Kapłan na wzór Chrystusa

Ksiądz Wojciech Danielski był kapłanem Archidiecezji Warszawskiej, profesorem KUL, Krajowym Duszpasterzem Służby Liturgicznej, moderatorem Ruchu Światło-Życie. Ten oddany duszpasterz, będący dla wielu autorytetem duchowym, pozostał w pamięci jako „pogodny, pracowity, radosny świadek Bożej miłości, rozkochany w liturgii, wierny Bogu, kochający ludzi, głęboki patriota” – tak pisze o nim ks. dr hab. Zbigniew Wit we wprowadzeniu do książki „Przyjaciel Boga i ludzi”.

Ksiądz Danielski urodził się 10 kwietnia 1935 r. w Milanówku. Po wojnie jego rodzina przeniosła się do Warszawy i zamieszkała przy pl. Trzech Krzyży na terenie parafii św. Aleksandra, gdzie mały Wojtuś zaczął usługiwać do Mszy św. jako ministrant. Dzięki swojemu ojcu, w wieku pięciu lat nauczył się ministrantury i już w Zalesiu Górnym usługiwał do Mszy św. w kaplicy sióstr elżbietanek. Pierwszy raz miało to miejsce w uroczystość św. Józefa 19 marca 1942 roku. Już wtedy zwracano uwagę na to, że jego zachowanie przy ołtarzu było wzorowe, a udział w liturgii pełen pobożności .

Po śmierci ojca w 1947 r. opiekował się młodszym rodzeństwem, podczas gdy matka przejęła ciężar utrzymania rodziny. Pierwsze lekcje szkolne odbierał w domu rodzinnym razem z rodzeństwem, a do szkoły przyjęto go od razu do szóstej klasy. Gimnazjum pod wezwaniem św. Wojciecha ukończył w Warszawie w 1951 r. i w wieku 16 lat wstąpił do Seminarium Duchownego Archidiecezji Warszawskiej. Będąc najmłodszym na roku, nie zawsze był doceniany przez kolegów. Szybko stał się jednak autorytetem w sprawach liturgicznych. Bardzo znaczące dla jego formacji było prowadzenie pamiętnika, w którym przed obłóczynami zapisał „Seminarium to sanktuarium! Jaki tu jesteś takim będziesz kapłanem! Musisz być świętym! Dosłownie. Świętych kapłanów potrzeba, jeśli mają uczyć innych świętości.” Pamiętał o tym przez cały czas formacji seminaryjnej i życia kapłańskiego. Już w czasach kleryckich fascynował się liturgią, którą bardzo ukochał i pragnął być ceremoniarzem.

Wprawdzie studia seminaryjne ukończył w roku 1956, ale święcenia prezbiteratu otrzymał dopiero 29 czerwca 1958 r. w Archikatedrze Warszawskiej z rąk swojego opiekuna ks. biskupa Zygmunta Choromańskiego, gdyż był za młody i mimo dyspensy od wieku musiał na święcenia poczekać. Ten młody wiek stał się powodem wysłania go na studia specjalistyczne na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, gdzie pozwolono mu zająć się liturgiką. Studia przerwał na czas trzyletniej pracy duszpasterskiej jako wikariusz w parafii Najczystszego Serca Maryi w Warszawie na Grochowie, gdzie zdumienie budziła jego pasja i zaangażowanie w pracę duszpasterską. Czuł się odpowiedzialny za mieszkających tam parafian, a szczególnie dzieci i młodzież. Później od 1 lipca 1963 r. był kapelanem sióstr niepokalanek w Warszawie na Mokotowie, ale praca ta kolidowała z rozpoczętą rozprawą doktorską. Wrócił więc do Lublina, nie zaniedbując kontaktów z diecezją – był w tym czasie bardzo twórczym członkiem Diecezjalnej Komisji Liturgicznej, współpracował w czasie przygotowania diecezjalnej księgi nabożeństw oraz śpiewnika diecezjalnego. Przygotował wiele wprowadzeń i komentarzy liturgicznych, jest autorem ponad 160 haseł do Encyklopedii Katolickiej, której był redaktorem (w dziale „Liturgika i hymnologia”).

W Lublinie kontynuował swoją dysertację doktorską, którą ukończył w 1964 roku. Poświęcona była kultowi liturgicznemu św. Wojciecha. Doceniając jego zdolności i zaangażowanie, zaproponowano mu pracę na KUL. Pozwoliło mu to rozwinąć drzemiącą w nim pasję liturgisty. Umiłowanie liturgii przejawiło się w całej pełni w posłudze w kościele akademickim oraz w Ruchu Światło-Życie. Przeżywał radość celebracji i czerpał z niej siłę do pracy. Angażował go każdy jej szczegół, każdy ruch, gest, wykonywana czynność, wszystko to działo się zawsze w Bożej obecności, a teksty mszału i Liturgii Godzin stawały się źródłem medytacji.

W całym swoim zaangażowaniu duszpasterskim na pierwszym miejscu stawiał zagadnienie formacji liturgicznej i jej znaczenie w życiu każdego chrześcijanina. Całego siebie wkładał w to, aby każda celebracja i Liturgia Godzin stawały się osobistą modlitwą. Bardzo chętnie celebrował i wprowadzał wiernych w przeżywanie tajemnic zbawczych Chrystusa uobecnianych w liturgii. Widać w tym było całe jego zaangażowanie, stąd tak wielu było zbudowanych jego postawą. Sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki, założyciel Ruchu Światło-Życie, napisał o nim – „żył naprawdę liturgią, to znaczy żył Chrystusem”. Ksiądz Danielski czerpał siłę z lektury Pisma Świętego, a świadczy o tym wielki szacunek do samej księgi umieszczanej na osobnej serwetce i zapalaniu świecy podczas czytania Biblii. Jego pasją, poza liturgią, była muzyka. Tłumaczył teksty psalmów i hymnów liturgicznych oraz pieśni i piosenek o treści ewangelicznej dla osobistego pogłębienia modlitwy (zebrane obecnie m.in. w śpiewnikach „Exultate Deo” czy „Duchem całym”).

Dla członków Ruchu Światło-Życie ks. Wojciech Danielski i jego posługa ma zasadnicze znaczenie. Wprawdzie współczesne pokolenie młodzieży już nie zna go osobiście, ale osoba i dzieło ks. Danielskiego żyje w nich dzięki formom modlitwy, jakie pozostawił po sobie. Jako długoletni współpracownik i przyjaciel ks. Franciszka Blachnickiego, czynnie zaangażowany w formację członków ruchu oazowego, stał się w naturalny sposób następcą Ojca Założyciela po jego wyjeździe z Polski w 1982 roku i podczas jego pobytu w Carlsbergu. W swej posłudze na rzecz Ruchu ks. Danielski pogłębiał rozumienie charyzmatu. Zachęcał do tego, by stawać się nowym człowiekiem i do współtworzenia nowej kultury, wierny deklaracji, którą złożył już jako kleryk: „chciałbym, aby wszyscy ludzie byli święci”. A było to zadanie wymagające. Nie można przecież zapominać, że był to okres trudny historycznie, tuż po stanie wojennym. Ks. Wojciech, mimo okoliczności, swoim życiem urzeczywistniał jedność Światła (FOS) i Życia (ZOE), swoje życie czyniąc służbą Bogu i ludziom. Dążył do jedności, miłości i zgody, niósł pokój, ciepło i uśmiech, był dobry, cichy i pokorny sercem – tak opisywali go bliscy.

Ksiądz Wojciech Danielski swoje życie uczynił liturgią. Do końca pozostał świadkiem nadziei Zmartwychwstania – „Homo Paschalis”. Można go też nazwać człowiekiem Adwentu, którego życie było oczekiwaniem na spotkanie z Jezusem. Spotkał się z Nim w Wigilię Narodzenia Pańskiego, kiedy odszedł na wieczną ucztę – zmarł w Warszawie 24 grudnia 1985 roku w wyniku postępującej choroby nowotworowej, w wieku 50 lat. Pochowano go w grobowcu kapłanów Archidiecezji Warszawskiej na Powązkach (kwatera 153). W ocenie wielu osób był świętym.

Ruchowi Światło-Życie i wszystkim ludziom pozostawił, niczym testament, słowa modlitwy „Codzienne zjednoczenie się kapłana z Chrystusem Sługą”:

Panie Jezu Chryste, mój jedyny MISTRZU, […]

Przyjmij także dzisiaj mnie całego na służbę, abym wstępował coraz doskonalej w Twoje ślady.

Z miłości ku Tobie, dla zbawienia Braci, moich Bliskich i całego świata – przyjmuję mój krzyż: służby, trudu i cierpień dzisiejszych, z wiarą i nadzieją, że przez wszystko mogę się okazać Twoim sługą, […]

Zwyciężaj Ty we mnie nad moim egoizmem, ambicją i samowolą. Prowadź mnie tylko Twoją drogą. […]

Nie daj mi unikać zadań będących próbą mojej słabości, ale daj podjąć je zaraz z wiarą i nadzieją, że to Duch Święty mnie do nich namaścił i posłał.

Nie daj, abym uciekał od ludzi, którzy mnie potrzebują, ani zajmował sobą ludzi, których ja potrzebuję. […]

Nie daj mi nade wszystko oderwać się od Ciebie, który w tym wszystkim na moje współdziałanie czekasz.

Zachowaj mnie mocą Twojego Ducha w miłości Twojej aż do końca, przez wierny udział w Twojej „nieustannej modlitwie,” i w Eucharystycznej Ofierze, ofierze całego siebie dla Ojca z Tobą w Duchu Świętym. Amen.