OR II Szczyrk, 5-21.08.2016 – świadectwa

Świadectwa, OR II, Szczyrk, 5-21.08.2016, para prowadząca Iza i Wicek Pipkowie, moderator Ks. Zenon Pipka

Szczęść Boże,

Rekolekcje OR II stopnia w Szczyrku związane są z bardzo dobrymi wspomnieniami. Pan pozwolił nam przeżyć je wśród wspaniałych ludzi, w pięknej okolicy oderwanej od codziennego zgiełku i odczuć jeszcze większą miłość do Boga i drugiego człowieka. Kiedy wyjeżdżaliśmy na rekolekcje, nie oczekiwaliśmy zbyt wiele. W tej chwili czujemy, że otrzymaliśmy od Jezusa bardzo dużo – otworzyliśmy się ponownie na modlitwę i Słowo, które kieruje do nas Bóg, powróciliśmy do regularnego wypełniania zobowiązań DK, poukładaliśmy nasze wartości w odpowiedniej kolejności. Warte zapamiętania jest to, jak wielką wartość ma zaufanie do Boga, posłuszeństwo i pokora. Chrystus zmienia prawdziwie nasze życie, pokazuje nam którędy podążać, pragnie tylko tego, abyśmy szli za Jego głosem. Często jest to droga trudna, lecz możemy być pewni, że Bóg przeprowadzi nas przez pustynię codzienności do naszego Kanaanu – obiecanego przez Boga raju.

Bartosz i Anna Małkowie
—–

Czas OR II stopnia w Szczyrku – to był dobry czas. Znakomita organizacja pozwoliła nam w pełni przeżywać to, co Pan Bóg i jego prawdziwie „Boża drużyna” dla nas przygotowała. Program był naładowany po brzegi modlitwą i konferencjami, a jednak nic się nie nużyło ani się nie dłużyło. Te błogosławione 15 dni minęły jak jedno okamgnienie, z drugiej strony jednak pozostawiły niezatarty ślad w naszych umysłach i sercach.

Ks. Zenon Pipka był dla nas jak Mojżesz dla Izraelitów. Prowadził nas swymi – jakże zachwycającymi i zapadającymi mocno w pamięć – kazaniami i konferencjami poprzez czasy biblijne, przez podkreślanie wagi sakramentów w naszym życiu, ale też motywował do uświadamiania sobie niewoli grzechów, w których tkwimy oraz podjęcia walki o wolność od naszych zniewoleń. Ks. Zenon to wielki kapłan – potrafi głosić naszego Pana Jezusach Chrystusa nie tylko słowem (niesamowita wiedza, pamięć, czerpanie z własnych przeżyć i doświadczeń, celny dowcip), ale całą swoją postawą. Ciągle był z nami, ciągle gotowy służyć, zawsze przygotowany, pełen energii, ani przez chwilę nie okazał zmęczenia – nawet po naszym nocnym Exodusie na Skrzyczne!

Nasza para moderatorska: Iza i Wicek Pipkowie – wręcz brak słów, aby wyrazić naszą dla nich wdzięczność, uznanie, podziw, zachwyt. Bogu niech będą dzięki za ogrom talentów, którymi ich obdarzył, gdyż potrafią je pomnażać nawet więcej niż 100-krotnie! Prowadzili nas do Boga, obudzili pragnienie codziennej Eucharystii, celebrowania liturgii domowej, motywowali do pogłębiania duchowości małżeńskiej, obudzili potrzebę poszukiwania naszej drogi w Kościele. Jeśli chodzi o konkrety, to chcieliśmy przywołać tylko przykłady tego, czego dzięki naszej wspaniałej parze moderatorskiej mieliśmy okazję doświadczyć: konferencje Wicka (znakomite, z odniesieniem do własnych przeżyć i doświadczeń, zapadające w pamięć, opowiedziane z humorem) i codzienny wieczorny rachunek sumienia przygotowywany przez Izę (dzień w dzień robiony z ogromną pieczołowitością, punkt po punkcie i bardzo celnie podsumowujący mijający dzień, a jeszcze pytanie jak i kiedy ona dawała radę to przygotować!).

I jeszcze chcielibyśmy wspomnieć nasz krąg III. Tutaj też Pan Bóg nie pożałował nam wspaniałych ludzi i sprawił, aby animatorami naszego kręgu byli Asia i Tomek – Boży ludzie, pełni serca, pokoju i radości. Zawsze gotowi wspierać, motywować, uczyć, dzielić się swoimi doświadczeniami – dla nas ogromny i niedościgniony wzór. Z radością i wdzięcznością wspominamy też wspaniałe, obdarzone wieloma talentami (a pięknymi głosami w szczególności!) małżeństwa z naszego kręgu: Małgosię i Mariusza oraz Ewelinę i Pawła. Dzięki wspólnej modlitwie, otwartości w dzieleniu się tym, jak Pan Bóg przemawiał do nich poprzez Słowo, ale też swoimi radościami i troskami codziennego życia, mogliśmy wzrastać w wierze, umacniać się w naszym małżeństwie.

Już pewnie napisaliśmy za dużo, ale nie godzi się nie wspomnieć o Kasi – muzycznej (piękny głos i gra na gitarze, ogromne zaangażowanie i nieustępliwość w szlifowaniu naszego wspólnego śpiewu), kleryku Pawle (cierpliwie prowadził nas przez tajniki liturgii) oraz ukochanej diakonii wychowawczej, która z wielkim poświęceniem i radością zajmowała się naszymi dziećmi.
Bogu niech będą dzięki za was wszystkich, za wasz trud i wasze świadectwo wiary i życia z Bogiem!

Renata i Robert
—–

Moje dziękczynienie porekolekcyjne

Mam na imię Małgorzata, mój mąż Mariusz. Jesteśmy 23 lata po ślubie. Mamy pięcioro dzieci w wieku od 22 do 6 lat. We wspólnocie DK jesteśmy od trzech lat. Zanim tu trafiliśmy (a raczej Miłosierny Jezus nas przyprowadził) poszukiwaliśmy swojego miejsca w Kościele. Parą pilotującą krąg w naszej parafii Marii Magdaleny w Magdalence byli Iza i Wicek Pipkowie. Myślę, że dzięki ich gorliwemu powierzaniu nas w modlitwie, wszystkie małżeństwa już w pierwszym roku brały udział w rekolekcjach OR I.

Tegoroczne rekolekcje OR II przeżywaliśmy w Szczyrku, na Czyrnej. Prowadzenie ich „wzięli na siebie” rodzinnie ks. Zenon Pipka oraz Iza i Wicek Pipkowie.

W naszym małżeństwie i rodzinie od 9 miesięcy nasiliły się trudne sytuacje wymagające decyzji, spięcia i konflikty. Codzienne problemy powaliły nas. Przechodziliśmy kryzys. Półtora miesiąca przed rekolekcjami byłam w ciąży i poroniłam dziecko. Dodatkowo 12-letnia córka miała nogę w gipsie, a nasz buntujący się syn odmawiał przyjazdu do nas po zlocie harcerskim, który kończył się w trakcie rekolekcji. Wizja intensywnej pracy w ciężkim stanie psychiczno-fizycznym i pozostawienia nastolatka samego przemawiała za tym, żeby zostać w domu i wypoczywać leżąc do góry brzuchem. Byłam gotowa zrezygnować z wyjazdu. Podzieliłam się tą myślą z prowadzącymi i zamiast zrozumienia otrzymałam… ostrego maila. Maila przeczytał najpierw mąż i zgodził się z zamieszczonymi argumentami. Podjął decyzję, że jedziemy. Dopiero wtedy maila przeczytałam ja i zamiast zachęty poczułam urazę. Wcześniej przemodliłam i ułożyłam się z Bogiem, że to mąż podejmie ostateczną decyduje.

Wyjechaliśmy, ja obolała na ciele i duszy, mąż z „głową i sercem w pracy”. Dojechaliśmy ostatni. Już od pierwszych chwil przyjazdu widziałam olbrzymi wymiar pracy, zaangażowania i pełen profesjonalizm prowadzących włożony w przygotowanie najmniejszego szczegółu rekolekcji. Do tego pięknie prowadzony śpiew przez „muzycznych” i to, że wszyscy brzmieliśmy dobrze (szczególnie zachwycili mnie panowie, jakby śpiewali w jednym chórze od dawna). To wszystko od początku zachęciło mnie do aktywnego udziału w tym „obozie kondycyjnym dla jednostek specjalnych w Kościele”. A kiedy usłyszałam zdanie moderatora: „Mamy zakrętkę na punkcie rekolekcji” sprawiło, że moja niechęć do prowadzącego lekko stopniała. Było widać, że nie przesadził. Zresztą pod koniec rekolekcji kolejne usłyszane zdania: „W kręgu jesteśmy jak w jednej drużynie. Istotą jest, że wszyscy ćwiczą. Kumpel powinien pognębić mnie jak widzi, że nie pracuję”, sprawiło, że brat ze wspólnoty został „oczyszczony ze swojej winy”.

Piękne notatniki, które dostaliśmy, z dużą ilością miejsca na własne zapiski i ciekawe opowieści „charyzmatycznego” księdza, powodowały, że długopis sam sunął po kartce. Tyle treści, tyle myśli, tyle dygresji, tyle zabawnych anegdot, przykładów z życia, a okraszone to wszystko serią dowcipów, które powodowały salwy śmiechu odbiorców, sprawiło, że już na Jutrzni byłam obudzona i rozpalona Duchem Bożym.

Od pierwszego dnia rekolekcji, kiedy mięliśmy zobaczyć swoje niewole, zachęcona słowami księdza na kazaniu uświadamiałam sobie, jakie „przepaski” zakładam, czyli czym usprawiedliwiam brak działania, do którego powołuje mnie Pan. I że właśnie w tym moim „nie nadaję się” Bóg zachęca, żebym stała się „Bożym młotkiem”, a On wyposaży mnie w potrzebne akcesoria, nawet „w ekstra zegarek z datownikiem”. Pod koniec pierwszego dnia całą sobą czułam, jaką pracę już wykonał w moim życiu TEN, który jest Bogiem historii: życia mojego, moich bliskich, narodu wybranego i każdego człowieka.

Przez kolejne dni, dzięki kąpieli w Słowie Bożym, które przybliżał i tłumaczył kapłan, słuchaniu innych osób w czasie dzielenia się na kręgu, duuużej ilości modlitwy wspólnotowej i na Namiocie Spotkania, codziennej Eucharystii, przyjmowałam Boga wkraczającego w moje życie, mając głębokie przekonanie, że On zapragnął mnie i pokochał zanim się poczęłam – „Utkałem cię w łonie matki”. Bóg, który zawsze był i jest bardzo blisko, wzywa mnie jak Mojżesza i posyła mnie, abym wykonała konkretną misję. „Ty zaś przepasz biodra, wstań i mów wszystko, co ci rozkażę. Nie lękaj się ich… Usłyszałam, POCZUŁAM i ZROZUMIAŁAM, że Bóg działa, jak Go wpuszczę do wszystkich spraw, przede wszystkim najtrudniejszych i najciemniejszych. I powinnam „NAUCZYĆ SIĘ, że Bóg wie lepiej”.

Kiedy od szóstego dnia programowo „weszliśmy” w Wielki Post stanęłam w prawdzie o sobie i swojej kondycji. Znowu usłyszałam ważne i poruszające słowa: Bóg jest Bogiem porządku. Jeśli żyjemy w bałaganie, to wystawiamy Bogu złe świadectwo. Jak wyrzucę grzech z mojego życia, będzie powracał porządek. Poczułam (bo swoją zatwardziałość i wady charakteru dobrze znałam) jak łatwo przychodzi mi odpowiadać na pokusy, jak śmiało grzeszę, ufając i licząc na Miłosierdzie Boże, biegam do konfesjonału.

Ósmego dnia, kiedy na Namiocie Spotkania rozważaliśmy fragment Pisma, kiedy to Jezus uzdrowił niewidomego od urodzenia ( J 9, 6-7) zrozumiałam, że muszę się zgodzić na nałożenie błota na chore miejsca (ble), a potem jeszcze zrobić wysiłek i iść do sadzawki Siloe (posłany), żeby mówić innym o dobru Pana Boga. Tego dnia w szkole liturgiczno-rodzinnej była prezentacja na temat niewoli, wynikającej z uzależnienia od złego gospodarowania pieniędzmi. Niestety problem ten jest aktualny w naszej rodzinie. Usłyszałam, że nasze pieniądze powinny służyć poszerzaniu Chwały Bożej. Sposób w jaki zarządzamy finansami ma wpływ na bliskość z Chrystusem (Łk 16,11).Coraz większy smutek i trwoga zalały moje serce.

W kolejnym dniu program przewidywał czas na dialog małżeński; dla nas nie był to wytęskniony moment, raczej czas którego unikaliśmy. Wraz z piętrzącymi się kłopotami, brakiem czasu dla siebie, komunikacja w naszym małżeństwie poważnie szwankowała. Bynajmniej nie był to czas, jak prowadzący określili, „wyjścia do Kanaanu, odkrycie Ziemi Obiecanej i pytania: „jak ja mogę pomóc mężowi jeszcze bardziej się zbawić”. Raczej traktowałam dialog jak miejsce, gdzie załatwiałam swój biznes „Proszę Cię mężu zrób tak, żeby mi było lżej”. Powaliło mnie stwierdzenie, że na dialogu powinniśmy „dawać się współmałżonkowi, jak Jezus w Eucharystii, bo ona jest najdoskonalszym dialogiem” i jeszcze, że „dialog jest szczególną chwilą działania łaski sakramentu małżeństwa, dlatego powinniśmy w trakcie pytać: czego TY chcesz od nas Panie?” Po moim monologu na dialogu jeszcze gęstsze chmury zawisły nad naszym małżeństwem, a mnie zalewała coraz większa ciemność i zniechęcenie. Po Drodze Krzyżowej nastąpiła duchowa walka. Już tyle tych dróg krzyżowych Jezu odbyliśmy??? Tyle razy Ty z nami, my z Tobą dźwigaliśmy ten krzyż, czy to ma sens? Ostatnio nawet mąż ekstremalnie szedł z Tobą!!! Czułam złość na Boga, męża, rekolekcje. Na ratunek przyszła modlitwa wieczorna z rachunkiem sumienia (dostawaliśmy codziennie naklejkę z kilkunastoma pytaniami związanymi z treściami zasłyszanymi w ciągu dnia. Rewelacja!!!) „Czy wierzę, że Chrystus, w znaku Baranka przepłacił swoją Krwią za nasze grzechy, a wystarczyłaby tylko jedna kropla? Przyszło opamiętanie. Już się nie kłóciłam. Odczuwałam głęboki smutek i ciemność.

Zanim przeżyłam nocny exodus jeszcze jedna ciężka „belka” przetrąciła mnie. Prezentacja o wychowaniu. „Co ja jeszcze mogę usłyszeć na ten temat Panie?”- pomyślałam zuchwale. Zapytałam, to zaraz usłyszałam. „W wychowaniu chodzi o to, żeby ON wzrastał, a ja się umniejszał. „Dostaliśmy dzieci obciążone grzechem pierworodnym, naszym zadaniem jest pokazać im Ziemię Obiecaną, wprowadzić je do Królestwa Niebieskiego”, „Dlaczego Panie dałeś nam takie trudne dziecko? Bo ma się objawić Chwała Boża!!!” oraz „Wspólnie damy radę! Wystarczy Ci mojej łaski – mówi do mnie Bóg”.

Noc Paschalna. Północ. Pospiesznie spożywamy upieczoną przez animatorów niekwaszoną „macę”, popijamy ją gorzkimi ziołami. Od pięciu dni w czasie posiłków słuchaliśmy powieści o 40-letniej wędrówce przez pustynię ludu wybranego. Ich zmagania się z niepewnością, lękiem i (nie)posłuszeństwem wobec Boga budowały klimat tego nocnego wyjścia. W stołówce czułam się jak prawdziwy Izraelita w noc Paschalną. Może ta noc stanie się dla mnie lekcją wiary? Czułam lęk i ciężar. Przygniatała mnie ciemność moich grzechów. Bałam się, czy dojdę na górę. Z moją nadwagą, anemią i brakiem kondycji. Ludzkie myślenie. „Nie kręć filmów – karciłam się”. Bardziej myślałam, czy mąż mi pomoże.

„Żona jest perłą („szczególnie ta, co na imię ma Małgorzata” – pomyślałam z goryczą), mąż muszlą, żeby ją chronić”. To też usłyszałam dzisiaj. Serce krwawi, bo moje imię to opuszczona, od dziecka. Czułam się opuszczona na różny sposób przez ojca… męża… „Jestem z Tobą”- słyszę wewnętrzny głos. „Nie bój się”. „Pierwsze miejsce powinien zajmować Bóg, potem jest małżeństwo”. To też słowa z dzisiaj. „Nie idziesz sama idziesz z NIM”. „Jezus chce wyprowadzać nas z niewoli. To przecież noc Paschalna. Noc przejścia z ciemności do światła, z niewoli do wolności. Od krzyża, przez śmierć do życia. JEGO śmierć jest życiodajna”. To wszystko dzisiaj usłyszeliśmy z ust kapłana. Nadal byłam pełna niepokoju i obaw.

Czuję się jakbym wyszła z kotła ze smołą. Jak łatwo przychodzi mi ranić bliskich, Ciebie Jezu i siebie. Jak Ty cierpisz przeze mnie Jezu!!! Widzę cię umęczonego, zakrwawionego, upadającego. Wybacz mi Ukochany Zbawicielu! Dziękuję Ci Jezu! Kolejny krok. Wybacz mi Jezu brak miłości i ufności, niecierpliwość, gwałtowność! Wybacz egoizm, pychę i lenistwo. Dziękuję Ci Jezu za Twoją MIŁOŚĆ! Niech każda kropla krwi będzie uwielbiona! Modlitwa sama wychodziła z mojego wnętrza, z serca, nie przez rozum. Mąż mocno trzymał mnie za rękę. Jak dobrze, że jest przy mnie. Dziękuję Ci Jezu za mojego męża! Jestem zaopiekowana! Poczułam wzruszenie, siłę męża i obecność Jezusa. Każdy kolejny krok, modlitwa błagalna o wybaczenie kolejnego grzechu. Czuję się jak w czasie porodu, kolejny skurcz to modlitwa: Panie Jezu to dla Ciebie! Tutaj, następny krok: Panie Jezu wybacz! Panie Jezu przyjmij to moje nic! Panie Jezu dziękuję! Smoła topnieje. Ciężar grzechów stał się jakby mniejszy. Ciemność nieco zszarzała. Panie Jezu wybacz! Baranku, Ty gładzisz grzechy świata! Dzięki Ci za Twą mękę!!! Kocham Cię Jezu!!! Podnoszę głowę. Niesamowita ilość przepięknych obłoków. Są symbolem obecności Bożej, wskazówką, drogowskazem (dzień ósmy rekolekcji). Jesteś ze mną Panie, czuję Twoją obecność. Bóg wyprowadzał mnie z niewoli, mąż podtrzymywał, poczułam jego siłę. Poczułam moc sakramentu. Nadzieja powracała. Przystanek. Kolejny znak. Światło. Podpalona wiązka drzewa zajęła się ogniem. Pojawił się słup ognia. Jak dobrze że ciemność wygasła. Moja ciemność znikała. „Chrystus przyszedł ogień zapalić na ziemię”. Słowa z dzisiaj. Kolejny przystanek. Odnowienie Chrztu. Strumień tryskający ze skały. Wyrwałam pierwsza. Nie ma na co czekać. Zmyć resztę smoły, brudu, grzechu pierworodnego. Spuścizny po pierwszych rodzicach. Eucharystia na górze. Doszłam, doszliśmy we dwoje tzn. we troje. Zmęczenie, chłód, wdzięczność. Dzięki Ci Jezu! Z Tobą wszystko mogę! Z Tobą nawet ciemność nie będzie ciemna! Dzięki Ci Zbawicielu! Świece przez nas trzymane prawie dogasają. To nic, zaraz zajaśniejesz na ołtarzu. Baranku Ofiarowany, Żertwo Przebłagalna, Bezkrwawa Ofiaro. Drugie czytanie Izajasz 54 „Zaiste jak niewiastę porzuconą i zgnębioną na duchu, wezwał Cię Pan i jakby do porzuconej żony młodości mówi Pan: Na krótką chwilę porzuciłem ciebie, ale z ogromną miłością cię przygarnę. Wszyscy twoi synowie, będą uczniami Pana, wielka będzie szczęśliwość twych dzieci”. Zamurowało mnie. Słowa te spłynęły w głąb serca i napełniały mnie radością i nadzieją. Pan na tej górze dał mi obietnice, które w tym momencie oddaliły wszelkie moje lęki. Chce ufać JEMU.

Dużym przeżyciem w czasie rekolekcji był dla mnie także Dzień Wspólnoty Oazy Wielkiej. Widok młodzieży i rodzin z dziećmi, dla których wiara, Kościół, życie z Jezusem i dla Jezusa nie jest obojętne, napełniło mnie radością. Potrzebuje takiego umocnienia i świadectwa, takie spotkania powodują, że nie czuję się jak szalona. Przed Mszą św. przy tylnym wejściu zobaczyłam arcybiskupa Wiktora Skworca, który miał przewodniczyć Eucharystii. O dziwo nie oblegały go tłumy. Podeszłam pchnięta radością i wrodzoną spontanicznością. Arcybiskup po ojcowsku z serdecznością wyciągnął do mnie ramiona i powiedział: „Małgosiu”. Uradowana pomyślałam: „chyba prorok, bo widzę tego kapłana pierwszy raz w życiu, albo zna podobną Małgosię”. Pasterz zapytał z jakiej parafii jestem, pobłogosławił mnie i najmłodszą Michalinkę. W czasie homilii doznałam pocieszenia. Arcybiskup nawoływał: „Jesteśmy jedną wspólnotą, Kościołem, który mówi jednym głosem: Jezus jest Panem… „Jesteście znakomitymi uczniami!!! Najważniejsze jest pytanie o miłość. Z waszej obecności na rekolekcjach odczytuje, że kochacie Jezusa!!! To decyzja…Zesłanie Ducha Świętego to rzeczywistość dynamiczna. 1050 lat chrztu. Kontynuujemy rzesze pokoleń, które głosiły Ewangelię”. Czułam, jaką moc ma wspólnota. Czułam moc działania Ducha Świętego w jedności tego zgromadzenie.

Na koniec podzielę się, że ważną decyzją było moje przystąpienie do KWC. Od dwóch lat byłam jego członkiem. Tego dnia złożyłam deklaracje do końca życia. Zupełnym zaskoczeniem była dla mnie decyzja męża, który również zdobył się na ten dobrowolny akt. A wszystko, myślę za sprawą konferencji, jaką wygłosił w Czyrnej ks. Wojciech Ignasiak, moderator KWC. Najbardziej wzruszającym momentem tego dnia była chwila, kiedy po rozesłaniu arcybiskup wracał główną nawą do wejścia i zatrzymywał się przy wiernych stojących w ławkach. Stanął również obok mojego męża pobłogosławił go. To było jak Boże przypieczętowanie. Wiele razy nie jesteśmy razem, mijamy się, ale błogosławieństwo dostaliśmy obydwoje choć osobno. Odczytuje to jako znak od Boga, że jest blisko nas i chce dla nas tej wspólnoty i daje pocieszenie, że jest nadzieja dla naszej rodziny.
Wtedy ujawniłam się i uradowana z dumą powiedziałam: Ojcze to mój mąż i popatrzyłam… na dyndającą zawieszkę na szyi mojego męża, z wyraźnym napisem Mariusz. To jest to proroctwo, uśmiechnęłam się pod nosem. Jak dobrze, że posłuchałam animatorów, którzy przypominali: „Pamiętajcie o zawieszkach. Wszyscy mają je mieć”. Widać posłuszeństwo spodobało się Panu. Dzięki niemu mogłam przeżyć ten czas łaski, ponieważ nie zrezygnowałam z rekolekcji. I to, że zostałam wezwana po imieniu przez Pana, ustami arcybiskupa:)))

CHWAŁA PANU!!!

Za ten Rok Miłosierdzia w 1050 rocznicę Chrztu Polski,

Za ten błogosławiony czas rekolekcji,

Za świadectwo wiary pokoleń rodzinyny Pipków,

Za sł. Bożego Franciszka Blachnickiego i dar Domowego Kościoła,

BOGU niech będą dzięki!!!

Małgosia