Jadąc na rekolekcje III stopnia w Maniowach wewnętrznie było w nas wiele sprzeczności. Pamiętaliśmy dobrze jak tęskniliśmy za rekolekcjami w poprzednie wakacje, kiedy rodził się Franek, nasze 3 dziecko. Pamiętaliśmy jakie owoce dla naszego życia duchowego przynosiły każde rekolekcje i jak Bóg w niesamowity sposób mówił do nas. Z drugiej strony wizja trudnego adaptowania się naszych dzieci do Diakonii Wychowaczej zniechęcała nas. Perspektywa dzieci wiszących na nas przez cały czas dawała nikłe nadzieje na dobre przeżywanie rekolekcji. No i choroba Franka. Zdiagnozowane młodzieńcze idiopatyczne zapalenie stawów. Ostatnie pół roku to wizyty w szpitalach, badania, niepokój. Silne leki, ćwiczenia, lęk jak dalej to będzie wyglądać. Franek jest przy tym wszystkim pogodnym dzieckiem, ale fizycznie rozwija się wolniej, zaatakowane stawy nie są w pełni sprawne, powodując np. niemożliwość wyprostowania nóg w kolanie. 

Mimo wszystko pojechaliśmy, ale pierwszy dzień potwierdził nasze obawy związane z zostawaniem dzieci z Diakonią. Trudno było się wyciszyć, być "tu i teraz", czerpać z tego co dla nas przygotowano. Na szczęście Duch Święty działał. Pozwolił nam przejść przez trudny początek, byśmy mogli doświadczyć Jego opieki. Najpierw starsza córka, Tosia (6) polubiła „ciocie”, a młodsza Marianna (4,5) także się wkrótce przełamała.

Plan dnia był tak ułożony, że mimo napiętego grafiku cieszyliśmy się każdym punktem. III stopień nas zachwycił. Poznawanie Kościoła w historii jego wyznawców i w świątyniach Rzymu okazało się niezwykle ciekawe. Pielgrzymowanie do okolicznych kościołów, których wezwania wpisywały się w omawiane Statio było pięknym doświadczeniem jedności Kościoła. Spotkania z żywym Kościołem przynosiły niesamowite świadectwa wiary i napełniały radością i nadzieją. Dialogi małżeńskie i spotkania kręgu otwierały serca na siebie nawzajem i innych, dając światło na potrzebę diakonii w naszym życiu. Znowu doświadczaliśmy, że rekolekcje to święty czas działania Boga i umacniania naszej relacji z Nim.

Po raz kolejny też doświadczyliśmy Jego wielkiej miłości i czułości. On zna nas po imieniu, wie o nas wszystko i ma dla nas wspaniały plan. Żebyśmy nie tracili nadziei pozwala nam czuć swoją troskę. Wielkim przeżyciem była dla nas modlitwa wstawiennicza. Każde z nas indywidualnie prosiło o modlitwę w swojej intencji, ale czuliśmy też potrzebę uklęknięcia razem, by prosić o siły na przyjmowanie i przeżywanie choroby Frania, by prosić o objawienie się woli Bożej w jego życiu. W pewnym momencie w czasie modlitwy posługujący diakon wziął Pismo Święte, by dać nam Słowo. Fragment, który otrzymaliśmy, z 6 rozdziału księgi Tobiasza, wersety 1-3, wycisnął nam z oczu morze łez oczyszczenia. Bóg przemówił do nas, przytulił nas i zapewnił o swojej miłości. W Nim pokładamy nadzieję. Idąc z Nim, niczego nie musimy się lękać.

"I poszedł chłopiec, a razem z nim anioł, a także i pies wyszedł z nim i podróżował razem z nimi. Tak podróżowali obaj i zastała ich pierwsza noc, i przenocowali nad rzeką Tygrys. Chłopiec wszedł do rzeki Tygrys, aby umyć sobie nogi. Wtedy wynurzyła się z wody wielka ryba i chciała odgryźć nogę chłopca. Na to on krzyknął. A anioł rzekł chłopcu: Uchwyć ją i nie puszczaj tej ryby! I uchwycił chłopiec mocno rybę i wyciągnął ją na ląd."


Małgorzata i Maciej Dziubeccy

Jesteś tu:

Serwis wykorzystuje pliki cookies w celach wskazanych w polityce prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies, w zakresie odpowiadającym konfiguracji Twojej przeglądarki.

Polityka prywatności