Jesteśmy małżeństwem do 13 lat, mamy dwoje dzieci, 12 letnią Julię i 4 letnią Maję. Nasze spotkanie z Domowym Kościołem rozpoczęło się wiosną 2010 roku, wcześniej nie należeliśmy do Oazy ani innych wspólnot formacyjnych, nie byliśmy też nigdy na rekolekcjach wyjazdowych.

Oboje z żoną pracujemy zawodowo, dlatego też 15 dniowe rekolekcje są jednoznaczne dla nas z jedynym tak długim urlopem w roku. W tej sytuacji wyjaśniliśmy naszym córkom, iż jedziemy w Beskidy w zasadzie jak zwykle na wakacje, ale też na rekolekcje, dlatego trochę będzie inaczej niż na ostatnich wakacjach…

W zasadzie wszyscy wiemy co to są rekolekcje (łac. recolere - zbierać na nowo, powtórnie) - w katolicyzmie to kilkudniowy okres poświęcony odnowie duchowej poprzez modlitwę, konferencje oraz spowiedź, ale w tym przypadku to jest 15 dni poza domem.

O tak długich rekolekcjach niewiele w zasadzie wiedzieliśmy, a dla wielu osób zainteresowanych Domowym Kościołem informacja o obowiązkowych 15-dniowych rekolekcjach jest niejednokrotnie zniechęcająca i decydująca o rezygnacji z formacji - niestety. Wiedzieliśmy tylko, iż są to rekolekcje zamknięte organizowane przez Ruch Światło-Życie, mające na celu pogłębienie wiary poprzez formację w małych grupach, codzienną Eucharystię, modlitwę, rozważanie Pisma Świętego oraz służbę dla wspólnoty. Każdy z piętnastu dni poświęcony jest jednej tajemnicy różańca.

Pierwszy raz w życiu wyjeżdżając na „wakacje” jechaliśmy pełni obaw o to, czy sobie poradzimy, jaka będzie reakcja dzieci, kogo zastaniemy na miejscu. Niemniej oprócz tych ukrytych obaw było też w nas przekonanie, iż to jest ogromna szansa na duchowy rozwój, któremu towarzyszyło uczucie zawierzenia Panu Jezusowi w każdej sytuacji życiowej na naszej drodze życia, w której już nasza wiedza, doświadczenie i wszelkie wysiłki nie wystarczają.

Zdecydowanie najtrudniejsze były pierwsze dni, gdy musieliśmy się wdrożyć w plan dnia, który okazał się niezwykle intensywny, wypełniony od 7 rano do 21 wieczorem. Niemniej, kolejne dni stawały się coraz łatwiejsze i naturalne, czego dobrym probierzem było nastawienie i dobry humor naszych córek, które choć nie mogły z nami spędzać całego dnia to nabrały zapału zarówno do zajęć z diakonią wychowawczą jak i do wspólnych zajęć całej wspólnoty, nie wspominając o codziennych wycieczkach w czasie wolnym.

Z perspektywy czasu doszliśmy razem do wniosku, iż najbardziej ceniliśmy sobie rozważania Pisma Świętego w małym kręgu, jednym z trzech na naszych rekolekcjach, na których z ogromną swobodą i otwartością próbowaliśmy odczytać co mówią do nas prorocy ze Starego Testamentu i Pan Jezus przez Apostołów z Nowego Testamentu w tym XXI wieku, w kontekście naszego życia, naszych rodzin, naszego kraju i informacji z całego świata.
Dla nas to było głębokie doświadczenie, którego na co dzień nam brakowało przez wiele lat. Co więcej, te rozmowy były naszym zdaniem bardziej intensywne niż te w naszym macierzystym kręgu, mimo, iż na rekolekcjach były to dla nas nowe, nieznane osoby. Z pewnością była to też duża zasługa naszej pary animatorów, niemniej osiągnęliśmy duży poziom poufności w bardzo dużym tempie. Nie bez znaczenia wydaje się też intensywność tych spotkań, która na rekolekcjach równa się ponad rocznemu cyklowi życia kręgu spotykającego się na bazie miesięcznej.

Możemy śmiało potwierdzić, iż nasze małżeństwo zostało przez rekolekcje odnowione. A najlepszą rzeczą jest to, iż to czujemy teraz już po rekolekcjach, gdy wróciliśmy do naszego zwykłego życia, ale już nie jesteśmy tacy sami. Przede wszystkim modlimy się razem w domu, a do tej pory modliliśmy się osobno, jeśli w ogóle, przy czym mówię o sobie, bo Ula jest dla mnie przykładem w tym względzie.

Niestety w kwestiach przeżywanych uczuć i subtelnych wrażeń duchowych w zasadzie język nie pozwala na jakikolwiek precyzyjny opis zmian wewnętrznych, co też wielu poetów próbuje robić i też rzadko się im to udaje. Ja niestety talentów poetyckich w nadmiarze nie posiadam, ale określiłbym ten stan jako przybliżenie się do Pana Jezusa i postrzeganie świata zewnętrznego przez Jego pryzmat. W praktyce to przejawia się u mnie w dużo wyższym poziomie cierpliwości w relacjach do każdego człowieka, od tego najbliższego, Uli czy córek, do tego najbardziej ulotnie spotykanego. Drugą oznaką może jest noszenie w sobie pokoju Bożego, bo inaczej tego nazwać nie umiem, ale to uczucie jeszcze rozpoznaje, uczę się go i jeszcze nadal jest dosyć niestabilne, ale czuję, że może pozostać na stałe i ja tego po prostu chcę.

Kiedy czytałem książkę obecnego papieża „Światłość świata” to uderzyła mnie jego diagnoza co do dalszego rozwoju Kościoła, który wg Benedykta XVI będzie sprowadzał się do życia małych wspólnot i grup formacyjnych w miejsce ogromnych anonimowych zgromadzeń. W innym miejscu znalazłem słowo papieża Benedykt XVI o znaczeniu rekolekcji w atmosferze głębokiego wyciszenia: "W naszej epoce coraz silniejszy jest wpływ sekularyzmu, a z drugiej strony powszechnie odczuwa się potrzebę spotkania z Bogiem. Oby więc nie zabrakło dziś możliwości dawania miejsca intensywnemu słuchaniu Słowa w ciszy i modlitwie.”

Ula i Piotr Badach

Jesteś tu:

Serwis wykorzystuje pliki cookies w celach wskazanych w polityce prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies, w zakresie odpowiadającym konfiguracji Twojej przeglądarki.

Polityka prywatności