XVIII Bal DK AW – wrażenia Rafała Piekarskiego

W tym roku, 5 stycznia po raz osiemnasty odbył się bezalkoholowy Bal Domowego Kościoła.

Byliśmy na nim po raz pierwszy i (jak Bóg pozwoli) nie ostatni. Zorganizowanie nocnej opieki do dzieci nie było proste, ale się udało. Po raz pierwszy od wielu lat wybraliśmy się na zabawę bez naszych pociech, co było dla nas sporym wydarzeniem.

Na miejsce dotarliśmy z niewielkim opóźnieniem, ale zdążyliśmy na poloneza. Wróciły wspomnienia ze wspólnej studniówki, która była naszym pierwszym wspólnym balem kilkanaście lat temu. Od tamtego czasu nie tańczyliśmy poloneza w tak uroczystych okolicznościach.

Tańcząc, spostrzegaliśmy kolejne znane twarze: z parafii, dni wspólnoty, rekolekcji oraz innych spotkań. Mnóstwo życzliwych ludzi, od których emanowała autentyczna radość z zabawy we wspólnocie.

Potem było mnóstwo pysznego jedzenia, rozmowy i tańce. Oprawa muzyczna była bardzo dobra. Zespół pod przewodnictwem wodzireja Piotra Folwarskiego grał muzykę, przy której aż chciało się szaleć. Początkowo mieliśmy sceptyczny stosunek do gier i zabaw, które kojarzyły nam się z weselnymi, podczas których trzeba wykonywać dziwne zadania nagradzane zwykle alkoholem. Jednak na tym balu zabawy proponowane przez wodzireja były zupełnie inne i pochłonęły nas całkowicie. Były to zabawne układy taneczne, przy których prawie wszyscy goście wykonywali na parkiecie takie same ruchy w rytm muzyki. Wszyscy się cieszyli ze wspólnej zabawy.

Wzięliśmy udział również w loterii, z której dochód był przeznaczony na Fundusz Rekolekcyjny. Nie wygraliśmy nagrody głównej, ale przypadła ona naszym przyjaciołom z kręgu, z czego się bardzo cieszyliśmy (było blisko, może następnym razem trafi do nas).

Nigdy nie wytrwaliśmy na imprezie do tak późnej godziny. Wróciliśmy do domu o piątej rano, wspominając w drodze jak było fajnie. Za rok też się wybieramy.

Szkoda tylko, że będzie to bal przebierańców, bo zbytnio nie lubimy się przebierać. Chociaż biorąc pod uwagę, że atmosfera tegorocznego balu przerosła nasze oczekiwania, może do balu przebierańców też się przekonamy.

Rafał Piekarski