RE Kanie Helenowskie, 8-10.04.2016 – świadectwo Olgi i Roberta Korczaków

Świadectwo Olgi i Roberta Korczaków, RE Kanie Helenowskie, 8-10.04.2016r. moderator ks. Tomasz Kądzik, para prowadząca Marzanna i Grzegorz Kowalscy

Zapamiętamy te rekolekcje do końca życia, a wszystko wskazywało na to, że… nas na nich nie będzie. Gdy para prowadząca z naszego kręgu (z Góry Kalwarii) na początku marca poinformowała, że ów wyjazd przypada na drugi weekend kwietnia, mogliśmy tylko rozłożyć ręce. „Akurat wtedy jest chrzest naszego Janka” – oznajmiliśmy. Nie bardzo mogliśmy tę uroczystość przełożyć (chrzestna synka przebywa za granicą), z kolei termin rekolekcji pasował wszystkim pozostałym kręgowym małżeństwom. „Co zrobić, obędzie się bez nas” – westchnęliśmy.

Po kilku tygodniach chrzestna napisała jednak, że… na 10 kwietnia nie będzie mogła przylecieć. Spytaliśmy parę prowadzącą, czy nasz udział w rekolekcjach jest możliwy. Był już 31 marca, więc raczej nie wierzyliśmy, że uda się nam w nich uczestniczyć. Ale miejsca się znalazły – co od razu nasunęło myśl, że po kalendarzu wodzi palec Boży.

Tuż przed wizytą w Kaniach i na jej początku mieliśmy pewne obawy. To bowiem nasze pierwsze wyjazdowe rekolekcje i pierwszy wyjazd z dzieckiem. Bóg przypominał nam jednak, że jest z nami. Otóż gdy jechaliśmy do ośrodka, naszym oczom ukazał się wizerunek Jezusa… wiszący na drzewie. Z napisem brzmiącym mniej więcej tak: „Zaufaj mi. Cały czas jestem przy tobie”. Natomiast w skład pierwszej rekolekcyjnej jutrzni wchodził psalm VIII, tymczasem dzień wcześniej, w Górze Kalwarii, jedno z nas było u spowiedzi i ksiądz zadał jako pokutę właśnie ten psalm!

Okazało się niespodziewanie, że bardzo dobrze, iż przez te trzy dni tyle uwagi musieliśmy poświęcić naszemu synkowi. W trakcie rekolekcji parafialnych, misji czy innych „wydarzeń religijnych” staraliśmy się być aktywni, wytężać umysł. Jakby efekty zależały głównie od nas. Tymczasem w Kaniach musieliśmy puścić ster i dzięki temu przejął go Jezus. Czuło się, że On działa – podczas adoracji, podczas aktu uznania Go za Pana i Zbawiciela czy podczas spotkań w grupach.

Dziś, kilka dni po rekolekcjach, czujemy pokój. Czujemy, że trochę inaczej widzimy, słyszymy i mówimy. Czujemy, że mamy większy dystans do spraw „ziemskich”, że mamy większą cierpliwość i odporność na pokusy. Że nasza wiara została wzmocniona. Prawdę mówiąc, nie spodziewaliśmy się aż takich owoców. Myśleliśmy, że rekolekcje to przede wszystkim cykl nauk i wynieść możemy głównie kilka głębokich cytatów.

Owoce zawdzięczamy również pozostałym małżeństwom, a także organizatorom i ks. Tomaszowi. Dzięki ich życzliwości, naturalnej wierze i wypowiadanym świadectwom mogliśmy w Kaniach powtarzać za apostołem Piotrem: „Panie, dobrze, że tu jesteśmy”.

Olga i Robert Korczakowie