RE Kanie Helenowskie, 28-30.11.2014 – świadectwa

Świadectwa z Rekolekcji Ewangelizacyjnych w Kaniach Helenowskich, 28-30.11.2014, ks. Paweł Sobstyl, para prowadząca Iza i Wojtek Gajosowie.

Na Rekolekcje Ewangelizacyjne jechaliśmy po raz pierwszy, w Domowym Kościele jesteśmy stosunkowo krótko – zaledwie od roku. Zupełnie nie wiedzieliśmy, czego możemy spodziewać się po tym wyjeździe, o starszą córkę byliśmy spokojni, ale niepokoiliśmy się, jak poradzi sobie nasza mała Marysia. Nasze obawy okazały się zupełnie niepotrzebne, bo dzieci spisały się na medal, wspaniałe zajęcia organizowane przez Diakonię Wychowawczą sprawiły, że nasza starsza pociecha Martusia była w niebo wzięta, a my mieliśmy czas na zajęcia dla siebie.

Rekolekcje okazały się dla nas wspaniałe już od pierwszego spotkania – zawiązania wspólnoty. Znaleźliśmy się wśród ludzi przyjaznych i życzliwych, nikt nas nie oceniał, a wręcz przeciwnie, panująca atmosfera otwartości pomogła nam bez wewnętrznej powściągliwości otworzyć się na Słowo i na innych, na wyrażenie naszych uczuć, opisanie naszych życiowych przeżyć i po prostu poczuć się swobodnie.

Bardzo dobre były konferencje Ks. Pawła, który okazał się człowiekiem otwartym, szczerym, a przez to niezwykle autentycznym. Także świadectwa Izy i Wojtka, czy Asi i Maksa oraz innych osób były dla nas bardzo ważne i otwierały nam oczy na wiele spraw, a także uświadomiły, że otwartość i szczerość jest możliwa i wspaniała.

Ogromnym przeżyciem duchowym była, dla mnie jak i dla Marcina, sobotnia Msza Święta, podczas której złożyliśmy świadectwo wybrania Pana Jezusa na Króla naszego życia, wspaniałym duchowym przeżyciem było również przyjęcie Komunii Świętej na dłoń. Nawet nie spodziewałam się, że wzięcie w ręce Pana Jezusa i samodzielne przyjęcie Go, będzie tak bardzo wzruszające i przejmujące. Ten gest osobistej woli i decyzji był dla mnie bardzo ważny.

Udało się nam także razem jako małżonkom uczestniczyć w wieczornej modlitwie wstawienniczej, podczas której nad nami i w naszych intencjach modlił się ksiądz i kilka osób. Czułam jak w tym momencie ogarnia mnie Boża Miłość!

Na tych rekolekcjach doświadczyliśmy obecności Boga Żywego, że jest z nami, że napełnia nas Swoim Duchem, że czuwa nad naszym życiem i naszymi sprawami. Zrozumiałam, że Bóg kocha wszystkich ludzi, ale ta miłość zaczyna się od obdarzenia Swoją Miłością każdego człowieka z osobna, indywidualnie, że każdy z nas jest przez Boga zaplanowany, stworzony, że nie ma żadnego przypadku w tym, że istniejemy tu i teraz.

Przed wyjazdem z rekolekcji rozpierała mnie radość i wielki pokój, które towarzyszą mi nadal i chcę by tak już zostało. Cieszę się, że razem z dziećmi wzięliśmy udział w tych rekolekcjach, czuję się odmienionym człowiekiem, zaszły w nas zmiany i to mnie bardzo cieszy.

Chwała Panu,
Beata i Marcin Jakowlew
—–

Mam na imię Anna i wraz z mężem i dziećmi wróciłam właśnie z rekolekcji w Kaniach Helenowskich.

Spędziłam pracowity duchowo i radosny czas z „przyjaciółmi w wierze”, a niektórych dziś z łatwością nazywam po prostu przyjaciółmi. Uśmiechałam się dużo, choć oczy czasem dziwnie piekły, a nos robił się czerwony. Odpoczęłam fizycznie ze spokojną głową o czas spędzany przez dzieci. I choć brzmi to może trochę jak reklama wycieczki, to wiem, że coś jednak się zadziało.

W swoim życiu słuchałam pasjami wielu świadectw. Z wypiekami na twarzy, trochę zazdroszcząc, trochę niedowierzając na wszelki wypadek, bo gdyby wszystko, co usłyszałam mogło okazać się prawdziwe, moja sytuacja duchowa wyglądałaby raczej nieciekawie. W sercu noszę ciągle wiele pragnień i pytań, pretensji i żali wszelkiej maści. Właściwie to nawet najpiękniejsze słowa zostają we mnie na krótko, ziarno Dobrej Nowiny szybko kiełkuje i szybko zarasta chwastami. Czasem te chwasty kwitną tak pięknie i kolorowo, że właściwie aż żal je wyplewić nawet, jeśli kłują. Najlepiej nie ruszać.

Na rekolekcjach usłyszałam świadectwo, któremu uwierzyłam, uwierzyłam komuś, kto mówił że spotkał Jezusa. Ten „szaleniec” opowiadał o sobie, swojej rodzinie, o tym jak Duch Święty pomógł w najtrudniejszych chwilach. Zostałam przekonana prostotą przekazu i szczerością w drżącym głosie. Uwierzyłam Bogu, którego jeszcze za mało znam, że zadziałał w życiu ludzi, których tam poznałam. Dostałam nadzieję, że skoro mój rozum nie buntuje się słuchając tego świadectwa, to może i serce trochę wyluzuje i wpuści co nieco Światła. Dziś wróciłam do domu z pewnością w głowie, że Jezus (może na razie u innych i przez innych) działa i z nadzieją w sercu, że to działanie zauważę i poczuję również u siebie. 🙂

Moje egoistyczne pragnienie ma szanse się spełnić. Nie chcę być już ciągle taka rozumna, sensowna i twarda, chcę być ufna, otwarta i sprawiedliwa wobec siebie, chcę dać sobie czas, chcę powiedzieć Panu Bogu, że go chcę. Dziś już nie zazdroszczę autorom rekolekcyjnych świadectw, dziś cieszę się z nimi i gratuluję im z całego uradowanego serca. Nie szukam już Boga dla emocji, modlitwie nadal towarzyszy zmęczenie, a czasem nawet znużenie, ale ta radość… tak bardzo się cieszę, jeszcze długo nie przysnę, baterie załadowane. A radość jest owocem wiadomo kogo, więc Wiadomo Komu – Chwała! 🙂

Ania
—–

W dniach 28-30.11.2014 uczestniczyłam w RE w Kaniach Helenowskich, drugi raz na takich rekolekcjach w tym miejscu, pierwszy raz jako animatorka kręgu. 

Nasi moderatorzy, Iza i Wojtek, tuż po wakacjach zapytali nas i inne małżeństwa z naszego kręgu, czy zgodzimy się pełnić posługę animatorów.  Na początku myśleliśmy, że nie jesteśmy dobrym świadectwem, bo nie wszystko w życiu nam wychodzi, szamoczemy się z małymi dziećmi, które zabraliśmy ze sobą. Jednak powoli zaczęliśmy przyjmować zaproszenie Pana Boga.

Efekt przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania. Pan Bóg napełnił nas pokojem, miłością, łagodnością. Przez cały czas rekolekcji byliśmy dla siebie nawzajem wyrozumiali, opiekuńczy, nie było marudzenia, tylko otwarcie się na prowadzenie Ducha Świętego. Nasz synek, Franek, powiedział, że było fajnie i zapytał nas kiedy znowu jedziemy na rekolekcje. 🙂

Chciałabym, żeby ten stan łaski Pana trwał zawsze, mim, że życie nas wyrywa często z tej czystej miłości i rzuca kłody pod nogi, staramy sie przypominać sobie, jak sprawiać, by w nas chciał zamieszkać Pan Bóg i byśmy byli jednością.

Chwała Panu!

Marta
—–