RT Dialog małżeński Laskowice, 16-23.08.2015 – świadectwa

Świadectwa, RT Dialog małżeński Laskowice, ks. Krzysztof Szerszeń, para prowadząca Jola i Stanisław Mieliccy

Dziękujemy Ci Panie za to, że pozwoliłeś nam wziąć udział w tegorocznych rekolekcjach dotyczących dialogu małżeńskiego w Laskowicach. Były to rekolekcje, które uświadomiły nam wiele spraw. Po raz kolejny Panie „otworzyłeś nam oczy” na to, co w naszym życiu, małżeństwie i rodzinie wymaga pracy i poprawy, wskazywałeś nam właściwą drogę, którą musimy kroczyć i umocniłeś w nas nadzieję na szczęśliwe życie we dwoje. Warunkiem jednak tego „szczęścia” jest Twoja obecność w naszych relacjach, w naszym małżeństwie i w naszej rodzinie. Uświadomiliśmy sobie, że umacnianie naszej relacji z Tobą, Panie, przybliża nas również do siebie nawzajem. Było to dla nas niesamowite odkrycie, które ma być dla nas drogowskazem naszej wspólnej drogi!

Dialog małżeński był zobowiązaniem, którego praktykowanie sprawiało nam ogromny trud. Pomimo tego, że wiedzieliśmy, że jest to niesamowity dar: możliwość „dialogowania ze sobą” w obliczu Boga, który zawsze przynosił pokój, ukojenie i powodował „polepszenie” naszych małżeńskich relacji, to bardzo trudno nam było się do niego „zabrać”. Mijały dni, tygodnie, miesiące, narastały problemy, każdy z nas okopywał się w swoim świecie i żadne z nas nie potrafiło wyjść z inicjatywą „dialogu”. Jechaliśmy więc na te rekolekcje z ogromnymi nadziejami na poprawę naszej praktyki comiesięcznego dialogu. Każda konferencja, każde spotkanie w grupach uświadamiały nam jak wiele pracy przed nami w odbudowywaniu naszych wzajemnych relacji, jednocześnie odkrywaliśmy każdego dnia niesamowite bogactwo sakramentu małżeństwa i łask z niego płynących. Odkrywaliśmy na nowo siebie, każdego dnia uświadamialiśmy sobie, jak wielkim darem jest dla nas współmałżonek i dziękowaliśmy Bogu, że nas sobie nawzajem przeznaczył. Dowiedzieliśmy się jakie są zasady udanego dialogu, co nam nasze relacje utrudnia , a co może być pomocne.

Codzienne dialogi małżeńskie podczas rekolekcji były dla nas niesamowitym czasem, sprawiały nam ogromną radość i pochłaniały bez reszty, przez co dwukrotnie spóźniliśmy się na spotkanie kręgu, będące kolejnym punktem codziennego programu rekolekcji. 😉
Ważnym momentem tych rekolekcji była dla nas również modlitwa za współmałżonka połączona z dziękczynieniem. To niesamowite, jak wielu wspaniałych cech nie dostrzegamy i nie doceniamy w sobie nawzajem, a jak wiele w nas krytykanctwa, złośliwości i niepotrzebnych negatywnych emocji w mało istotnych sprawach czy sytuacjach.

Podczas tych rekolekcji spotkaliśmy wielu niesamowitych ludzi, nieustannie umacniani byliśmy świadectwem innych małżeństw, które tak delikatnie i serdecznie się do siebie odnosiły. Parze prowadzącej oraz animatorom, księdzu moderatorowi i całej diakoni wychowawczej bardzo dziękujemy za serdeczność, jaką nam okazywali, za ofiarność i za wspaniałe świadectwo wiary!

Ufamy, że te rekolekcje pomogą nam uzdrowić nasze relacje, że poprzez nieustanną pracę nad sobą, codzienną walkę o czas dla Boga i trwanie w podjętych postanowieniach, z Bożą pomocą uda nam się zbudować trwałe, pełne ciepła i miłości relacje małżeńskie i rodzinne.

Pozdrawiamy w Panu!

Sylwia i Antoni Migdał
—–

Pan Bóg jest wspaniałomyślny. Nawet dla mnie.
Już od progu domu rekolekcyjnego miałam wrażenie, że dotarliśmy do prawdziwej oazy. Porządny dom rekolekcyjny, fajni prowadzący, nasza ulubiona para rejonowa posługująca jako animatorzy. Obym tylko wytrwała w postanowieniu niegadania, niewymądrzania się, nienadrabiania mądrością moich braków emocjonalnych, a wszystko będzie dobrze.

Moje dobre wrażenie przez cały czas potwierdzało się, aby przerodzić się w przekonanie, że Pan chce, bym poczuła, jak bardzo się o mnie troszczy, bo przygotował dla mnie wspaniały czas w świetnym towarzystwie.

Były to bodajże pierwsze autorskie rekolekcje na temat dialogu małżeńskiego Staszka i Joli Mielickich. Wiedza, którą przekazywali była nam bardzo bliska, bo w ostatnim czasie sami jej szukaliśmy na warsztatach i w książkach (komunikacja, 5 języków miłości, temperamenty etc.). Bardzo efektywny był przebieg i program rekolekcji. Codziennie była tylko jedna, lecz bardzo dobrze przygotowana konferencja, której treści, krok po kroku przez cały dzień, były wykorzystywane i utrwalane w kolejnych częściach dnia: dialogu małżeńskim, spotkaniu kręgu, namiocie spotkania. Dzięki temu bardzo wiele z tego we mnie zostało i pracuje po rekolekcjach – jak pigułka o przedłużonym uwalnianiu. Bardzo ważne było dla mnie to, że Jola i Staszek wiedzieli o czym mówią, bo są z zawodu specjalistami w dziedzinie małżeńsko-rodzinnej.

Istotna też była ilość czasu dla rodziny – codziennie cztery godziny – dzięki czemu rekolekcje rodzinne nie były antyrodzinne. Nie odbiły się wyrzutem sumienia, że nie mamy czasu dla dzieci i że jesteśmy w ciągłej gonitwie. Wręcz odwrotnie – rekolekcje były przedłużeniem wakacji. Lecz były też zarazem świętym czasem, podczas którego przywrócony został właściwy porządek rzeczy i spraw: Bóg – ja i mąż – dzieci – cała reszta.

Było pięknie lecz nie obyło się bez kryzysu. Przyszedł czas na zabieg, chirurgiczne cięcie. Przypadkowo w dniu, kiedy nie przystąpiliśmy do komunii świętej… Chirurg ciął nie pierwszy raz, pewnie też nie ostatni, ale gdzieś w sercu wiem, że był to bardzo ważny, przełomowy zabieg. Bolało, lecz warto było zaryzykować, bo choroba śmiertelna: pycha, wielki egocentryzm i samotność. Dostałam też lekarstwo, aby rana się goiła i zaraza przechodziła. Sporo kosztuje, lecz jest bardzo słodkie, a życie bez niego już mi nie smakuje: codzienne sam na sam z chirurgiem, który przeprowadzał zabieg; światowej sławy lekarzem, nieomylnym, młodym i bardzo pięknym. Ten lekarz, choć jest bardzo zajęty i rozrywany, zawsze ma dla mnie czas, bo, jak się okazało, bardzo mnie kocha. „Wierzysz w to?” zapytał ksiądz moderator na spowiedzi trzy dni po zabiegu. „Wierzę” – odpowiedziałam. Uff. Zabieg się udał. Będę żyć.

Dziękuję Joli i Staszkowi, animatorom, małżeństwom z naszego kręgu oraz ks. Krzysztofowi za wielką mądrość i serce. I oczywiście Duchowi Świętemu, który nas na te rekolekcje doprowadził, choć niektórzy nam je odradzali ;))
—–