Refleksja

Kilka moich przemyśleń na temat Ruchu, męskości i formacji intelektualnej. Zachęcam do zapoznania się.

[Tekst został wcześniej zamieszczony na gronie kodowiczów z Ochotnicy górnej 2007 w celu przemyślenia czy to do czegoś się nadaje, po głosach poparcia zamieszczam bez większych zmian. Dlatego stan faktyczny nie jest w 100% aktualny, zachęcam do przemyśleń.]

Dwa wydarzenia:

1. Rozmawiałem z ks. Pawlakiem po spotkaniu odpowiedzialnych, o braku mężczyzn w Ruchu. Rozmowę wywołałem z dwóch powodów, po pierwsze rozmawialiśmy wcześniej w gronie odpowiedzialnych o małej ilości osób: czy to animatorów na rekolekcjach, czy to księży, czy to uczestników, którym chce się coś robić w oazie; po drugie, że na naszej kodzie ks. Andrzej wspominał o tym ze uważa oazę za mało męską. Chwile pogadaliśmy na ten temat, ks. Andrzej pochwalił się ze planuje spływ kajakowy w maju tylko dla mężczyzn o roboczym tytule "masz dość dziewczyn? spływaj z nami!"

2. Dostaje telefon, a tam zacny Tomasz S. (który nota bene rozmawiał ze mną i ks. Andrzejem wtedy przy obiedzie) pyta mnie czy nie chciałbym spotkać się w męskim gronie odpowiedzialnych i czy uważam ze to w ogóle jest trafny pomysł, bo z osoba z którą wcześniej rozmawiał wyrażała wiele wątpliwości czy to się godzi. Odpowiedziałem, ze to zależy na czym to będzie polegać, na pewno bym nie chciał, żeby to była 'loża masońska’ chłopców którzy chcą coś załatwić za plecami dziewcząt, ale jeśli ma to być spotkanie by porozmawiać, podzielić się różnymi refleksjami to jestem otwarty- zobaczymy co z tego będzie. Tomasz wierny górze powiedział, że skonsultuje się z księdzem Andrzejem. [przepraszam ze ujawniam prywatne rozmowy bez pytania drugich stron o pozwolenie, ale nie daje mi to spokoju]

Potem naszła mnie refleksja, że to czego mi brakuje to, nie wyjazd, czy spotkanie w ściśle męskim gronie, tylko spotkanie które odpowiadałoby mojej męskiej duszy. [żongluję tu epitetami „męski” i „damski”, ale to tylko takie nazwy robocze- wszak ludzie są różni].

Zastanawiałem się czego mi zawsze brakowało w formacji oazowej. Przypomniałem sobie p.Grażynę z 3 stopnia, która opowiadała, że JP2 powiedział, że ks. Blachnicki wtedy będzie beatyfikowany kiedy oaza będzie żyła charyzmatem jaki wyznaczył jej ks. Blachnicki. Jednym słowem papież musiał twierdzić, ze jednak nie żyjemy prawdziwym charyzmatem ruchu.

Wtedy zrozumiałem, że brakuje solidnego przemyślenia charyzmatu RŚŻ. Ale nie na poziomie centralnym- tam odbywają się konferencje, rozeznawany jest temat roku w oparciu o to co dzieje się w kościele i w naszym ruchu, tylko na poziomie diecezji. Wszak nauka społeczna kościoła uczy o potrzebie stosowaniu zasady subsydiarności- i słusznie bo co z tego, ze w wąskim, elitarnym gronie coś się przemyśli jeśli ta refleksja nie spłynie na większość członków ruchu. Uznałem ze nie ma miejsca, w którym można by było zastanowić się nad podstawowymi pytaniami dla ruchu.

No bo, co to dziś znaczy, że mamy dbać o liturgie na poziomie parafii? Czytać komentarze, jak uczą notatniki z przed 50 lat, kiedy trzeba było ludzi uczyć nowego rytu Pawła VI, dziś wszyscy są do tej formy nawet za bardzo przyzwyczajeni, a dydaktyzm obrasta za bardzo liturgie (tak, że tendencje integrystyczne pojawiają się nawet w kręgach młodych, którzy nie pamiętają liturgii trydenckiej). Może trzeba innych komentarzy np. jednego przed liturgią o jej istocie, a może warsztatów liturgicznych dla parafian, albo w ogóle nie trzeba nic komentować tylko pomoc ludziom przeżywać Msze przez piękne śpiewy, wyrugowanie kiczu z kościołów, czy w naciskaniu na księży by używane były piękne formuły liturgiczne, które są na wymarciu np. kanon rzymski co niedzielę? Można 'przepis’ o komentarzach czytać literalnie bez kontekstu historycznego, ale można również interpretować aksjologicznie i próbować włączyć się odnowę liturgii, które inne ośrodki lepiej już wykonują od nas (jak np. www.liturgia.dominikanie.pl) (o takich ośrodkach oddolnej odnowy liturgicznej marzy z resztą obecny papież, patrz „Duch liturgii”).

To jest tylko jeden przykładowy temat, można rozmawiać na dziesiątki różnych np. co to znaczy być związanym z parafią, kiedy w dużych miastach jest wyjątkowa łatwość przemieszczania i komunikowania, a miejscem naszego bytowania nie zawsze jest najbliższa okolica, co to znaczy być złączonym z kościołem powszechnym- czy to tylko latanie na pola wilanowskie?, co to znaczy świętować niedziele, czy tylko nie chodzić do sklepu i nic nie robić?, przecież Chrystus interpretuje przykazania aktywnie, a nie pasywnie- może wtedy właśnie coś trzeba robić np. świętować, ale jak?, co to znaczyć pielęgnować polskie tradycje tak jak np. post od mięsa w piątek, gdy ryby i dania wegetariańskie często są dużo droższe? etc. etc.

Na kodzie np. rozmawialiśmy jaki powinien być strój chrześcijanina i razem doszliśmy do wniosku, że worek po kartoflach na kobiecie nie jest wyrazem łączności z charyzmatem RŚŻ, a na zasadzie obserwacji tak by się mogło wydawać.

No właśnie takie rozmowy odbywały się tylko gdzieś przy kawie na rekolekcjach, czy obiedzie z ks. Pawlakiem (wywiązała się wtedy jeszcze dyskusja jakie jest i czy jest miejsce dla dorosłych. samotnych i małżeństw niesakramentalnych w oazie- kolejny ciekawy temat do przemyślenia), nigdy natomiast nie zaistniały oficjalnie. Brak jest miejsca, swoistego forum, gdzie można by było rozmawiać i polemizować na tematy podstawowe (dowodem tego jest to, że tej mojej refleksji nie mam gdzie za bardzo zamieścić).

Co to ma do męskości? Nie jest tak oczywiście, że kobiety nie maja potrzeby zastanawiania się nad tym w czym uczestniczą, natomiast myślę, ze brak takiego zastanawiania się bardziej odrzuca (albo w większym procencie) mężczyzn. Mnie np. bardzo.

Jak bym to widział? Nie wiem do końca, może strona internetowa mogłaby się stać miejscem, na którym by wysyłane byłyby dłuższe przemyślenia, które każdy by mógł skomentować lub wysłać swoją polemikę? Może raz na pól roku spotkać się i porozmawiać na temat(-y), które wydają się być warte przegadania, a potem te refleksje wysyłać na stronę oazy głównej jako inspirację dla ich przemyśleń. Mamy w swoim gronie psychologów, pedagogów, marketingowców, teologów, artystów, etc. każdy kto czuje taka potrzebę mógłby wnieść swój ferment intelektualny.

I choć na spotkanie zaproponowane przez Tomka chętnie przyjdę, a na kajaki, jeśli tylko obowiązki mnie nie zgwałcą również chętnie pojadę, nie zmieni to na dłuższą metę kobiecego lica oazy (przynajmniej w moim odczuciu).

Gaweł Włodarczyk

P.S. W ramach komentowania moich przemyśleń został przytoczony referat ks. Tomasza Jaklewicza z XXXIII Kongregacji Odpowiedzialnych ( http://www.oaza.pl/dokument.php?id=1728 ), myślę że jest ciekawym głosem w sprawie