Te słowa od dłuższego czasu nosimy w sercu. Wiele sytuacji w naszym życiu wyglądało by pewnie inaczej gdyby nie strach: o współmałżonka, o siebie, o przyszłość. Uświadomiliśmy sobie, że to właśnie ze strachu zaczynamy kombinować po swojemu, odwracając się od Boga. Przestajemy ufać. Coraz trudniej przychodzi wtedy modlitwa, wspólna rozmowa. Często to właśnie lęk popycha nas w stronę grzechu.
Już w styczniu zdecydowaliśmy, że bardzo chcemy uczestniczyć w rekolekcjach Domowego Kościoła i kontynuując rozpoczętą przed rokiem formację wybraliśmy się na drugi stopień. Jak wiadomo rekolekcje II stopnia to czas wychodzenia z niewoli grzechu i własnych słabości.
Rekolekcje były czasem wielu łask. Bóg działał na różne sposoby dzięki temu, że otworzyliśmy się na wszelkie Jego dary. Podczas jednego z kręgów biblijnych czytaliśmy o niewidomym spod Jerycha, który został uzdrowiony bo usłyszał przechodzącego Chrystusa i zawołał: ”Jezusie, Synu Dawida ulituj się nade mną.” Bardzo ważne było dla nas by nie zmarnować żadnej szansy, kiedy Jezus Chrystus będzie szedł ze swoim Słowem, z laską, z uzdrowieniem do naszego małżeństwa. I tak pokazał nam Bóg nasze zniewolenia - te duże i te z pozoru niewidoczne, przyjmujące nawet pozory dobrego. Prowadził nas jak Izraelitów. Dawał czas radości, czas wzruszenia, czas stawania w prawdzie o sobie. Były też trudne chwile, choroby i zmęczenie. Mówił do nas codziennie przez Słowo Boże, ale tez przez ludzi, których dane mam było spotkać i poznawać.
Podczas rekolekcji Bóg dotknął nas i pokazał, że potrzeba nam przede wszystkim wiary. Uświadomił nam, że wszelkie uzdrowienia z lęku, ze słabości są możliwe tylko dzięki wierze. Sam Chrystus dokonując wielkich cudów mówił „...twoja wiara cię uzdrowiła” . Zdaliśmy sobie sprawę z tego, że często modląc się prosimy Boga, ale tak naprawdę tylko prosimy. Nie wierzymy, że On ma moc przemiany. Ojciec Honorat, prowadzący te rekolekcje, mówił o tym, że aby Bóg zaczął działać w naszym życiu potrzebna jest choćby kropla wiary. Odkryliśmy zatem, że gdy posiądziemy choćby najmniejszą kroplę wiary to zniknie lęk i wiele innych zniewoleń. I to jest właśnie to najcenniejsze, co zabraliśmy z Korbielowa - chęć błagania Boga o łaskę wiary.
Ania i Maciek Bogumił
Idźcie na miejsce pustynne
Przyjechaliśmy na II st OR do Korbielowa z ogromnym pragnieniem odpoczynku – fizycznego i duchowego – i oddania Panu Bogu na nowo nas samych, naszego małżeństwa i naszego życia. Już pierwszego dnia Pan Bóg skierował do nas te słowa: ‘Idźcie na miejsce pustynne i odpocznijcie nieco’. Tak właśnie się stało - Mimo napiętego planu dnia, 15 dni Oazy był to czas, w którym mogliśmy rzeczywiście odpocząć i nabrać sił.
Zniewolenie – w tkanej serwetce
Jednocześnie był to dla nas czas, w którym Pan Bóg przemieniał nas i uświęcał. W pierwszych dniach rekolekcji poznawaliśmy prawdę o naszej niewoli – tak jak Izraelici pozostawali w niewoli, tak i my, dzisiaj, jesteśmy w niewoli naszych przywiązań do grzechu. Ojciec Honorat mówił o tym, że tak naprawdę najtrudniej nam się uwolnić z tych niewoli, które utkane są z tak cienkich nici, że prawie ich nie widać: Ojciec Honorat, który często posługiwał się różnymi rekwizytami, w trakcie kazania pokazał delikatną, tkaną serwetkę – miała ona obrazować tak subtelne zniewolenie, jakim jest zamiłowanie do porządku, perfekcji, dokładnego planowania sobie życia… - ale według naszego własnego, a nie Bożego planu.
Droga przez pustynię
Poznawaliśmy też prawdę o tym, że wyprowadzenie z naszych niewoli często bywa trudne – tak jak trudna była dla Izraelitów droga przez pustynię do Ziemi Obiecanej. Tak samo i my mieliśmy w czasie rekolekcji czas trudny – gdy cała nasza rodzina rozchorowała się i odkrywaliśmy naszą słabość. Jednak, Pan Bóg działa w każdym momencie rekolekcji, także wtedy, gdy pozwala nam doświadczyć naszej słabości fizycznej. W czasie całych rekolekcji towarzyszył nam obraz Boga, który był z Izraelitami przez cały czas ich drogi przez pustynię – podczas dnia, jako słup obłoku, a podczas nocy – jako słup ognia. Poznawaliśmy prawdę o tym, że Pan Bóg jest z nami cały czas, słyszy nasze wołania, widzi naszą słabość, pochyla się nad nią z miłością i wyprowadza nas z naszych niewoli. Często jest to droga trudna, ale prowadząca do wolności Dzieci Bożych.
Upragniony odpoczynek
Kaplica z Najświętszym Sakramentem była w ośrodku rekolekcyjnym położona tuż obok naszych pokoi – dzięki temu, nawet jeśli nie mogliśmy uczestniczyć w jakiejś części programu rekolekcji, mieliśmy możliwość codziennej modlitwy osobistej, w obecności Najświętszego Sakramentu. Właśnie ten czas modlitwy w ciszy niósł ze sobą tak bardzo przez nas upragniony prawdziwy odpoczynek – dużo wspanialszy niż wylegiwanie się na plaży. Mogliśmy oddawać się Bogu na nowo, trwać w jego obecności. Właśnie ten czas modlitwy rekolekcyjnej zrodził w nas przekonanie i doświadczenie, że Pan Bóg jest Emanuelem, Bogiem Z Nami, Bogiem, który słyszy nas i przychodzi nam z pomocą, pozwolił też na nowo Mu zaufać.
Zbawczy Dialog
W czasie rekolekcji mogliśmy też na nowo odkrywać Bożą Obecność w sakramentach – szczególnie w sakramencie Eucharystii. W pamięci nam utkwiły słowa naszego moderatora, Wicka, który opowiadał o liturgii, jako o Zbawczym Dialogu: ‘Bóg mówi do nas: – kocha nas i chce z nami zbawczego dialogu, a nie monologu – ten Zbawczy Dialog, relacja pełna miłości, najpełniej realizuje się właśnie w liturgii, a szczególnie w Eucharystii’. Doświadczenie codziennej Eucharystii na rekolekcjach, w której mogliśmy odkrywać prawdę o tym, że Bóg do nas przemawia, sprawiło, że zadaliśmy sobie najważniejsze na tych rekolekcjach pytanie o dojrzałość naszej wiary i gotowość do odpowiedzi Panu Bogu. Chodzi o to, że w pierwszych latach bycia w Domowym Kościele mocno koncentrowaliśmy się na tym, żeby ‘odhaczać’ kolejne zobowiązania. Oczywiście zobowiązania pozostają w naszej codzienności najważniejsze, jest to wielki dar w naszym codziennym życiu w rodzinie. Jednak nie możemy już dłużej pozostawać na poziomie ‘udało się/ nie udało się zrealizować’ – wiemy, że są one dla nas tak naprawdę ‘szansami’ na prawdziwą przemianę serca.
Egipcjanie depczą nam po piętach
Rekolekcje były czasem, gdzie zadaliśmy sobie pytanie o to, czy chcemy dalej żyć po swojemu, czy rzeczywiście wchodzimy w Dialog z Bogiem. Przypomnieliśmy sobie o tym, że zdecydowaliśmy się przyjąć Jezusa jako Pana i Zbawiciela nas, naszego małżeństwa i naszej rodziny. Odkryliśmy prawdę o tym, że Bóg oddał za nas swoje życie, oddaje nam swoje życie w Eucharystii i chce, abyśmy naszym życiem mu odpowiedzieli. Konkretną odpowiedzią ma być zaufanie mu całym sercem, a nie ciągły lęk o to, jak sobie poradzimy w naszej codzienności – z obawą o pracę, ogromnym kredytem, pracą, obowiązkami. Musimy zawierzyć, że Bóg jest zawsze z nami i być z nim w relacji na co dzień, a nie tylko ‘korespondencyjnie’, ‘cztery listy na rok’, raz na jakiś czas. To może nie wystarczyć, zwłaszcza, że – jak mówił nasz moderator, Wicek – ‘musimy pamiętać, że każdego dnia depczą nam po piętach Egipcjanie’. Konkretnym obrazem tego, jak można zaufać Bogu w codzienności było dla nas świadectwo wielu naszych przyjaciół z rekolekcji, a także Gabrieli i Andrzeja, który byli gośćmi na naszych rekolekcjach i mówili o tym, jak oni sami dojrzewali do zaufania Bogu i jak Pan Bóg ich prowadził.
Wystarczy kropelka wiary
Kolejnym rekwizytem Ojca Honorata była tabletka musująca – pokazał nam, że wystarczy kropla wody, by tabletka mogła się rozpuścić i zaczęła działać. Tak samo my, by odpowiedzieć Panu Bogu, nie musimy być od razu święci – wystarczy kropla naszej wiary, by pozwolić działać ‘tabletce’ Sakramentu – to Pan Bóg przychodzi do naszej słabości i chce nas przemieniać, jeśli tylko spróbujemy mu zawierzyć. Wracamy do naszej codzienności przekonani, że chcemy odpowiedzieć na zaproszenie Pana Boga naszym zaufaniem jego mocy – choćby była to tylko ‘kropla’ wiary.
Z całego serca dziękujemy Panu Bogu za ten wspaniały czas rekolekcji.
Agnieszka i Michał Szczęśni
Jesteśmy małżeństwem od 22 lat, mamy trójkę dzieci w wieku 20, 19 i 15 lat. W Domowym Kościele jesteśmy od jesieni 2003 roku, w tym czasie dwukrotnie pełniliśmy posługę pary animatorskiej kręgu. Gdy przyjechaliśmy na rekolekcje do Łabuń koło Zamościa, poczuliśmy się lekko skonfundowani jako jedyna para „bezdzietna”. Na szczęście nie okazało się to przeszkodą w nawiązywaniu dobrych relacji z resztą uczestników.
Nie mieliśmy żadnych szczegółowych oczekiwań związanych z rekolekcjami, potraktowaliśmy je jako czas dla Boga, ufając że będzie w nas działał. Nie zawiedliśmy się. Choć wszystkie konferencje i homilie były ważne i pożyteczne, jednak najbardziej cieszymy się z tego, że było dużo czasu na modlitwę, szczególnie dużo dawała nam poranna sekwencja zdarzeń – Namiot Spotkania, Jutrznia, śniadanie, Eucharystia. Miło wspominamy również czas popołudniowej rekreacji, w czasie której mogliśmy zapoznawać się ze skarbami przyrody i kultury Roztocza (Zamość, Krasnobród, Tomaszów). Na co dzień nie mamy aż tyle czasu na wycieczki i spacery we dwoje.
Śmiało możemy powiedzieć, że z rekolekcji wyjeżdżaliśmy przemienieni wewnętrznie, choć trudno wskazać jeden moment w którym się to działo. Duch Święty działał dyskretnie, jak w „cichym powiewie Eliasza”. Wyraźnie wzrosło w nas poczucie jedności małżeńskiej, do czego bardzo przyczynił się dialog. Zresztą nie po raz pierwszy odkryliśmy, że dialog odbywany podczas rekolekcji jest bardzo owocny.
Jednym z konkretnych postanowień, jakie zrodziły się podczas tygodnia spędzonego na rekolekcjach, jest rewizja realizacji naszego zobowiązania do modlitwy rodzinnej, z którą z racji wieku naszych dzieci występują od pewnego czasu trudności.
Podsumowując: to był dobry czas. Dziękujemy Bogu i ludziom za to że mogliśmy odbyć te rekolekcje i za całe dobro jakie stało się naszym udziałem. Oby owocowało w dalszym życiu naszej rodziny, wspólnoty i Kościoła.
Teresa i Tadeusz Zacharowie