Wierzę w święty Kościół. Relacja z RDW rejonu zachodniego

Są różne sposoby spędzania mroźnej niedzieli. Można zagrzebać się w piernatach i oglądać w internecie „Pingwiny z Madagaskaru”. Można iść na sanki, narty albo łyżwy. A można też spędzić ten dzień w miłym towarzystwie Boga i ludzi. Wybrałam tę ostatnią opcję i jestem zadowolona.

Spotkaliśmy się 9.12.2012 r. o 10.30 w parafii pw. Miłosierdzia Bożego w Grodzisku Mazowieckim – mieście zwanym przez niektórych perłą Mazowsza. Dojmujący chłodek panujący w sali nieco utrudniał rozgrzanie atmosfery. Więc każdy robił, co mógł. Np. 15-miesięczna Helena podczas modlitwy do Ducha Świętego z wielkim zaangażowaniem tańczyła i uciekała rodzicom.

Każda ze wspólnot miała za zadanie przedstawić świętego patrona swojej parafii. Były rysunki, opowieści, rekwizyty, scenki rodzajowe. Wśród nich żywe obrazy („św. Anna z Joachimem i małą Maryją” w wykonaniu pary diecezjalnej), mix-song kościelno-musicalowy o św. Józefie, zaprezentowany przez kwintet wokalny z Ursusa (kto nie słyszał, jego strata! niezapomniane wrażenia!), etiuda teatralna o św. Florianie z udziałem piekarza, kominiarza oraz gaśnicy piankowej (to Brwinów) oraz prezentacja fragmentów intymnej korespondencji między Joanną Berettą Mollą a jej mężem.

Katecheza, przygotowana przez Hannę i Adama Miecznikowskich, poświęcona była wyjaśnieniu relacji między świętością a grzesznością Kościoła „w całości” – i każdego chrześcijanina z osobna. Pojawiły się w niej historie o Ojcach Pustyni, myśli ks. Franciszka Blachnickiego o pysze i pokorze, osnute na kanwie powieści „W cieniu kolegiaty”, ale również… treści teologiczne zamieszczone w napisach na „chrzcielnych” tortach 🙂

Uczestnicy spotkań w grupach na kilkanaście minut zamienili się w lekarzy, ponieważ ich zadaniem było wypisanie recepty na świętość. Rozpoznanie choroby: grzech jako główna choroba, dziedziczna, przewlekła. Leki (m.in.): sakramenty, modlitwa; terapia grupowa we wspólnocie miłości (dawkowanie: młodzież – raz w tygodniu, rodzina – non stop); preparat wieloskładnikowy: pokora, miłość, posłuszeństwo, zaufanie; radość (osłonowo).

Na wyraźne życzenie uczestników RDW zamieszczam wiersz Katarzyny Marchewki (Brwinów). Jest to utwór zaliczany do młodzieńczych, ponieważ KM napisała go jako 8-latka!

„By być szczęśliwym – szczęście trzeba znać,
aby je poznać – w uśmiechu trzeba trwać.
Uśmiech daje Ci Bóg,
a Ty Bogu swe szczęście – jak druh.
Chwal Go na wieki – a niebo Ci da,
szczęścia prawdziwego zaznasz właśnie tam :)” 

Eucharystia w kościele parafialnym, celebrowana przez ks. Pawła Walkiewicza (który akurat głosił rekolekcje), ks. Tomasza Mocha i ks. Roberta Kamińskiego, stanowiła kulminacyjny moment RDW. Do Domowego Kościoła zostały przyjęte dwa kręgi. A piękna oprawa liturgiczna, zwłaszcza śpiewy (podczas pieśni „Hejnał wszyscy zaśpiewajmy” z towarzyszeniem instrumentów smyczkowych aż mi ciarki szły po plecach z zachwytu) sprawiały, że przypominały się słowa z pierwszego czytania: „Bóg chce pokazać twoją wspaniałość”. Po Mszy mieliśmy możliwość zostania na krótkiej adoracji Najświętszego Sakramentu. W kościele było wyraźnie cieplej niż w salce, co odczuliśmy, przechodząc na agapę…

Minusy bycia na RDW: zmarzłam, zmęczyłam się, wydałam pieniądze na pociąg, musiałam w niedzielę rano wstać. Plusy: mogłam w spokoju i bez pośpiechu spędzić czas w towarzystwie Boga, spotkałam starych znajomych i poznałam nowych ludzi, zobaczyłam, czym żyją wspólnoty Ruchu w moim rejonie, pośmiałam się. Bilans dodatni 🙂

A co się działo gdzie indziej? Napiszecie?

Agnieszka Salamucha