jemu te rekolekcje są potrzebne, aby utrzymać się na pokładzie, gdy wokół fale grzechu zmywają kolejne osoby. A tu – połowa kręgu nieobecna. Ja bym się na jego miejscu mocno zniechęcił, widząc taką absencję”.

Moja żona była zaskoczona – miała właśnie podobną myśl! Była jednak w takim szoku, że przez chwilę nic nie mogła powiedzieć. Czuła, że schodzi z niej całe napięcie, a jego miejsce wypełnia spokój. W końcu powiedziała: „Maciek, On jednak istnieje! Tam naprawdę ktoś o nas myśli i daje nam drugą szansę”!

Od tego momentu jakby zdjęto z nas ciężary. Przypomniało mi się wtedy, co powiedział ksiądz Marian Rajchel – zły duch stara się działać w ukryciu, a jego przegrana zaczyna się od zdemaskowania. Ani moja żona, ani ja, nie potrafimy rozeznać, czy za naszymi trudnościami rzeczywiście kryło się działanie Złego. Oboje jednak wierzymy, że to Bóg sprawił, że w jednej chwili pomyśleliśmy to samo. To On zdjął z nas ciężary i niepokoje, a w nasze serca wlał radość i spokój.

Na miejsce spotkania dojechaliśmy z zupełnie innym nastawieniem. Po raz pierwszy cieszyliśmy się, widząc naszą grupę. Nawet ludzie, którzy z niewiadomych powodów wcześniej nas irytowali, tym razem wydawali się bardzo sympatyczni. Dowiedzieliśmy się później, że te rekolekcje były dla Staszka i Agaty debiutem w roli animatorów. Ich przyjazd od samego początku wisiał na włosku, a trudności piętrzyły się zanim jeszcze dojechali na miejsce. Tak – do zniechęcenia od dalszej posługi brakowało im bardzo niewiele.

A jednak – On istnieje! I dyskretnie aranżuje „przypadki”, aby dać nam kolejną szansę.

Świadectwa, ONŻ III Rzym, 2-18.08.2019, moderator - ks. Stanisław Adamiak, para prowadząca - Iza i Wicek Pipkowie

Przeżycie Oazy III stopnia w Rzymie było jednym z naszych marzeń, a Pan tak wszystko poukładał, że zrealizowane zostało w tym roku. Na rekolekcje lecieliśmy bez oczekiwań, otwarci byliśmy na to, co Jezus chce do nas powiedzieć przez usta księży, pary prowadzącej i innych uczestników oazy oraz tych wszystkich, których spotkamy na pielgrzymkowej drodze.

Czas w Rzymie był niezwykły - odkrywanie miejsc, w których żyli i ginęli pierwsi męczennicy, kościołów i bazylik, w których zapadały najważniejsze decyzje dotyczące przyszłości Kościoła, spotkanie z Ojcem Świętym i przedstawicielami innych wspólnot i zgromadzeń zakonnych - to wszystko umocniło naszą wiarę, przynależność do Kościoła powszechnego i dało jeszcze większą odwagę, aby przekazywać Dobrą Nowinę innym ludziom. Lecz największe wrażenie zrobił na nas po prostu Jezus Chrystus - w codziennej Eucharystii, w Bożym Słowie, w drugim człowieku i w cudownym Boskim Obliczu z Manopello. Przez całe dwa tygodnie mogliśmy się wpatrywać w jego pełne miłości oczy - we współmałżonku, w siostrach i braciach z Ruchu Światło-Życie, w każdej napotkanej osobie.

Niech ten czas pozostanie w naszych sercach aż do końca, a słowa, które usłyszeliśmy owocują w każdym dniu naszego życia.

Chwała Panu!

Ania i Bartek Małkowie
-----

Na rekolekcje ONŻ III do Rzymu zapisałam się (nas) dopiero w kwietniu. Pod natchnieniem chwili okazało się że jest i czeka na nas jeszcze jedno wolne miejsce. Ale jak to w życiu bywa, czym bliżej wyjazdu, tym zło zakradało się w nasze życie coraz mocniej. Wyjeżdżaliśmy z mężem mocno skłóceni i na rozstaju dróg.

Pierwsze dni nawet trudno było się skupić na treściach. Konferencje, kazania, wstęp do dialogu, wszystko otwierało głębokie rany i stare blizny, które raniły. Codzienny dialog był albo pomijany, albo udręką. Na szczęście było z nami małżeństwo z naszego kręgu, które zna nas jak przysłowiowe „łyse konie”. Wiedzą o nas prawie wszystko – jak to we wspólnotach być powinno. Pewnego dnia stojąc na Mszy Świętej usłyszeliśmy intencje za nas. Oni po prostu zamówili mszę o zgodę w naszej rodzinie. Łzy popłynęły się same. Dla mnie była to niesamowita łaska. Ofiara Jezusa za nas i modlitwa wspólnoty. Od tego momentu Pan Bóg uzdrawiał, zaczęliśmy otwierać się na siebie, na dialog, na duchowe przeżycia rekolekcyjne.

Dopełnieniem była nocna modlitwa małżeńska przed Najświętszym Sakramentem. Po niej jeszcze nasze nocne rozmowy, po których okazało się, że mamy podobne pragnienia i dalej chcemy być ze sobą. Postanowiliśmy położyć jeszcze większy nacisk na naszą modlitwę małżeńską i dialog. Po powrocie z rekolekcji staramy się bardziej pielęgnować naszą miłość.

Jeszcze jednym owocem tych rekolekcji jest podpisanie KWC mojego męża w intencji ochrony od uzależnień naszych dzieci. Bardzo się cieszę, że wypadło to w roku, którego hasło to „Wolni i wyzwalający”.

Rekolekcje były dla nas niesamowitym darem z nieba. Chcemy podziękować za piękne kazania ks. Zenka, niesamowitą wiedzę ks. Stasia, perfekcyjnie przygotowanie rekolekcji i świadectwo życia pary prowadzącej Izy i Wicka.

Chwała Panu!!!

Beata
-----

Cieszymy się na każde wakacje i czas spędzony z rodziną, ale rekolekcje są dla nas czasem szczególnym. To nie tylko odpoczynek od świata i problemów dnia codziennego, ale odpoczynek przy Panu Bogu. Mamy doświadczenie dotknięcia przez Pana Boga podczas rekolekcji. Poprzez słowo, modlitwę, świadectwo innych, wspólnotę. Później, jak wracamy do codziennego życia, spraw i obowiązków z pozoru nic się nie zmienia, ale to gdzieś w nas zostaje, gdzieś kiełkuje: potrzeba i tęsknota za bliskością z Panem i ta radość, która wynika ze świadomości, że jesteśmy jego dziećmi.

Tak było też tym razem – Rzym III. Jechaliśmy bez jakiś specjalnych oczekiwań, dobrze nastawieni. Mając pozytywne doświadczenie poprzednich rekolekcji po prostu czekaliśmy na ten czas specjalnego wytchnienia. Bardzo lubimy Rzym, byliśmy tam kilka razy, a wiedząc, że Wicek i Iza są mistrzami w przygotowaniu rekolekcji, tylko z radością mogliśmy ich oczekiwać. Nie zawiedliśmy się. Było wspaniale.

Ogromne przeżycie duchowe – Msze św w najważniejszych bazylikach chrześcijaństwa, odnowienie przyrzeczeń małżeńskich, nocna adoracja Najświętszego Sakramentu, kazania ks. Zenka; intelektualne – historyczne opowieści ks. Stasia o Rzymie. Wieczne Miasto na każdym kroku świadczące o wielkiej historii chrześcijaństwa, przeżyty czas z innymi, ich świadectwa, przygody, których też nam nie brakowało. To wszystko oczywiście przyprawione niewygodami strasznego gorąca, trudami przemieszczania się wśród ogromnych tłumów, włoskim bałaganem, ułomnościami miejsca naszego pobytu w dzielnicy Rebibbia (no Hilton to nie był). Ale nadawało to całości tylko smaku i z perspektywy nie było trudnością, ale wartością dodaną. Moglibyśmy tak przez kolejne kilka stron opisywać (Sławek nawet napisał pamiętnik z podróży), ale teraz przejdziemy już do najważniejszego.

Ogromne przeżycie wspólnoty Kościoła – tak różnej, żywej, pulsującej, z wielu krajów, kontynentów, ras. Ale mającej wspólne korzenie, czerpiącej z tego samego Źródła i wyznającej tego samego Chrystusa. Tam dopiero doświadczyliśmy tej wielkiej różnorodności, która z perspektywy Polski i swojej parafii jest trudna do dostrzeżenia.

Rola świętych jako pośredników w relacji z Panem Bogiem i oraz obraz świadectwa wiary. To jest coś co dopiero odkryliśmy, a bardzo żywe jest w kościele włoskim. Tam w Rzymie, gdzie na każdym kroku są miejsca związane z obecnością, życiem, śmiercią świętych i męczenników. Oni wciąż dają świadectwo. I budują Kościół świadectwem swego ziemskiego życia jak i ciągłym wstawiennictwem za nami.

Życie Ewangelią – czerpanie z niej siły na co dzień, wsłuchiwanie się, co dzisiaj mówi do nas Chrystus i wcielanie jego nauki w życie, radość że towarzyszy nam w każdej chwili. To poczucie spokoju, bezpieczeństwa i harmonii, bo jest z Nami Pan i można mu powierzyć wszystkie troski i problemy dnia codziennego. Świadectwem życia ewangelią było dla nas spotkanie z kardynałem Krajewskim i audiencja u papieża Franciszka. Mamy pragnienie chociaż trochę zaczerpać z tego doświadczenia wiary.

Na koniec chcielibyśmy podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do organizacji tych rekolekcji, szczególnie Izie i Wickowi, księżom: Stasiowi i Zenkowi, parom animatorskim.

To było Boże Dzieło.

Kasia i Sławek
-----

Tego roku postanowiliśmy, że pojedziemy na rekolekcje ONŻ III. Myśleliśmy, że diecezja warszawska nie organizuje w tym roku trójki, więc myśleliśmy, że pojedziemy z jakąkolwiek inną diecezją. Podchodziliśmy do tego tematu spokojnie, bez emocji, po prostu wiedzieliśmy, że w tym roku musimy mieć „zrobioną trójkę”. Nagle dostajemy wiadomość od koleżanki, że nasza diecezja organizuje ONŻ III w Rzymie. Decyzja była szybka, od razu zadzwoniliśmy do organizatorów i zapisaliśmy się na rekolekcje w Rzymie. Już nie było tak spokojnie, były emocje, jedziemy do Rzymu. Nigdy nie byliśmy w Rzymie - a tu nie taki zwykły wyjazd, tylko rekolekcje. No i koszty - jak sobie poradzimy? Ale Pan Bóg o wszystko się zatroszczył i udało się, wyjechaliśmy.

Na początku to przejęcie, że jesteśmy w Rzymie, emocje z tym związane przeszkadzały nam wejść w duchowość rekolekcyjną. Ale Iza, Wicek i księża, którzy z nami byli napominali, aby pamiętać, że to są rekolekcje, a nie wycieczka do Rzymu. I udało się, zagłębiliśmy się w modlitwę (bo w domu ostatnio z naszą modlitwą było źle), wróciliśmy do dialogów małżeńskich, podążaliśmy drogą Piotra i Pawła i pierwszych chrześcijan. To były niesamowite wrażenia. I tak wchodząc w tę duchowość rekolekcyjną uświadomiłam sobie różne rzeczy. Niektóre oczywiste, znane, które sobie przypomniałam, a niektóre bardzo odkrywcze. Po spotkaniu z zakonem Małych Sióstr Jezusa dotarło do mnie, że Jezus przez swoje narodzenie w Betlejem, w ubogiej stajence uczynił zwykłe życie miejscem spotkania z Bogiem. Wiem, że to Bóg powinien kształtować naszą małżeńską wspólnotę. Bardzo ważne było dla mnie uświadomienie sobie, że należy dawać świadectwo przede wszystkim życiem, a jak trzeba to słowem. Odkryłam inne znaczenie dawania życia. Człowiek jest powołany do dawania życia. Nie chodzi tylko o potomstwo, ale o dawanie drugiemu człowiekowi życia, jakim jest Jezus (w gestach, znakach, okazywaniu zainteresowania, miłości). Uświadomiłam sobie również, że kiedy wyznajemy nasze grzechy, dajemy przestrzeń na działanie Bożego miłosierdzia.

Na rekolekcjach poczyniłam pewne postanowienia. Po pierwsze nie zaniedbywać modlitwy, Eucharystii i bycia z innymi. Nauczyć się dzielić z innymi też tym co lubię, co mi się podoba, dzielić się nawet, jeśli będzie bolało, albo jak powiedział kardynał Krajewski „dzielić się tak, żeby bolało”. Muszę pamiętać, że świątynia mojego małżeństwa należy do Boga. Ja jestem powołana do każdego dnia i nie należy przejmować się drobiazgami, głupstwami, tylko pamiętać, że celem jest Zmartwychwstanie i życie wieczne.

Lena Sasin
-----

W tym roku byłam na rekolekcjach ONŻ III stopnia w Rzymie. Pierwszy raz byłam uczestnikiem rekolekcji wraz z Domowym Kościołem. Przed wyjazdem miałam w związku z tym pewne obawy, ale na koniec byłam zachwycona. Rekolekcje są zawsze dla mnie szczególnym czasem, możliwością pogłębienia relacji z Chrystusem, oderwaniem się od codziennego życia, spraw i obowiązków.

Podczas rekolekcji doświadczyłam poczucia wspólnoty i budowania więzi poprzez rozmowy oraz inne formy, nie tylko z moimi rówieśnikami, ale także z osobami starszymi ode mnie, które założyły już swoje rodziny i pracują.

Wyjątkowe również było uczestnictwo we Mszy Świętej, codziennie w innym kościele, który miał związek z tematem dnia. Ponadto pozytywne przeżycia wzbudził we mnie kontakt z różnymi wspólnotami, to pokazało mi różnorodność i bogactwo kościoła.

Chwała Panu!

Z Bogiem,

Magda
-----

Jesteś tu:

Serwis wykorzystuje pliki cookies w celach wskazanych w polityce prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies, w zakresie odpowiadającym konfiguracji Twojej przeglądarki.

Polityka prywatności