27 czerwca – XIII niedziela zwykła (rok C)

Pan Bóg dał mi wolność wyboru drogi, którą chcę iść przez życie. Na mojej drodze mnóstwo jest rozdroży – sytuacji, w których Pan Bóg raz po raz pyta mnie, czy chcę pójść za Nim.
Bóg nie każe mi nie ściągać na egzaminie, nie przechodzić na czerwonym świetle, nie kłamać, nie dopuszczać się oszustwa…

Nic mi nie każe, do niczego nie zmusza. Zadaje pytanie i daje mi wolność wyboru. Ale sama odpowiedź, że idę w tę lub inną stronę, nie wystarczy. Wybór, którego dokonuję to wybór życia, nie tylko słowna deklaracja.

Łatwo mi czasem powiedzieć, że Jezus jest Panem mojego życia, trudniej natomiast oddać po raz kolejny moje życie Jezusowi. I nachodzi mnie czasem refleksja: dlaczego mi się nie udało osiągnąć celu, który sobie wyznaczyłam? Bóg ze mnie zakpił? Nie, Bóg nie zakpił, ale dał mi wolność. I ja – w mojej wolności – Go nie wybrałam. Powiedziałam, że chcę, by mnie prowadził przez życie, ale gdy pojawiło się rozdroże stwierdziłam, że jednak ja wiem lepiej… Przestałam ufać, że Jezus zna drogę i że bezpiecznie mnie przez nią poprowadzi. Przestraszyłam się radykalizmu i trudu drogi Jezusa.

Jednak Pan Bóg nie przestał mi ufać i nie odebrał mi wolności, ale postawił na kolejnym rozdrożu, dał mi kolejną szansę:

„Dlatego cieszy się moje serce i dusza raduje,
a ciało moje będzie spoczywać bezpiecznie,
bo w kraju zmarłych duszy mej nie zostawisz
i nie dopuścisz, bym pozostał w grobie.
Ty ścieżkę życia mi ukażesz,
pełnię Twojej radości”

Żaneta