Świadectwa, ORAR II Serpelice, 14-20.08.2017, moderator - ks. Mariusz Żołądkiewicz, Iza i Rafał Pytlakowie - para prowadząca

Nigdy dotąd z takim trudem nie dojechaliśmy na rekolekcje. Dolewanie płynu chłodnicowego zakończyło się awarią alarmu. Kiedy próbowaliśmy wypłacić pieniądze na opłatę za rekolekcje, okazało się, że wszystkie bankomaty w okolicy przestały działać. Jeżdżąc od jednego do drugiego, odczytując wciąż ten sam komunikat „bankomat nieczynny”, zastanawialiśmy się, jakie owoce mogą wyniknąć z tego czasu, skoro już na początku pojawiają się takie przeszkody.

Zobowiązanie dotyczące rekolekcji od momentu wstąpienia do kręgu było dla nas zniechęcające. W pamięci mieliśmy nieudane doświadczenia z oazą ruchu młodzieżowego, gdy piętnaście dni na przemian jedliśmy dżem i mortadelę. Z wyjazdem na OR I zwlekaliśmy ponad cztery lata. Krąg motywował nas i zachęcał, kolejne małżeństwa dzieliły się swoją radością i umocnieniem, lecz pozostawaliśmy na to zamknięci. Na OR I jechaliśmy z głębokim przekonaniem, że udział w rekolekcjach przyśpieszy naszą decyzję dotyczącą odejścia z kręgu. Stało się jednak inaczej. Pierwszy raz weszliśmy do Oazy i doznaliśmy umocnienia. Zostaliśmy przyjęci i zaakceptowani. Byliśmy pewni, że po takim doświadczeniu nic nie mogło pójść źle.
Gdy wyjechaliśmy, do domu zaopatrzeni w dobre chęci i wiedzę, już za bramą zgubiliśmy właściwą drogę. Codzienne życie: praca, dzieci, obowiązki - zaczęły przysłaniać Boga, kolejno pękały kolejne zobowiązania. Byliśmy zbyt źli na siebie by odprawić dialog małżeński, zbyt naburmuszeni, aby się razem modlić, a w końcu zbyt zirytowani by ze sobą rozmawiać. Powoli ustał namiot spotkania, a pustkę, która nastała, wypełnił internet, książki i miałka codzienność.

Na ORAR II do Serpelic przyjechaliśmy razem, ale jakby osobno. Temat zdawał się nie dotyczyć nas bezpośrednio, bo nie mieliśmy zostać animatorami w tym roku. Przyjęliśmy zatem postawę życzliwych słuchaczy. Jednak szybko okazało się, że rekolekcje, które miały być „techniczne” obfitują w momenty prowadzące do wzajemnego zbliżania się małżonków. Plan dnia był tak skonstruowany, że mimowolnie odrzucało się pożeracze czasu – internet, telefon, książkę. Byliśmy my, dzieci, inne rodziny oraz piękne, spokojne okolice, w których czas płynął wolno, tak że było miejsce na spacer i rozmowę. Wyciszenie i udział w codziennej Mszy św. sprawiały, że do naszych serc przebiło się Słowo. To pozwoliło nam usłyszeć o miłości: „Kiedy się kogoś kocha, chce się z nim spotykać”. Zaczęliśmy zadawać sobie pytanie: czy nadal siebie kochamy?

W świecie „poza Oazą” tak łatwo zagubić wszystko, co kiedyś zdawało się być oczywiste. W dniu ślubu nasza miłość wydawała się wieczna i silna, kilka lat potem przykryły ją wzajemne oskarżenia i rozpraszacze uwagi. Na ORAR II odkryliśmy, że zagubienie tych wartości jest pozorne. Świat zewnętrzny może nas wzajemnie od siebie oddalić, ale nie jest w stanie przekreślić sakramentu małżeństwa ani odłączyć od siebie tego, co stało się jednym ciałem.

Najważniejszym dla nas wydarzeniem podczas rekolekcji była modlitwa adoracyjna małżonków w kaplicy przed Najświętszym Sakramentem. Kwadrans przeznaczony dla nas upłynął szybko. Kiedy klęczeliśmy przed ołtarzem, znów byliśmy połączeni jak w dniu ślubu. Pragnęliśmy, aby ta adoracja nigdy się nie zakończyła i z takim pragnieniem wyjechaliśmy z Oazy. Zadając sobie pytanie: jak podtrzymać wzajemną bliskość i obecność Boga w codzienności, znów wróciliśmy do tego, co powinno być dla nas oczywiste. Jak w opowieści o pielgrzymie, który obszedł cały świat aby pojąć, że skarb miał ukryty w swoim ogrodzie, również my odkryliśmy, że depozytem Domowego Kościoła są zobowiązania, które zawierają lekarstwo na większość problemów i wątpliwości. W świecie, w którym kolejne małżeństwa rozpadają się i odchodzą, komplikując życie sobie i swoim dzieciom, trwanie przy sobie ma szczególną wartość. Jest to zadanie ponad siły, gdy nie zaprosimy Boga do naszego małżeństwa i rodziny. Walka o małżeństwo trwa w codzienności, w wytrwałym realizowaniu kolejnych zobowiązań i oczekiwaniu na kolejną Oazę.

Daria i Karol Modro
-----

W te wakacje uczestniczyliśmy w ORAR II organizowanym w sierpniu w Serpelicach przez Izę i Rafała Pytlaków.
Jesteśmy małżeństwem od 20 lat i mamy dwójkę dzieci. Przyjechaliśmy na rekolekcje z wielkim niepokojem i buntem w sercu, niejako "przymuszeni" przez parę prowadzącą. Bo fakt jest taki, że na rekolekcje nie jeździliśmy, mimo tego że w kręgu jesteśmy od lat 10. Dawno temu mieliśmy nieszczęście trafić na bardzo złą organizację na OR I, która mocno utrudniała skupienie na samej idei rekolekcji, a wręcz to uniemożliwiała - trudno mówić o skupieniu, kiedy trzeba jeździć do najbliższego dalekiego miasta po prowiant dla dzieci, bo w ośrodku nie starcza jedzenia dla wszystkich...
Chcemy się podzielić faktem najprostszym, który sami słyszeliśmy wielokrotnie: rekolekcje to święty, inny czas niż zwykły czas urlopu. Słyszeliśmy to nie raz, a mimo to zaskoczyła nas ta prawda, gdy do nas dotarła.
Bardzo dziękujemy Izie i Rafałowi, a także ks. moderatorowi Mariuszowi Żołądkiewiczowi, za organizację, profesjonalne przygotowanie wszystkiego, od treści konferencji po spersonalizowane tabliczki przy pokojach każdej rodziny.

Stan przed rekolekcjami: bunt wobec siebie nawzajem, niechęć do pojechania z mężem/żoną, dialogi małżeńskie nie na temat, mistrzostwo w nienazywaniu problemów po imieniu, cierpienie sobie zadawane. Pokusy, żeby odrzucić propozycję Izy i Rafała. Jednak miałam [Ola] poczucie, że to Pan do nas przemówił za ich pomocą, krótko mówiąc, jak małym dzieciom każe się zbierać, nie wygłupiać, i jechać na rekolekcje. Wszelkie opory przed pojechaniem, brak czasu na przegadanie (o fakcie dowiedzieliśmy się w momencie kiedy mieliśmy taki nawał obowiązków, że nie byliśmy w stanie tego, czy jedziemy nawet ustalić, nie mówiąc już o przemodleniu), fakt, że będziemy z ludźmi których nie znamy, fakt, że łazienki nie ma w pokoju, fakt nareszcie najistotniejszy, że po co jechać - Pan Bóg to wszystko cierpliwie pousuwał. Pokazał nam, że nie raz jeździliśmy w świat bez łazienki i było fajnie - więc to nie jest powód. Pokazał, że nie jedziemy sami, tylko niemal połowa uczestników to małżeństwa z naszego kręgu i rejonu - znane nam z parafii. Dał poznać w końcu poprzez zesłanie mi [Oli] głębokiego przeświadczenia, że temat rekolekcji nie jest istotny (choć o tyle był istotny że to ORAR II, a nie OR, i trwał 6 dni, a urlopy potrzeba było tylko 4, więc przeszkoda typu potrzeba dłuższego urlopu też zniknęła), bo On sam będzie do nas mówił - i czeka na nas.

I przemówił. Doświadczyliśmy niezwykłego rozdwojenia: my jako małżeństwo na konferencjach na temat roli naszej jako animatorów rodzin, animatorów kręgów, na koniec animatorów posług w Ruchu i całym Kościele, dyskutujący i rozmawiający w kręgach - to były owocne spotkania i jak to konferencje - rzeczowe i w bardzo klarowny sposób przedstawiane. Na wszelkie wątpliwości niezastąpiony ks. Mariusz odpowiedział i umocnił, za co chwała Panu. Ujrzeliśmy jak na dłoni nasze zaniedbania wobec siebie i kręgu, a jednocześnie poczuliśmy się zmotywowani do pozytywnej zmiany.
Równolegle jednak trwała nasza wewnętrzna przemiana. Każde z nas, jak dobrze wiedzieliśmy choć baliśmy się przyznać przed sobą samym, przyjechało na rekolekcje z własnym problemem. I każdego dnia w czasie Namiotu Spotkania, Jutrzni, Eucharystii, modlitw w ciągu dnia, w końcu przez naszego 8-latka, który chłonął jak gąbka ducha rekolekcji (wielkie brawa i gorące podziękowania diakonii wychowawczej za ich bardzo ciężki wysiłek w ogarnięciu i zainteresowaniu dzieci w wieku od 6-mcy do 10 lat!) Pan cierpliwie jak kropla drążąca skałę odzierał nas z bielma, które przeszkadzało nam widzieć nasze problemy. Dlatego śmialiśmy się na koniec, że w zasadzie temat rekolekcji był drugorzędny - równie dobrze mógł być jakikolwiek inny, bo to co przeżyliśmy z mężem było wprost od Pana, a nie wynikało z tematu. Tak więc trwaliśmy, walcząc z problemami w sobie i walcząc z małżonkiem, kolejne dni rekolekcji, zastanawiając się jak Pan zamierza nas uleczyć przy takim buncie. Ponieważ to cały czas wydawało się niemożliwe, a zwłaszcza dla Oli niezwykle trudne rozproszenia przy modlitwie uniemożliwiające często skupienie się, pozostało czekać i ufać, coś co nam przychodzi zawsze z ogromną trudnością.

Pierwszą kulminacją był dialog małżeński i nasza pierwsza modlitwa małżeńska, a potem nasz modlitwa przed Najświętszym Sakramentem dokładnie o północy. Umocniły nas i pomogły w postanowieniu o trwaniu w modlitwie małżeńskiej, doprowadziwszy do wielkiej szczerości i otwartości w mówieniu o naszych wadach oraz do wzajemnego przebaczenia. Ale to było za mało. Drugą kulminacją była godzina świadectw, ostatni moment rekolekcji, gdzie usłyszałam wewnętrzny głos że mam [Ola] mówić pierwsza świadectwo (zazwyczaj w czasie jakiegokolwiek dzielenia ułatwiam sobie zadanie prosząc męża aby zaczął pierwszy. Tak miało być i tym razem). Ten głos był ogromnie silny i nakazujący. Mówienie świadectwa było i jest dla mnie ogromnie trudne, a do tego zostało mi powiedziane w duchu, że muszę przedstawić wszystko co przeżyłam, bez owijania w bawełnę i pięknych słówek, które sobie wcześniej ułożyłam, zresztą pięknych zgodnie z prawdą, ale niekompletnych. Ogromnie trudne zadanie - Panie, czemu tego wymagasz? Dlaczego ja? Dlaczego ja pierwsza przed Olkiem? I pewność, że tak mam zrobić. Wiem iż fakt, że to zrobiłam zawdzięczam tylko Panu - pomodliłam się o ciszę (maluchy na sali już się niecierpliwiły, dzieci za oknem krzyczały w zabawie - nasze dzielenie przypadało na koniec grupy, czyli wszystko to trwało już sporo czasu. To wszystko Pan usunął na bok. Miałam ciszę.) i o pokój w sercu. A potem dostałam siłę, żeby się podzielić tym, czym nigdy się nie dzieliłam na naszym kręgu, nawet w rodzinie, zamykając się tym samym na modlitwę wspólnoty i Boże miłosierdzie, czyli faktem niepłodności.
Mamy dwójkę dzieci, ale od lat bezskutecznie czekamy na kolejne, i ten ból narastał we mnie, wraz z tym wielka niezgoda i bunt wobec woli Bożej. Nie wiem do końca, co mówiłam, ale na pewno powiedziałam o tym - a dlaczego miałam mówić pierwsza dowiedziałam się jak Olek zaczął swoje świadectwo. Dla mnie było ono wstrząsem - widziałam po raz drugi, może trzeci w życiu, jak mój elokwentny i pewny siebie mąż płacze. Wtedy zrozumiałam że moim świadectwem Pan się posłużył, żebym pomogła Olkowi, a jego świadectwo było dla mnie wstrząsem i jednocześnie umocnieniem. Nagle wszystkie nasze postanowienia rekolekcyjne, które zdążyliśmy podjąć - przestały być po ludzku trudne. Uwierzyłam - uwierzyliśmy oboje - że Pan nas odmienił.

Wróciliśmy odnowieni i pewni, że zadziałał tu Pan. Po takim długim wstępie mogę powiedzieć tylko tyle, że zamierzamy pracować dalej nad naszym świadectwem poprzez - po prostu - powrót do rzetelnie wypełnianych zobowiązań, i do pracy nad sobą i wsparcia siebie nawzajem i naszych współbraci. Uznaliśmy, że to będzie najlepsze świadectwo po tym, jak opadną emocje i dogoni nas życie codzienne - czyny, a nie słowa. Ufamy Panu, że nas w tym postanowieniu nie opuści.

Z Panem Bogiem,

Aleksandra i Aleksander Lipowscy
-----

Świadectwa, OR I Serpelice, 15-31.07.2017, moderator ks. Adam Wyszyński, Agata i Jacek Skoneczni – para prowadząca

Na początku rekolekcji prowadzący nasz krąg prosił, abyśmy wypisali oczekiwania z jakimi przyjechaliśmy. Nie miałam wątpliwości co było moim największym problemem i z czym przychodzę do Pana Boga. Bardzo się bałam życia, bałam się jutra i trudno było mi zawierzyć Bogu. Strach wynikał z moich problemów zdrowotnych. Stwardnienie rozsiane na które choruję jest nieprzewidywalne, a już teraz w dużym stopniu jestem zdana na pomoc innych. Dlatego bałam się pogorszenia, które zawsze może nastąpić. Miałam też problem z Najświętszym Sakramentem, w ogóle go nie rozumiałam. Pod wpływem rozmowy z koleżanką z kręgu rekolekcyjnego zachęciłam się do modlitwy poprzez uwielbienie. Na początku przychodziło mi to bardzo ciężko, ale po chwili otworzyło mnie to na cud Najświętszego Sakramentu. Pomyślałam sobie: jeśli Bóg stworzył wszystko, jeśli uzdrawia, jeśli Jego Syn poświęcił swoje życie dla naszego zbawienia, jeśli nieraz widzę Jego namacalne działanie w moim życiu, to On rzeczywiście jest w Najświętszym Sakramencie.

Bardzo mocno oboje przeżyliśmy małżeńskie czuwanie. Moje przemyślenia, nocne czuwanie oraz szkoła modlitwy kleryka Tomka (o Najświętszym Sakramencie) sprawiło, że poczułam ogromną bliskość Boga. Po kilku dniach rekolekcji zaczęła mi drętwieć i sztywnieć lewa noga. W normalnych warunkach pewnie skończyło by się to pobytem w szpitalu. Oddałam to Bogu. Tak samo było na Kalwarii Podlaskiej, która jest wiernym odwzorowaniem Drogi Krzyżowej w Jerozolimie. Jednorazowo jestem w stanie przejść ok 300 m i to po równym terenie, a tu jeszcze ta noga, ale dałam radę! A pod koniec wyjazdu noga sama przestała szwankować. Zrozumiałam, że z perspektywy życia wiecznego "złe rzeczy", które nas spotykają: choroby, śmierć bliskiej osoby, utrata pracy nie są „złe”, to możliwość, którą możemy wykorzystać dobrze lub źle, zbliżając się lub oddalając od Boga. Miałam też strach przed ponownym otwarciem się na dar macierzyństwa. I tu poddałam się woli Bożej. Bardzo dziękuję Bogu za wszystkie dary, przemyślenia i przesłania, które przyniosły mi te rekolekcje. Staram się oddawać Bogu swoje problemy i radości, już tak się nie boję, a w sercu czuję spokój.

Chwała Panu!

Alicja


W Domowym Kościele jesteśmy od 1,5 roku. Wcześniej nie należeliśmy do żadnej wspólnoty. Dopiero uczymy się wdrażać poszczególne zobowiązania w nasze życie. Były to nasze pierwsze długie rekolekcje. Przed rekolekcjami w głowie często pojawiało się pytanie "czy to aby na pewno nasza droga?".

Teraz wiem, że obecnie dla mnie i mojej rodziny jest to najlepsza droga jaką możemy podążać.

Na rekolekcjach poczułem wielką miłość Boga, nauczyłem się doceniać każdy uśmiech i każdą łzę. Doświadczyłem cudownej ciszy, przed którą uciekałem przez wiele lat.

Dziękuję.

Tomek

-----

Rekolekcje uzmysłowiły nam wielką wagę i konieczność codziennej modlitwy osobistej (Namiotu Spotkania) oraz czytania Pisma św. Codzienna walka z własnymi wcześniejszymi przyzwyczajeniami, aby znaleźć czas na te ważne formy modlitwy osobistej, a także na podzielenie się ze sobą naszymi spostrzeżeniami wynikającymi z niej podczas codziennej modlitwy małżeńskiej, bardzo zbliżają nas do Boga oraz do siebie nawzajem.

Poza powyższymi bardzo ważnymi elementami, które pamiętamy z rekolekcji były:
- Droga Krzyżowa, w której mogliśmy przyjrzeć się naszemu życiu małżeńskiemu w świetle Drogi Pana Jezusa
- modlitwa wstawiennicza, kiedy czuliśmy ducha wspólnoty, kiedy wszyscy modliliśmy się za siebie nawzajem i doświadczaliśmy mocy modlitwy Kościoła.

Monika i Marcin Kosiorkowie
-----

Rekolekcje w Serpelicach były dla nas czasem, który przeżyliśmy z radością i z taką samą radością wracamy do nich we wspomnieniach. Przede wszystkim, mimo początkowych trudności udało nam się w końcu odbyć OR I. Dla nas "małym" cudem jest to, że nie musieliśmy wracać do Warszawy z jakimś nagłym wypadkiem, a co więcej jesteśmy bardzo pozytywnie zbudowani, jeśli chodzi o perspektywę kolejnych rekolekcji.

Każde wydarzenie, każde spotkanie przyniosło lub przyniesie w przyszłości swój owoc. Bardzo budujące było dla nas doświadczenie wspólnoty jaką była oaza, czerpanie z doświadczenia życia i wiary wszystkich uczestników. Szczególnie mocno odczuliśmy spotkanie z parą, która opowiadała nam o swoim wieloletnim "stażu" w DK oraz o tym, czego doświadczyli jako rodzina w związku z byciem we wspólnocie. Następnego dnia odbył się dzień wspólnoty w Sanktuarium w Leśnej Podlaskiej, przy okazji którego mieliśmy okazję przybliżyć sobie osobę św. Charbela. W kontekście świadectwa z dnia poprzedniego odczytaliśmy to jako wyraźny znak dla nas. Za sprawą dalszego przebiegu rekolekcji, w szczególności modlitwy wstawienniczej, nasze serca po raz pierwszy od urodzenia naszego syna, który jest poważnie chory, otworzyły się na modlitwę o Jego cudowne uzdrowienie, właśnie za wstawiennictwem św. Charbela. Do tej pory żadne z nas nie było w stanie uwierzyć, że wola Boża może się spełnić w życiu naszego dziecka nie tylko przez trudy i cierpienie, ale że Bóg może udzielić mu łaski uzdrowienia. Modlimy się o to wytrwale, ale w duchu pokoju, wspominając fragment z Ewangelii Jana, który otrzymaliśmy podczas modlitwy wstawienniczej: "Przechodząc obok ujrzał pewnego człowieka, niewidomego od urodzenia. Uczniowie Jego zadali Mu pytanie: «Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomym - on czy jego rodzice?» Jezus odpowiedział: «Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale [stało się tak], aby się na nim objawiły sprawy Boże” (J 9, 1-3).

Chwała Panu!

Iza i Jacek Przygodowie
-----

Świadectwo, OR II Białogóra, 15-31.07.2017, moderator - ks. Piotr Zeremba, para prowadząca - Magda i Andrzej Jurewiczowie

Od dłuższego czasu wiedzieliśmy, że Bóg wzywa nas do odbycia Exodusu nad morzem. Droga do tego była ciężka, ponieważ nasza diecezja nie organizowała oaz w tym regionie Polski, ale tym razem się udało. Przeżyć Exodus nad morzem, doświadczyć siły wiatru, mocy wspólnoty dźwigającej wózki można tylko tutaj.
Podczas tych rekolekcji okazało się, że plany Boga wobec nas, mimo że niepozbawione trudności, zbliżają nas do siebie w małżeństwie, otwierają nas wewnętrznie na bliźnich, dodają miłości w sercu, ale wymagają również od nas poświęceń.

Marcin:
Moim exodusem było obnażenie się w prawdzie przed żoną: Bóg poprzez ciężką chorobę mamy skłonił mnie do całkowitego otwarcia się podczas dialogu małżeńskiego, co spowodowało ogromną ulgę mojej żony.
W czasie trwania oazy Pan dodawał mi odwagi do posługi liturgicznej, eucharystycznej a nawet do zaśpiewania psalmu. Obecność Najwyższego widoczna była w każdej sferze życia (odnalezienie złotych kolczyków, utopionych zabawek dzieci), ale przede wszystkim w naszych dzieciach, które dały nam skorzystać ze wszystkich punktów planu rekolekcji, nawet z nocnego Exodusu. Nauka wypływająca z konferencji uświadomiła mi również wagę odpowiedzialności ojcowskiej: to że dzieci postrzegają Boga przez pryzmat ojca i jego zachowań.

Renata:
Moim największym odkryciem podczas tych rekolekcji, było uświadomienie sobie, że Bóg wzywa mnie do uwielbienia za wszystko co mnie spotyka w życiu, w tym za trud, za słabości, za niepowodzenia, za nieprzyjaciół. Nie prośmy, a dziękujmy i uwielbiajmy, a Bóg się o nas zatroszczy. Słowa, które od pierwszych dni towarzyszyły mi nieustannie w każdym momencie, w którym mogło coś pójść nie tak, to modlitwa ks. Dolindo „Jezu, Ty się tym zajmij” i za każdym razem się udawało.
Zrozumiałam dogłębnie sens przesłania, abym kochała swoje dzieci, tak jak Bóg ukochał mnie i po raz kolejny przypomniałam sobie, że nasze dzieci nie są naszą własnością, a darem Boga danym nam na chwilę. Podczas Namiotu Spotkania Pan wezwał mnie do podjęcia Krucjaty Wyzwolenia Człowieka w konkretnej intencji, choć jeszcze na początku rekolekcji twierdziłam z całą stanowczością, że nie jest to moja droga do wyzwolenia.

Organizacja oazy jest sama w sobie świadectwem, a biorąc pod uwagę problemy istniejące przed nią, tym bardziej widać, że Bóg zatroszczył się o każdy ich szczegół.

Chwała Panu!

Renata i Marcin Osieccy

Świadectwa, ORAR II Straszyn, 8-13.07.2017, moderator ks. Dominik Koperski, para prowadząca – Justyna i Darek Piekarkowie

Gdy zbliżał się czas rekolekcji średnio chciało nam się jechać. Po całym roku pracy chcieliśmy spędzić czas wolny raczej na odpoczynku, gdzieś nad wodą czy w górach. Gdy przyjechaliśmy, nie staraliśmy się chłonąć, nie otworzyliśmy się w pełni. Jednak już krótko po rozpoczęciu rekolekcji, okazało się, że Pan Bóg zaczął natychmiast działać, nie czekając, aż my się „rozkręcimy”.

Przyjechaliśmy na rekolekcje z różnymi pytaniami i troskami dotyczącymi zarówno naszego kręgu, jak i naszych spraw osobistych, rodzinnych. Sukcesywnie każde spotkanie, konferencja, Eucharystia, zdanie usłyszane na korytarzu zaczęły udzielać nam odpowiedzi na nasze pytania.

Pan Bóg działał. Czuliśmy to wyraźnie! Już na samym początku powiedział „… ja was wybrałem, a nie wyście mnie …”

Nasze spojrzenie na zobowiązania bardzo się zmieniło. Są to dary, narzędzia służące do rozwoju duchowego, do budowania relacji z Panem Jezusem. Spotkania w kręgu służą niejako zdaniu relacji z naszych postępów, z naszej pracy przez cały miesiąc. Poczuliśmy również wartość trwania we wspólnocie, nawet gdy nie jest to łatwe. Rekolekcje są dla nas jak ładowanie akumulatorów. Człowiek w codzienności się zapędza, zapracowuje, zabiega, rozleniwia w wierze, a rekolekcje pozwalają na nowo wszystko sobie poukładać.

Są niewypowiedzianym darem, aby się „naładować”.

Paulina i Arek Regulscy
-----

Rekolekcje były dla nas szkołą życia chrześcijańskiego. Wiele dobrego Pan Bóg w nas zdziałał.

Od dłuższego czasu miałem trudności ze zrozumieniem właściwego znaczenia tekstu z Ewangelii: „Wszystko co uczyniliście jednemu z tych braci Moich najmniejszych, mnieście uczynili” (Mt 25, 40b) „Wszystko czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście mnie nie uczynili” (Mt 25, 45b). Dopiero podczas rekolekcji Pan pozwolił mi pojąć te słowa. Kiedy Iwona otrzymała bardzo nieprzyjemny telefon z pracy, po którym przeżywała i cierpiała i ja przeżywałem i cierpiałem razem z nią, to wtedy uświadomiłem sobie znaczenie powyższych słów Ewangelii. Oprócz tego zrozumiałem, że animatorem jesteśmy nie tylko w kręgu, ale także w rodzinie i wszędzie tam, gdzie jesteśmy posłani przez Boga. Zrozumiałem również to, że do Boga prowadzimy innych poprzez naszą postawę, świadectwo naszego życia.

Michał

Na rekolekcjach dotykam swojej nicości, kruchości. Uświadomiłam sobie głębsze znaczenie roli animatora. Już teraz wiem, że animatorem mogę być wszędzie: w rodzinie, w pracy, we wspólnocie, tam gdzie mnie Bóg posyła. Wiem też, że pierwszym animatorem jest Jezus i w Nim zawiera się znaczenie roli animatora.

Poprzez świadectwo o KWC pary moderatorskiej – Justyny i Darka zobaczyłam po części, jak Bóg działa w naszym życiu (moim i Michała). My również należymy do KWC. Wcześniej nie widziałam, a na tych rekolekcjach zobaczyłam niektóre owoce naszej modlitwy i bycia w Krucjacie Wyzwolenia Człowieka.

Oprócz tego w trzecim dniu rekolekcji miałam dwa telefony: jeden o poważnie chorym Michałku (chrześniaku mojego męża), a drugi z pracy. Pani dyrektor była na mnie zła, że nie przyszłam do pracy. Nie podpisała mi wniosku urlopowego. Powiedziała, że chce do tej rozmowy jeszcze wrócić. Boję się, że mnie zwolni z pracy. Z jednej pensji byłoby nam ciężko wyżyć. Bardzo się wtedy zdenerwowałam, do tego stopnia, że nie mogłam się skupić na konferencji prowadzonej prze ks. Dominika. Modlitwa i wsparcie psychiczne Justyny i Darka oraz modlitwa ks. Dominika i wspólnoty rekolekcyjnej napełniły mnie radością i spokojem, co spowodowało, że bez problemu przeżywać kolejne dni rekolekcji. To doświadczenie zamieniliśmy z Michałem na modlitwę. To nas do siebie jeszcze zbliżyło i ubogaciło nas duchowo. Myślałam nawet, żeby przerwać rekolekcje ze względu na pracę, ale zrozumiałam, że Pan Bóg dopuścił pomyłkę pani kierownik, która układała plan pracy na dyżur wakacyjny i nie umieściła mnie w drugim tygodniu dyżuru, bo chciał nas ubogacić swoją miłością na tych rekolekcjach. Nie żałujemy, że przyjechaliśmy na te rekolekcje. Jesteśmy wdzięczni Panu Bogu za dar rekolekcji, za trudne doświadczenia, za ludzi, z którymi było nam dane wspólnie modlić się, przezywać ten czas.

Dziękujemy ks. Dominikowi za ofiarną posługę podczas rekolekcji, za postawę życiową. Dziękujemy parze moderatorskiej, Justynie i Darkowi, za świadectwo życia. Za pomoc psychiczną i duchową w chwili załamania. Za modlitwę za mnie, za Michałka i jego rodziców. Dziękujmy, że pozwoliliście nam doświadczyć i bardziej zrozumieć co to znaczy być we wspólnocie i być animatorem. Na własnej skórze mogliśmy doświadczyć tego w teorii i praktyce. Dziękujemy Wam za posługę, życzliwość i dobroć. Dziękujemy animatorom i diakonii wychowawczej za przykład życia, posługę, życzliwość. Dziękujemy wszystkim uczestnikom za modlitwę, świadectwo życia, za otwartość i życzliwość.

Iwona
-----

Lubimy spędzać wakacje sami organizując sobie czas. Dlatego podjęcie decyzji o wyjeździe na rekolekcje, w czasie których czas jest zorganizowany i trzeba go spędzać z innymi, zawsze budzi w nas pewien opór. Tym razem było nam jednak łatwiej, gdyż wraz z nami na te same rekolekcje miały pojechać inne małżeństwa z naszego kręgu.

Po powrocie do domu możemy stwierdzić, że to była bardzo dobra decyzja, a czas spędzony w Straszynie okazał się owocny duchowo. Pokój Pański i zaufanie Duchowi Świętemu jakie emanowały z posługi ks. Dominika i wszystkich par animatorskich udzieliły się także nam, pozwalając skupić się na przeżywaniu rekolekcji. Nie przeszkodził nam w tym nawet fakt, że nasz trzyletni synek złamał rękę już drugiego dnia.

Zrozumieliśmy na czym polega rola animatora zarówno w naszym życiu osobistym i rodzinnym, jak i w pracy kręgu. Konferencje i świadectwa uczestników unaoczniły nam jak ważna w życiu chrześcijanina jest postawa służby i gotowość przyjęcia odpowiedzialności za rozwój duchowy innych. Do tej pory nasz udział w Ruchu charakteryzowała głównie postawa przyjmowania darów wynikających z uczestnictwa w Domowym Kościele. Obserwowanie jak wielkie owoce przynosi zaangażowanie pary moderatorskiej i par animatorskich pokazało nam, że dawanie przynosi większą radość niż branie. Zrodziło też w nas pragnienie i gotowość większego zaangażowania się w dzieło Domowego Kościoła. Powierzamy to pragnienie Duchowi Świętemu, który jest pierwszym animatorem.

Głęboko przeżyliśmy dialog małżeński oraz małżeńską modlitwę wstawienniczą, które pozwoliły nam zbliżyć się do Boga i siebie nawzajem. Chcielibyśmy bardzo by także inne małżeństwa, w szczególności te w naszej rodzinie, mogły przeżyć podobne doświadczenie.

Dziękujemy Bogu i wszystkim uczestnikom za ten czas pełen radości i duchowe „ładowanie akumulatorów”.

Chwała Panu!

Karolina i Kamil
-----

Świadectwo, ORAR I Serpelice, 7-13.08.2017, moderator ks. Henryk Bartuszek, para prowadząca Małgorzata i Grzegorz Flisowie

Jesteśmy małżeństwem od siedemnastu lat, od pięciu lat należymy do Domowego Kościoła. Przez ten czas towarzyszyła nam świadomość, że DK to bardzo dobra droga dla małżonków, którzy chcą budować jedność w małżeństwie i rodzinie, duchowo wzrastać, razem podążać na drodze wiary do zbawienia. Rekolekcje bardzo jasno pokazały nam, że mimo tej świadomości dosyć powierzchownie, bez większego zaangażowania wchodziliśmy w kolejne etapy naszej formacji. Można powiedzieć, że byliśmy dobrymi słuchaczami, ale przede wszystkim „biorcami” tego, w czym dane było nam uczestniczyć.

W czasie rekolekcji na nowo odkryliśmy charyzmat Ruchu Światło-Życie. Towarzyszyła nam myśl, że to droga wymagająca, ale w wypełnianiu zobowiązań DK jest wielki sens i wartość dla naszej rodziny. Pan Bóg mówił do nas nie tylko w czasie konferencji, katechez i kazań, ale także przez inne osoby, przez ich dzielenie się swoim życiem. Poruszyły nas świadectwa innych uczestników rekolekcji. Niejeden raz słysząc, co dokonało się w ich sercach w czasie tych dni, pojawiła się refleksja, iż jest to także nasze doświadczenie.

W nas zrodziło się pragnienie stawania się Nowym Człowiekiem na wzór Chrystusa Sługi, otwarcie się na Ducha Świętego, na jego dary i charyzmaty.

Na drzwiach naszego pokoju w ośrodku rekolekcyjnym widniał napis „Światło i życie musi stać się w nas nierozdzielną całością” [ks. F. Blachnicki]. O tych słowach chcemy szczególnie pamiętać. Słowo Boże – światło chcemy przyjąć jako słowo życia, bo domaga się wcielenia w życie, oddania mu życia. „Kto idzie za mną nie będzie chodził w ciemnościach, lecz będzie miał światło życia” [J 8,12].

Dzielimy się tym, co Pan Bóg dokonał w nas w czasie tych rekolekcji, by wyrazić wdzięczność Bogu i oddać Mu chwałę.

Dziękujemy parze prowadzącej, parze animatorów za ich trud i wielkie zaangażowanie w posługę, wszystkim uczestnikom za to, co wnieśli do naszego życia. Dziękujemy Diakonii Wychowawczej, bo dzięki temu, że nasza trzyletnia Amelka była zaopiekowania, my w pełni mogliśmy korzystać ze wszystkich punktów programu rekolekcyjnego.

Niech będzie uwielbiony Pan Bóg za to, co dla nas przygotował i ofiarował nam w czasie tych rekolekcji.

Dorota i Mariusz Rawscy

Jesteś tu:

Serwis wykorzystuje pliki cookies w celach wskazanych w polityce prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies, w zakresie odpowiadającym konfiguracji Twojej przeglądarki.

Polityka prywatności