Co dla mnie znaczy „Idźcie i czyńcie uczniami ze wszystkich narodów”

 Na rozpoczęcie nowego roku formacyjnego „Idźcie i czyńcie uczniami ze wszystkich narodów”  miałam okazję rozmawiać z ks. Pawłem Rossą, który pacuje na misjach.

Pawła poznałam w 1981 roku Murzasichlu na oazie Ist. Od tamtego czasu pełniąc różne posługi w Ruchu Pan Bóg wielokrotnie krzyżował nasze drogi. W 1997 roku zawożąc do diakonii oaz rekolekcyjnych karty naszej wspólnoty poprosiłam Go o modlitwę w intencji potomstwa. Na Dniu Wspólnoty zapytaliśmy Go z mężem wprost o jak liczne potomstwo się modlił bo byłam już w ciąży bliźniaczej J

Na Pielgrzymkę Ruchu Ks. Paweł przyjechał ze wspólnotą z Carlsberga, która stała tuż za naszą diecezją. Oto co napisał o swoim powołaniu misyjnym na kilka tygodni przed Pielgrzymką Ruchu:

 

„Parę lat po przebudzeniu wiary za sprawą rekolekcji ewangelizacyjnych, kiedy to powierzyłem swoje życie Chrystusowi Panu, usłyszałem głos powołania misyjnego na wschód, do Związku Radzieckiego. Byłem wtedy chyba w trzeciej klasie szkoły średniej. Głos ten towarzyszył mi w okresie seminarium i przez 11 lat posługi prezbitera.

W 2003 roku na rekolekcjach dla moderatorów Pan przemówił do mnie po raz kolejny przez swojego sługę ś.p. ks. Andrzeja Maciąga. Moją odpowiedzą była decyzja, by już dłużej nie zwlekać. Wyjazd na wschód widziałem jasno jako posługiwanie w Ruchu Światło-Życie, a konkretnie poprzez UKChS. Dlatego moje pragnienie przedstawiłem najpierw Moderatorowi Generalnemu ks. Romanowi Litwińczukowi, następnie mojemu biskupowi. W naszej diecezji wiedzieli o tym moderatorzy i inne osoby, z którymi utrzymywałem kontakt. Otwarcie o wyjeździe zacząłem mówić pod koniec maja 2004r, kiedy Kardynał Józef wyraził zgodę. Wyjechałem na początku lipca. Nie dziwię się, że dla kogoś moje zniknięcie mogło wyglądać jak ucieczka.

Przez cztery lata posługi na Ukrainie doświadczyłem nie raz wsparcia ze strony księży moderatorów, pojedynczych oazowiczów, czy nawet wspólnot, głównie z naszej Archidiecezji. Chodzi nie tylko, i nie w pierwszym rzędzie o pomoc w wymiarze materialnym. Jednego razu na przykład ktoś ze świeckich przyjaciół widząc mnie w Warszawie zapytał, czy mam gdzie mieszkać. Przez te cztery lata nie umiałem sformułować czego właściwie oczekuję i jak mogłaby i powinna wyglądać współpraca osoby z Ruchu wyjeżdżającej na misje, bez większej różnicy, czy to duchowny, czy świecki, z jego macierzystą diecezją, a konkretnie z Ruchem w tej diecezji.

Odpowiedź zawarta jest w dwóch modelach, czy projektach. Przyszła wiosną zeszłego roku, a raczej od roku przychodzi i rozjaśnia moje myślenie. Pierwszą z nich, niepełną i niesamodzielną jest diecezjalna diakonia misyjna, na przykład taka, jak w diecezji warszawsko-praskiej, czy w DA we Wrocławiu. Drugą to idea Centrum Ruchu, a konkretnie Międzynarodowego Centrum Ewangelizacji.

W chwili, gdy opuszczałem diecezję warszawską nie było w niej ani diakonii ewangelizacji, ani diakonii misyjnej, a więc środowiska, w którym i z którym przygotowywałbym się na misje. Teraz widzę, że to było moim zaniedbaniem. Z drugiej strony, gdybym nie wyjechał, prawdopodobnie miałbym mniejszą szanse zobaczenia tego braku.

Myślę, że znakiem czasu dla naszego Ruchu jest fakt, że osoby, które zaczynały formację w Oazie, dziś są na misjach, posługują jako wolontariusze, wysłani przez inne organizacje, czy ruchy kościelne.

Niedawna Kongregacja w Częstochowie poruszyła temat najbliższego roku „Idźcie i czyńcie uczniami ze wszystkich narodów” Dosłowna wymowa tych słów Chrystusa w przeważającej części była tam interpretowana na sposób metaforyczny, tzn. przekraczajcie granice, przy czym ukazano te metaforyczne granice, że są one niedaleko nas, a nawet w nas samych są ograniczenia – skomentuję przekornie – ograniczenia w dosłownym przyjęciu nakazu Pana. I prawdą jest, że aby przekroczyć granice państw, kultur i narodów w znaczeniu geograficznym, by udać się tam w celu misyjnym, konieczne jest przekroczenie granic wewnętrznych: duchowej, mentalnej. Z doświadczenia swojego i nie tylko, wyliczę te najbardziej charakterystyczne:

Ja się do tego nie nadaję!, Czy Pan rzeczywiście będzie się o mnie troszczył? Czy powinienem najpierw uzyskać racjonalną pewność powodzenia tego przedsięwzięcia zanim podejmę decyzję? A co będzie z moim mieszkaniem, meblami, książkami, dotychczasową pracą, karierą zawodową, zobowiązaniami wobec funduszy ubezpieczeniowych, emerytalnych? Lęk przed barierą języka, mentalności. Jak znieść różnice standardu życia?

Pewien ksiądz zapytał mnie 5 lat temu, czemu wyjeżdżam? Przyszła mi w tym momencie odpowiedź z głębi, z takiego miejsca we mnie, w którym moje „ja” ściera się z Bożą łaską. A czemu mam pozostać tutaj? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie. Dla mnie bowiem odczytanie Wielkiego Nakazu Misyjnego stawia przede mną – uczniem Pana tę właśnie alternatywę. Iść, czy nie iść? I jeśliby pozostać tutaj, to tylko po to by owo „iść” wypełniać w tym miejscu, w którym jak sądzę postawił mnie Pan.

Rzucam więc słowo, i jestem przekonany, że jest ono na tę chwilę i czas pilne i potrzebne, i że ma już Boże błogosławieństwo. A słowo to składa się z siedmiu słów: DIAKONIA MISYJNA RUCHU ŚWIATŁO-ŻYCIE ARCHIDIECEZJI WARSZAWSKIEJ”.

 

Odpowiadając na prośbę ks. Pawła Rossy najpierw podejmijmy modlitwę w intencji misji i powołań do wolontariatu misyjnego. W czasie rekolekcji i w ciągu roku formacyjnego „Idźcie i czyńcie uczniami ze wszystkich narodów” pamiętajmy o wszystkich nam bliskich, którzy posługują na misjach blisko i daleko: o kapłanach, osobach konsekrowanych, świeckich i rodzinach. Prośmy Ducha Świętego, aby otwierał nas na dzieła misyjne.