Chciałabym bardzo podziękować za cudowny czas rekolekcji Wam kochani, Aneto i Krystianie Tyrańscy, Tobie ks. Sylvanusie, Wam wszystkim Animatorom i tym, którzy przyczynili się do tego 3-dniowego spotkania.
Były to dla mnie kolejne rekolekcje i jak to bywa, moja wyobraźnia często układa sobie scenariusz jak takie weekendowe rekolekcje mogłyby wyglądać. Pomyślałam sobie, że na pewno nie zabraknie teologicznego i zawiłego podejścia księdza, pewnie trochę wymuszonego śpiewu przez muzycznych, starych podniszczonych sal, oraz spokojnego stonowanego nastroju i ludzi, którzy podchodzą do siebie z dystansem. Bo jak w weekend można rozpalić ludzi, którzy się nie znają i są z różnych środowisk.
A jednak można.
Bóg tak pokierował losami księdza, animatorów, organizatorów oraz nas uczestników, że chyba sam się nie spodziewał takiego obrotu sprawy. Pełna radość, otwartość, modlitwa (różne rodzaje), konferencje, spotkania, posiłki, a nawet przerwy na kawę „dodały mi skrzydeł”. Bóg pokazał mi w tych ludziach jak można żyć, jak można kochać drugiego człowieka, jak można się cieszyć, że jest się chrześcijaninem, jak można być młody duchem. Nauczyłam się, że takie proste i zdarte cnoty jakim są dobroć, radość, uprzejmość, miłość nadal istnieją i powinny być żywe w moim sercu. A wszystko to pokazał mi Jezus poprzez kapłana rodem z Tanzanii i poprzez animatorów i tu uwaga tych najmłodszych Anetę i Krystiana.
A egzotyczne akcenty serwowane przez ks. Sylvanusa i drugiego „białego Murzyna” czyli Krystiana z bębnem wtłoczyły we mnie afrykańską radość, prostotę, zachwyt w spotkaniu z człowiekiem, chęć pomocy misyjnej, docenienie wszystkiego wokół. A moje ucho do tej pory słyszy cudowne rozbrzmiewające śpiewy, bębny, gitary, które rozpaliły we mnie uwielbienie Boga . I tylko żałuję, że my i nasze kościoły podczas niedzielnych Mszy Św. są tak powściągliwe.
Te rekolekcje pokazały mi, że my Polacy z pomocą Ducha Św. też umiemy wielbić Boga, nawet po afrykańsku.
Dziś mija trzeci dzień od rekolekcji a ja mam wciąż w głowie tę radość, tę Waszą otwartość, a najważniejsze, że na nowo odkryłam obecność Ducha Świętego, który to ostatnio gdzieś mi się zagubił. Owoce rekolekcji już są w naszych sercach i domu. Radujemy się na wiele sposobów i z prostych rzeczy. Na czas Adwentu razem z dziećmi odstawiliśmy TV i gry komórkowe. I nagle znalazł się czas na modlitwę. Codzienne Roraty uzupełniają to oczekiwanie. Nawet dziecięca skarbona wylądowała dziś u afrykańskich dzieci.
Niosą mnie skrzydła tych cudownych rekolekcji, oby jak najdłużej.
Pozdrawiam Was i WIELKIE BÓG ZAPŁAĆ.
Monika Kuśnierz z rodzinką
DK Rejon Ursynów