ORAR II Kamianna, 22-28.01.2012 – świadectwo Moniki i Błażeja Chodarcewiczów

OSTATNI DZIEŃ

Dotąd Pan Jezus przychodził do nas raczej „w lekkim powiewie”. Do ostatniego dnia rekolekcji zapowiadało się, że tym razem będzie podobnie. Ale nadszedł TEN dzień…

Ale zacznijmy od początku. Pomysł wyjazdu na rekolekcje w ferie zrodził się w naszym kręgu macierzystym. Wszystkie pięć małżeństw jednogłośnie wyraziło chęć uczestniczenia w ORAR II stopnia. Kropkę nad „i” postawił nasz opiekun kręgu, ks. Henryk Bartuszek, który zgodził się pełnić w czasie rekolekcji funkcję moderatora. Pojawiły się kolejne, chętne do wzięcia udziału w rekolekcjach, małżeństwa. Na czele naszej załogi, jako para prowadząca, stanęli Monika i Radek Galbarczykowie. Wieczorem dnia 22.01.2012 wszyscy spotkaliśmy się w przecudownej krainie śniegu i miodu, zwanej Kamianna, w Beskidzie Niskim.

Czas rekolekcji mijał nam, jak zwykle, bardzo spokojnie i radośnie. Cała diakonia rekolekcyjna służyła wspólnocie na medal. Cóż dziwnego, jechaliśmy przecież z ks. Henrykiem oraz Moniką i Radkiem… To było do przewidzenia. Zaskoczyły nas jedynie bardzo dobre warunki żywieniowo-mieszkaniowe i że w ośrodku było ciepło.

Ostatniego dnia rekolekcji dokonała się w nas nieprzewidziana burza, poczuliśmy się jak na Morzu Galilejskim. Różne myśli, sytuacje i zasłyszane słowa zaczęły pasować do siebie jak w układance. Doświadczyliśmy miłości Bożej i światła.

Najpierw poczuliśmy geniusz Domowego Kościoła. Zachwyciliśmy się, jak bardzo ta droga formacji pomaga w życiu codziennym. Przypomnieliśmy sobie o cechach dobrego animatora, o których rozmawialiśmy na konferencji. Olśniło nas, że dotyczą one nie tylko pary animatorskiej, ale są kluczem w komunikacji z kimkolwiek i kiedykolwiek. W życiu zawodowym doświadczałam ostatnio niezrozumienia. Miałam przecież wiele świetnych, kapitalnych wręcz pomysłów, a współpracownicy ich nie podchwytywali. Myślałam sobie: „Ludzie, co jest grane! Nie rozumiecie! To jest przecież genialne!”. W efekcie budziła się we mnie frustracja i głębokie zwątpienie. A przecież to jest tak jak z kręgiem DK, lepiej go ciągnąć niż pchać. Trzeba dać ludziom czas, uszanować ich tempo i pozwolić na realizowanie przeznaczonego im planu życia.

Druga rzecz tyczy się naszego małżeństwa. Właśnie tego ostatniego dnia rekolekcji uświadomiliśmy sobie wyraźnie, że sprawy osobowościowe, z którymi zmagaliśmy się przez całe 8 lat trwania naszego małżeństwa, a które nie pozwalały nam żyć w pełnej jedności, niewiele posunęły się naprzód. Pomyślałam: „Panie Boże, mamy przez koleje 8 lat zmagać się ze sobą, by w efekcie zrobić kolejny, mały kroczek. Tak szkoda mi czasu!”. I przyszło owo światło. Czegóż mogliśmy się spodziewać, polegając na sobie?!? Człowiek bez Boga potrafi zaskakująco niewiele. Od tego momentu modlimy się co dzień, rozważając wspólnie Słowo Boże. Oddajemy Bogu swoje życie, niech nas zmienia lub uzdalnia do pełnej akceptacji tego, co nam przeszkadza.

Uświadomiliśmy sobie również, że Bóg mówi do nas cierpliwie i wytrwale. Czasami czeka aż zasiane słowo zaowocuje po długim czasie, ale w końcu owocuje i to w najmniej dla nas spodziewanym momencie.

W czasie rekolekcji doświadczyliśmy głębokiego poczucia wspólnoty. Ponieważ pod oknem „Domu Pszczelarza”, w którym mieszkaliśmy wyrastają dwa wspaniałe stoki narciarskie, postanowiliśmy rodzinnie spróbować tegoż sportu. Kiedy instruktor zezwolił mi (Monika) na samodzielną jazdę, pojawiło się mgliste pragnienie zjechania z dużego stoku. Następnego dnia też się nie udało. Kiedy zbliżał się czas powrotu do ośrodka rekolekcyjnego, podeszła do mnie Dorotka z propozycją, że może mi towarzyszyć w zjeździe z dużego stoku. Tylko chwilę walczyłam z własnymi myślami. Z ogromną radością, niedowierzaniem i obawą skierowałam się ku wyciągowi. Błażej zajmował się w tym czasie naszymi dziećmi. Nagle zauważyłam, że za mną jest też Tomek, który nic nie mówiąc kontrolował, jak mi idzie. Nie musiał nic mówić, czułam jego opiekę. Z takim wsparciem zjechałam ze stoku dwukrotnie. W tej sytuacji Pan Bóg pokazał nam, jak bardzo o nas dba, że możemy liczyć na Niego i bliźnich, zwłaszcza tych z DK :-).

W burzy myśli ostatniego dnia przyszło również światło, co jest Bogu miłe w dawaniu świadectwa. Zdumieliśmy się, że w czasie Godziny Świadectw, kiedy uczestnicy dzielili się swoimi przeżyciami z rekolekcji, osoby nie nawiązywały do pary prowadzącej. Zwykle słyszeliśmy opisy, jak to para prowadząca stanęła na wysokości zadania, jak wszystko miała pięknie przygotowane, przemyślane, perfekcyjne… A tu, mimo że każdy czuł niesamowite ciepło, widział wysiłek i ogromny wkład pary prowadzącej, ludzie dzielili się po prostu głębokimi refleksjami spotkania Boga. Moniko i Radku, z serca Wam dziękujemy, że nie przysłoniliście ludziom Boga, że jesteście żywym świadectwem. Do zobaczenia na następnych rekolekcjach!

Monika i Błażej Chodarcewicz
DK Rejon Centralny