20210430 190752

Przygotowując się do spotkania kwietniowego, natrafiłem na takie słowa ks. Franciszka Blachnickiego: „Zrozumiałem swój błąd w odniesieniu do ludzi: ciągle osądzam ich według tego, kim są wobec mnie, wobec mojej wizji, moich wymagań. I nie ma we mnie miłości, która szuka jedynie ich dobra! Panie, uwolnij mnie nareszcie całkowicie ode mnie samego! Bez litości oczyszczaj mnie! Naucz mnie być tylko narzędziem”. Przyznam się, że słowa te są mi bardzo bliskie. Prosto i dosadnie wyraża je Pawłowe sformułowanie „Miłość nie szuka siebie”. Dojrzała relacja to relacja szukająca czystej miłości, a więc skoncentrowana na drodze do zbawienia i świętości, bez względu na to, czy na ten moment jest mi w niej dobrze i przyjemnie. Do takich relacji z ludźmi jestem zdolni tylko wtedy, gdy jestem   zakotwiczony w relacji najważniejszej, będącej źródłem i punktem wyjścia wszystkich innych – czyli relacji z Panem Bogiem. To On pierwszy „nie szuka siebie”, Jego całkowite oddanie człowiekowi jest wzorem i punktem odniesienia. Chciałbym, by moja relacja do Boga była najważniejsza, bo ona nadaje sens innym relacjom.

Zaraz po Bogu jest relacja małżeńska. Im bliżej jestem współmałżonka, tym bardziej przybliżam się do Boga, jak w znanym nam trójkącie. Podobnie – miłość do Boga zbliża mnie do mojej żony. Wszystkie relacje to naczynia połączone, bo wszyscy na siebie oddziałujemy.

Każda relacja, która dąży do dojrzałości, a zwłaszcza tak bliska jak małżeńska, wymaga pracy, ofiarności, służby, często wyrzeczeń. Chociażby permanentne niewyspanie po urodzeniu dziecka i wzajemne wspieranie się, aby współmałżonek mógł chociaż trochę odetchnąć. Na różnych etapach rozwoju relacji małżeńskiej ta służba i wyrzeczenia przybierają różną formę.  To „poszerza serce” do ofiarnej miłości. Serce Boga było poszerzone włócznią. Cierpienia oddane Bogu również poszerzają moje serce, bym jeszcze lepiej mógł kochać innych.

Na szczęście jest też druga strona medalu  ?.

Celebracja sakramentu małżeństwa jest tym, co je rozwija duchowo i emocjonalnie. Ostatnie rekolekcje wielkopostne były prowadzone w naszej parafii przez diakona stałego Marcina Gajdę i jego żonę Monikę. Powiedzieli takie zdanie, które bardzo zapadło mi w pamięć, że małżeństwo ma prawo i obowiązek wspólnego trwonienia czasu i pieniędzy. (I tutaj właśnie muszę przerwać moje opowiadanie, by obejrzeć z żoną film ?).

Cudowna jest świadomość, że dojrzałość relacji i ciągła troska o wzajemne zbawienie to nie tylko trud i samozaparcie, że tak ważnie jest wspólnie przeżywanie radości! To bardzo istotne, by stworzyć przestrzeń do wspólnych przeżyć i nie tylko żyć wspomnieniami, ale troszczyć się o atrakcyjny czas razem. Bliskość wtedy wytworzona bardzo ułatwia przejście wspólnie momentów trudniejszych, nieporozumień czy obiektywnych, większych czy mniejszych trudności życiowych.

Swoją drogą jeśli chodzi o nieporozumienia, to  może warto podzielić się naszą rodzinną, wypracowaną przez lata procedurą. Oparta jest ona na kilku prostych założeniach.  Po pierwsze – mamy świadomość, że jesteśmy w tej samej drużynie. To oznacza, że walczymy z problemem, a nie ze sobą. Po drugie – zakładamy dobrą wolę drugiej osoby. To znaczy, że jakkolwiek źle by działanie współmałżonka w naszych oczach nie wyglądało, to jedno wiemy na pewno: on/ona nie chciał źle. Chciał dobrze, tylko rozumiał to dobro inaczej niż ja. Może np. o czymś nie wiedział. Np. wypił mleko z lodówki nie dlatego, że chciał zrobić żonie na złość, tylko nie wiedział, że właśnie z tym mlekiem ma powstać ciasto. Przy takich założeniach wystarczy już tylko opowiedzieć sobie nawzajem, jak dana sytuacja wyglądała w moich oczach i u współmałżonka. Najczęściej zaraz po tym rozumiemy siebie nawzajem jeszcze lepiej, przytulamy się mocniej a pokonane trudności zbliżają nas do siebie jeszcze bardziej. Ten system sprawdza nam się zresztą nie tylko w małżeństwie, ostatnio z radością obserwujemy jak coraz częściej stosują go z powodzeniem nasze dzieci ?.

I tak doszedłem do ważnego tematu nie oceniania innych. W oczach Boga, istotne jest nie tylko to, co zrobiłem, ale przede wszystkim jaka była moja motywacja. Przykład, który mocno tkwi mi w głowie to sytuacja, gdy Św. Jan Maria Vianney wyciął drzewa owocowe na swojej plebanii. Dobre, zdrowe, rodzące pyszne owoce – a on je po prostu wyciął. Wydaje się, że to zły, nieekologiczny postępek… Dopóki nie spojrzymy na motywację. Okazuje się, że okoliczni chłopcy przechodzili przez płot i kradli jabłka z tych drzew. Rozumowanie świętego było proste – lepiej poświęcić drzewa, niż dawać bliźnim okazję do grzechu… To skłania do refleksji nad czystością moich własnych motywacji i intencji. Często po chwili zastanowienia wychodzi mi, że są zupełnie inne, niż mi się pierwotnie wydawało. Nawet te wydawałoby się najszlachetniejsze. Tu do jakiegoś dobrego czynu „przylepiła się” pycha, chęć pokazania się od dobrej strony, tam znowu obawa jak mnie ocenią, innym razem lenistwo i „racjonalizowanie” jakiejś mojej wizji, bo załatwienie sprawy „po Bożemu” wymagałoby zbyt dużo wysiłku… Jak więc mogę oceniać innych, skoro nawet o sobie samym tak mało wiem? Bóg patrzy zupełnie inaczej na człowieka. Być może ten, którego w duszy już osądziłem, jest ode mnie lepszy, choćby dlatego, że jeszcze mnie nie ocenił. Przypominają mi się słowa, skierowane przez Pana Jezusa do Alicji Lenczewskiej (cytat swobodny): „Ciągle sądzicie siebie nawzajem, a sprawiedliwość tych sądów jest mniej więcej taka jak wtedy, gdy Mnie sądzono”…

Następna sprawa, bardzo wpływająca na relacje z innymi, ale też zahaczająca o relację z samym sobą: porównywanie się z innymi. Niestety często jest to moim udziałem. Nigdy nie wychodzi z tego nic dobrego, bo wtedy albo wpadam w pychę, albo w kompleksy. Pycha przysłania Boga przypisywaniem sobie zasług, które należą się Jemu. Kompleksy natomiast mogą usprawiedliwiać lenistwo, czy niechęć do odkrywania swoich darów i służenia nimi. Tu przyszedł mi z pomocą wspaniały duszpasterz, Ksiądz Grzegorz Ozga. Przekazał mi taką myśl: najlepszą postawą wobec Boga jest wdzięczność za jego dary. Jeśli inni mają więcej, to fantastycznie. Dziękuję Ci Boże, że właśnie tyle mi dałeś. Naucz mnie z tego zrobić jak najlepszy użytek, bo „komu więcej dano, od tego więcej wymagać się będzie”. Ci, którzy dostali więcej, zdadzą sprawę z wykorzystania talentów. Pan Jezus powiedział Św. Faustynie, że w dzień Sądu będzie od niej żądać wielkiej liczby dusz. Wielkie dary – wielka odpowiedzialność. I wielkie Boże oczyszczenia, uzdalniające do ich przyjęcia, aby nie prowadziły do pychy i zguby, ale do świętości. To już może lepiej zdać się na Pana, On wie ile i czego jestem w stanie przyjąć, żeby nie zmarnować…

Pan Bóg nie stwarza bubli. Każde jego dzieło jest piękne i „głosi jego chwałę”. Każde jest obdarowane tak, jak tego najbardziej potrzebuje, aby wynikło z tego jak najwięcej dobra. Darem są zdolności intelektualne, darem jest upośledzenie. Darem jest bogactwo, darem jest ubóstwo. Zdrowie i choroba. Praca i jej chwilowy brak. Najtrudniej mi o tym pamiętać w odniesieniu do siebie…

Ja sam w sobie też jestem darem dla innych. A zatem powinienem zatroszczyć się o jakość tego daru. Miłość do siebie (jako daru od Boga) poprzedza miłość bliźniego, którego obdarowuję sobą. Kto leciał kiedyś samolotem, pamięta być może szkolenie w kwestii bezpieczeństwa, które zawsze odbywa się przed startem. Pada tam takie znamienne zdanie: ”Jeśli ciśnienie w kabinie gwałtownie spadnie, przed Państwa wypadnie maska tlenowa. Jeśli ktoś podróżuje z dzieckiem, należy nałożyć maskę najpierw sobie, by potem pomóc dziecku.” Jeśli nie zadbam o siebie, nie pomogę też innym. Jak na przykład obdarować sobą niewyspanym i poddenerwowanym? Zatem nie mogę lekceważyć swoich potrzeb.

W ostatnim czasie wiele tematów łączy mi się ze sobą. Czytania, modlitwy, nawet szkolenia w pracy. Jeden ze współpracowników, który mieszka w Indiach, powiedział ostatnio, że chciałby, by jego pracownicy mieli pasje. Ale jednym ze znaczeń tego słowa jest cierpienie. I to bardzo ściśle wiąże się z każdą pasją, ponieważ wymaga ona czasu, zaangażowania a także wyrzeczeń, czyli konkretnej ofiary z siebie. Pasje kształtują nas, a przez to również nasze relacje. Jesteśmy zresztą wezwani do rozwijania swoich talentów, którymi możemy się nawzajem ubogacać, zamiast je zakopywać. Takie rozumienie pasji w kontekście cierpienia nasunęło mi też myśl, że mądra troska o siebie to nie proste zaspokajanie swoich zachcianek, tylko rozważne wybieranie tego, co dla mnie dobre, co powoduje że wzrastam jako człowiek. I to wiąże się ze stawianiem sobie granic, wymaganiem od siebie, chociażby na przykład przez konieczne dla zdrowia ograniczenia dietetyczne.

Chciałbym zakończyć fragmentem Listu do Rzymian, który jeszcze dobitniej podkreśla niepowtarzalny i wyjątkowy wkład każdego z nas we wspólne dobro duchowe:

Rz 12,3-13 – 3Mocą danej mi łaski nakazuję każdemu z was, aby nikt nie miał zbyt wysokiego mniemania o sobie, ale niech każdy ocenia siebie trzeźwo według miary, jaką Bóg dał każdemu w wierze. 4Bo podobnie jak liczne są części jednego ciała, a każda z nich spełnia inne zadanie, 5tak też my liczni stanowimy jedno ciało w Chrystusie, będąc dla siebie nawzajem częściami. 6Mamy zaś różne dary według danej nam łaski. Ma ktoś dar proroctwa? Niech prorokuje zgodnie z wiarą. 7Otrzymał ktoś dar posługi? Niech posługuje. Ktoś inny – dar nauczania? Niech naucza. 8Jeszcze inny – dar zachęcania? Niech zachęca. Kto rozdaje, niech rozdziela z prostotą. Ten, kto przewodzi, niech to wykonuje z gorliwością. Kto okazuje miłosierdzie, niech to czyni z radością.

9Miłość niech będzie nieobłudna. Unikajcie zła, przylgnijcie do dobra. 10Serdeczni w braterskiej miłości wzajemnie się wyprzedzajcie w okazywaniu szacunku. 11Nie traćcie gorliwości, bądźcie płomiennego ducha, służcie Panu. 12Radujcie się nadzieją, w ucisku bądźcie cierpliwi, w modlitwie wytrwali. 13Wspomagajcie świętych, przestrzegajcie gościnności.”

Szczęść Boże!
Andrzej Sawicki z małżonką Katarzyną

Jesteś tu:

Serwis wykorzystuje pliki cookies w celach wskazanych w polityce prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies, w zakresie odpowiadającym konfiguracji Twojej przeglądarki.

Polityka prywatności