Świadectwo z Nałęczowa

ALLELUJA!

Mam na imię Ania. Dla mnie największym doświadczeniem rekolekcji ewangelizacyjnych w Nałęczowie byto przeżywanie tego wszystkiego, co dał nam Pan, razem z własnym mężem, doświadczenie prawdziwej jedności małżeńskiej przed Bogiem i z Nim, i dla Niego. Wcześniej obawiałam się, jak Jacek (mój mąż) te rekolekcje przyjmie. Mąż zaskoczył mnie bardzo i to niezwykle pozytywnie juz na wstępie, gdy zdecydował się, abyśmy pojechali – bałam się, ze będzie podawał argumenty przeciw np. brak własnego auta, maleńkie dziecko itp, ale Jacek nie protestował i Jego otwartość na wyjazd mnie zaskoczyła. Dało mi to dużo do myślenia, ale w swoim sceptycyzmie stwierdziłam, że może on pojedzie, bo to tylko 2 dni i jak będzie źle, to zyska pretekst, by więcej na rekolekcje nie dać się namówić – brak zaufania do własnego męża wyszedł ze mnie. Te rekolekcje podarowaliśmy sobie przed wyjazdem, jako prezent na 8 rocznicę ślubu Uśmiech
Duże wrażenie na mnie zrobiło świadectwo małżeństw, które mówiły o trudnościach przed wyjazdem na rekolekcje, o jakiś kłótniach rodzinnych itd. – u nas pierwszym „zgrzytem” okazało się to, że rodzice moi dostali przydział na wyjazd do sanatorium i zostaliśmy bez samochodu. Na szczęście przyjaciele z kręgu zgodzili się nas zawieść, ale i tu powstał następny „zgrzyt”, bo na dzień przed wyjazdem, okazało się, że wszyscy nie mieścimy się w aucie. I tę przeszkodę pokonaliśmy, ale na miejscu znowu nachodziły mnie złe myśli, bo w domu rekolekcyjnym było zimno, rodzaj jedzenia mi nie pasował, cena rekolekcji wydała się wygórowana w stosunku do warunków, drażnił mnie kontakt z innymi przeziębionymi dziećmi, brak wolnego czasu itd. – znów były przeszkody, przesłaniające chwilowo sens i cel rekolekcji.  W takich chwilach powtarzałam sobie „że im większy trud tym większe owoce rekolekcji”.  
Najbardziej poruszająca dla mnie była otwartość i szczerość w wypowiedziach małżeństw i pojedynczych małżonków. Widziałam w ich wypowiedziach odbicie wielu swoich problemów i jakoś to mnie pocieszało, umacniało, dawało nadzieję do walki na przyszłość po powrocie do domu.
Bardzo przeżyliśmy modlitwę wstawienniczą i byliśmy wzruszeni, gdy wspólnota modliła się w naszej intencji. Jeszcze mocniejszym doznaniem był moment, gdy ksiądz nad każdym małżeństwem modlił się z Najświętszym Sakramentem – doświadczyliśmy przejmującej bliskości Boga w naszym małżeństwie – łzy szczęścia, spojrzenie sobie w oczy – niezapomniane! Ogromne wrażenie na mnie zrobiło też wyznanie przed przyjęciem Komunii Św., że Jezus jest moim Panem i Zbawcą. Wypowiedziane to z zaufaniem, otworzenie serca na Boże działanie, poddanie się woli Pana, całkowite osiągniecie wewnętrznego pokoju, umocnienie wewnętrzne ducha i wyciszenie.
Synek różnie się zachowywał przez te dwa dni rekolekcji, ale podczas wszystkich ważnych wydarzeń spokojnie spał w wózeczku:)
Mojemu mężowi rekolekcje też się podobały i już zastanawiamy się nad wyjazdem wakacyjnym na dłuższe rekolekcje:)
Wcześniej w niedzielę chodziliśmy na różne Msze Święte, tzn. mąż szedł sam bezpośrednio po pracy, a ja z dziećmi na Mszę w naszej parafii – tak było nam po prostu wygodniej, jakoś czas w ten sposób zaoszczędzaliśmy, ale od powrotu z rekolekcji postanowiliśmy to zmienić i razem chodzić na Msze do naszej parafii.
Zobaczyliśmy, że dużo pracy czeka nas w modlitwie małżeńskiej ,bo razem modlimy się wtedy, gdy idziemy spać o tej samej porze, a gdy o innych porach zasypiamy, to wspólnej modlitwy nie było.
Rekolekcje potwierdziły sens dawania świadectwa swojej wiary, choć miałam chwile zwątpienia, gdy niektórzy przyjaciele powiedzieli, że sobie tego nie życzą bo wiara to prywatna sprawa każdej osoby itd. Rekolekcje dały mi większą odwagę.

Na rekolekcjach robi się postanowienia dotyczące uporządkowania różnych spraw w swoim życiu – ja zaczęłam od porządków w dziecinnych zabawkach, których nie sortowałam od kilku lat – od czegoś trzeba zacząć zwalczając lenistwo:) Chwała Panu!

Ania i Jacek