Żyjemy w czasach męczenników

Był jak jeden z młodzianków w piecu ognistym lub pochodnia Nerona. Arshad Masih, podpalony w piątek przez ekstremistów muzułmańskich za odmowę wyparcia się wiary i przejścia na islam.

Na początku bieżącego miesiąca w tym samym stanie Pendżab spalono żywcem 12-letnią chrześcijankę,

Wolał śmierć niż apostazję

Był jak jeden z młodzianków w piecu ognistym lub pochodnia Nerona. 38-letni pakistański chrześcijanin, Arshad Masih, podpalony w piątek przez ekstremistów muzułmańskich za odmowę wyparcia się wiary i przejścia na islam zmarł w szpitalu Świętej Rodziny w Rawalpindi.

Rodzina chrześcijańska od pięciu lat pracowała u bogatego muzułmańskiego biznesmena. Arshad Masih był kierowcą, a jego małżonka Martha Bibi – pokojówką. W styczniu bieżącego roku usiłowano na nich wywrzeć presję, by przeszli na islam. Kiedy odmówili, zagrożono im „strasznymi konsekwencjami”. Arshad prosił o zwolnienie z pracy, ale biznesmen zdecydowanie odmówił. Miał stwierdzić, że go zabije jeśli zrezygnuje z posady.

W ostatnim okresie wielokrotnie chrześcijanie, stanowiący 1,6 proc. ludności Pakistanu padali ofiarą przemocy ze strony muzułmańskich fundamentalistów. Na początku bieżącego miesiąca w tym samym stanie Pendżab spalono żywcem 12-letnią chrześcijankę, która zmarła w wyniku poparzeń. Dziewczynka była służącą w domu muzułmanina. Syn właściciela zgwałcił ją, a żeby prawda nie wyszła na jaw – uwięził. Ona sama obawiała się utraty pracy, jeśli doniesienie trafi na policję. Rodzina, żyjąca w skrajnym ubóstwie, poradziła jej zachowanie milczenia, ta jednak opowiedziała o zajściu swoim przyjaciółkom. Z zemsty syn pana domu oblał ją benzyną i podpalił.