PIASECZNO – Spotkanie z p. Barbarą Danielską – relacja

Barbara Danielska 1Dzień przed wspomnieniem św. Wojciecha, 22-go kwietnia, wspólnota piaseczyńska gościła panią Basię Danielską, siostrę ks. Wojciecha Danielskiego, drugiego po ks. Franciszku Blachnickim moderatora krajowego Ruchu Światło-Życie. Spotkanie rozpoczęliśmy od obejrzenia filmu o Księdzu, w którym wykorzystano archiwalne zdjęcia oraz myśli ks. Wojciecha. Film pokazywał ks. Danielskiego w trzech aspektach – jako Człowieka, Ucznia i Kapłana. Po filmie pani Basia rozpoczęła swoją opowieść, zastrzegając już na początku, że tak naprawdę to ona swojego brata nie znała. Miała bowiem 8 lat gdy Wojciech, wówczas 16-letni, wstąpił do seminarium i tym samym opuścił dom, do którego wracał już później na krótkie chwile.

„Dzieciństwo, które przypadło na czas wojny, spędziliśmy w Zalesiu. Tam mieliśmy dom i tam ojciec – bardzo ważna postać dla Wojciecha – uczył najstarsze dzieci – Helenkę i Wojtusia”– rozpoczęła pani Basia, nie ukrywając radości, że jest w Piasecznie, tak blisko tego miejsca. „Mając 7 lat w parafii św. Józefa rozpoczął swoją posługę ministrancką” – ciągnęła swoją opowieść i wspominała, jak w czasie wojny na 7 rano biegał do kaplicy ss. elżbietanek, gdzie posługiwał do Mszy sprawowanej przez ukrywających się tam księży z Pelplina. Prawdopodobnie już wtedy pojawiło się pragnienie zostania księdzem. „Zawsze chciał być księdzem, świętym księdzem, wymodlił to swoje kapłaństwo w kaplicy katedry warszawskiej, u stóp znajdującego się tak krzyża” – cytowała słowa brata. Opowiadała, jak odwiedzała go wraz z rodzeństwem w seminarium, przynosząc prezenty – landrynki, kukułki. Na tle innych wyglądały te podarki bardzo skromnie, wręcz ubogo. Wynikało to z trudnej sytuacji rodziny. Ojciec zmarł niedługo po wojnie. Mama została sama z piątką dzieci, z których najstarsze miało wówczas 14 lat, a najmłodsze 8 miesięcy.

Barbara Danielska 2Kolejną częścią opowieści były lata kapłaństwa ks. Wojciecha, jego pierwsza parafia na Grochowie, posługa u ss. Niepokalanek, lata spędzone w Lublinie na KUL-u, gdzie prowadził działalność naukową i dydaktyczną. W tym miejscu pani Basia wspomniała, jak ks. Franciszek Blachnicki zlecił Wojciechowi budowę domu dla Ruchu na Sławinku w Lublinie, przy ul. Gwardii Ludowej, która obecnie nosi imię ks. Wojciecha Danielskiego i jak niełatwe było to zadanie.

Będąc w Lublinie „przyjeżdżał do Warszawy, odwiedzając mamę i mnie. Zwykle były to krótkie wizyty. Mama cerowała mu sutannę” – wspominała pani Basia. Ona sama często pełniła wtedy rolę kierowcy brata. Mimo, że już wówczas pełnił funkcję moderatora krajowego Ruchu i przysługiwał mu samochód z kierowcą, nie korzystał z tego. Przyjeżdżał PKS-em, a ona podwoziła go do Anina, skąd próbował „łapać okazję”, by wrócić do Lublina.

Ks. Wojciech, jak wspominała pani Basia, nigdy nie narzekał, nie skarżył się, chociaż bywał smutny. Ten smutek mógł być spowodowany tym, że jak wyznała: „wadą Danielskich jest to, że przyjmują na siebie za dużo”. Jej życie też potwierdza tę tezę. Ale ona też nigdy się nie skarżyła i była szczęśliwa, że mogła pomagać, dawać siebie.

Słuchając słów pani Basi, patrząc na duża fotografię ks. Wojciecha, widzieliśmy pokornego, skromnego człowieka, delikatnego w kontaktach z ludźmi, oddanego Bogu i liturgii kapłana, zafascynowanego świętością i pragnącego świętości.

Dziękujemy Pani Basi za to, że chciała się podzielić z nami opowieścią o ks. Wojciechu i o rodzinie, w której nie zabrakło anegdot, jak choćby tej o Matce Boskiej „drapieżnej”, za świadectwo wiary, za radość płynącą z jej słów i za cukierki.

Małgorzata Flis
DK, parafia św. Anny, Piaseczno