Po ewakuacji

Siedze sobie w mieszkaniu. Juz po północy. Ewakuacja skonczona. Mysle o wszystkich, którzy przybyli. Nie myslałem, ze tyle da sie przewieźć samochodami osobowymi.

Martwiłem się wczesniej ta przeprowadzka. Jak to wszystko pójdzie. Okazało sie, że nie potrzebnie. Pieknie jest jak człowiek ma ludzi na których może liczyc.

Teraz tylko troche pusto we Włochach. Już mnie tu nic nie trzyma. Powoli trzeba będzie rozgladać się za nowym miejscem. Od jakiegoś czasu juz myśle o jakimś stałym miejscu dla Ruchu, nie zależnym od tego czy innego proboszcza. Moze uda nam sie takie miejsce zdobyć. Widze coraz wyraźniej jak to jest trudne, znaczy trzeba sie wiecej modlić. Dla Boga wszystko jest mozliwe.

Jutro jeszcze pozbieram resztki rzeczy w domu i przygotuję sie na sobotnie spotkanie CDJ (centralnej diakonii jednosci). Moze coś napiszę tutaj.

Pozdrawiam wszystkich