21 marca – V niedziela Wielkiego Postu (rok C)

Ja ciebie nie potępiam…

On mnie nie potępia. Nie przyszedł na świat po to, żeby potępić kogokolwiek. A mimo to jest sprawiedliwy. Tylko Jego sprawiedliwość jest zupełnie inna niż moja. 

Jest sprawiedliwością Boga. Święty Paweł doskonale wiedział, na czym polega różnica. Wyraźnie mówi, że nie ma już „mojej sprawiedliwości, pochodzącej z Prawa”, czy dobitniej nawet – jak mówi tekst z Komentarza Żydowskiego do Nowego Testamentu – „opartej na legalizmie”. Nie zapisy prawa są teraz najważniejsze. Nie ich przestrzeganie pozwala osiągnąć zbawienie. „Oto Ja dokonuję rzeczy nowej: pojawia się właśnie. Czyż jej nie poznajecie?” Czy ja poznaję na czym polega nowość Bożej sprawiedliwości, czy skupiam się tylko na wypełnianiu wszystkich przepisów i regułek? A może nawet czuję się lepsza od tych, którzy przekraczają jakiś mało znaczący przepisik?

Miłość. W każdej sytuacji, niezależnie od okoliczności. Faryzeusze zajęli się sprawą kobiety cudzołożnej nie dla niej samej. Nie z troski o jej zbawienie. Nawet nie z obawy o zgorszenie innych. Im chodziło o Jezusa, o zastawienie na niego pułapki, o postawienie go w sytuacji bez wyjścia. Chcieli zmusić Go do wyboru między prawem Mojżesza, który kazał cudzołożnice kamienować, a prawem rzymskim, które zabraniało Żydom wykonywania kary śmierci. Kobietą posłużyli się jak przedmiotem, nic nie znaczącym dla całej sprawy.

A Jezus zobaczył właśnie ją. Spojrzał na nią z miłością. Nie opowiedział się po stronie zwolenników wypełniania co do joty prawa Mojżesza ani po stronie popleczników Rzymu. Stanął po stronie kobiety – grzesznej, upokorzonej, osądzonej, wyśmianej, wyszydzonej, uprzedmiotowionej, nie zasługującej na nic więcej, jak tylko na haniebną śmierć.

Dziś Jezus spojrzał z miłością i stanął po mojej stronie.

Agnieszka Dzięgielewska