OR II Wisła, 1-17.08.2014 – świadectwa

Świadectwa z OR II, Wisła, 1-17.08.2014r., ksiądz Paweł Witkowski, para prowadząca Tereska i Jakub Tworzydłowie

Chęć podjęcia się posługi animatorskiej na rekolekcjach zrodziła się w nas, kiedy usłyszeliśmy na ORAR II, że w Domowym Kościele własna formacja i służba idą równolegle, jak w życiu każdej rodziny. Telefon z prośbą do nas o podjęcie się tego zadania odebrałam kilka miesięcy później, kiedy bawiłam się z moją 2,5 letnią córeczką, sama będąc w zaawansowanej ciąży. Szybka kalkulacja wykazała, że nasze drugie dziecko w sierpniu będzie 4-miesięcznym, „odchowanym” bobasem, więc… damy radę.

Było to szalone rzucenie się na głęboką wodę modlitwy, pracy nad własnym małżeństwem i rodzicielstwem, potem bezpośredniego przygotowania merytorycznego, bardzo trudnego w okolicznościach okołoporodowych. Wtedy pojawił się ogromny lęk, który towarzyszył mi przez całe rekolekcje. Obawiałam się, że nie poradzimy sobie z dziećmi i z intelektualnym wyzwaniem, jakim jest prowadzenie spotkań na oazie II stopnia. Ogromnym umocnieniem były słowa „Prawdziwa miłość usuwa lęk”, które usłyszeliśmy w czasie trwania Oazy Matki na pierwszym spotkaniu animatorów, w dniu przyjazdu uczestników. Okazało się, że Jezus ten lęk pomału, każdego dnia pokonywał i przełamywał nas do coraz odważniejszego głoszenia prawd o tajemnicy Wyjścia, w które wniknęliśmy głębiej z animatorskiego obowiązku.

Dojmujące zmęczenie, ogrom obowiązków, mało snu, choroby, brak sił na górskie wycieczki, które tak kochamy – te wszystkie rekolekcyjne trudy po prostu każdego dnia powierzaliśmy Bogu. Mnóstwo Słowa Bożego jakby odbijało się ode mnie, skupionej na naszym niemowlaku i starszej córeczce, która na początku trudno przeżywała rozstania z rodzicami i zostawanie z diakonią wychowawczą. I choć długo miałam poczucie, że nic do mnie nie dociera, Bóg znalazł Swoje sposoby – mówił do mnie poprzez wieczorne dzielenie się Słowem na spotkaniach animatorów, poprzez piękno górskiego krajobrazu, poprzez Swoją cichą obecność w tabernakulum, przez głęboko przeżywaną Eucharystię, poprzez mojego mądrego męża.

Każdy dzień po tych trudach przejścia przez rekolekcyjną pustynię jest na nowo wychodzeniem z własnych lęków i ograniczeń. Ale chyba nigdy tak mocno jak teraz nie czułam silnego ramienia Jezusa, który walczy za nas. Zbliżyliśmy się do Niego jeszcze bardziej – i czujemy, że łatwiej jest nam się porozumieć w naszym małżeństwie i widzieć dobre intencje drugiej strony. Bóg dał też nam konkretne natchnienia i pomysły na życie naszej rodziny w najbliższym czasie. Mam nadzieję, że kiedy już ten kurz po piasku pustyni opadnie i przysypie nasz modlitewny zapał codziennymi sprawami i starymi nawykami, to jednak wrócimy myślą i sercem do tego poczucia Bożej bliskości i siły, jakie dały nam te rekolekcje.

Dominika, żona Marcina
—–

Ilekroć wspominam rekolekcje II stopnia w Wiśle jestem wdzięczny Bogu za ich dar, za to, że mogliśmy w nich uczestniczyć całą rodziną. Dla mnie był to niesamowicie ważny i potrzebny czas odpoczynku przy Panu Bogu. W tym całym zabieganiu, kiedy można zatrzymać się i przybliżyć się do naszego Pana, choć przez te kilkanaście dni cieszyć się przebywania z nim, człowiek nabiera sił, pojawia się w nim radość i entuzjazm. Kiedy o tym myślę cały czas mam odniesienie do wędrowca, który krocząc przez pustynię utrudzony i spragniony dociera w końcu do oazy. Tam może odpocząć i nabrać sił.

Nie będę ukrywał, że treści II stopnia nie są mi obce i chyba nie poruszyły one dogłębnie mojego życia, ale to chyba nie najważniejsze, skoro te rekolekcje zbliżyły mnie do Boga, skoro umocniły moją wiarę, dały mi radość przebywania całą rodziną blisko Pana.

Dziękuję za ten czas, za doświadczenie tej wspólnoty oazowej, którą tworzyliśmy. Dziękuję Bogu za świadectwo życia i słowa wielu osób z tych rekolekcji, za ich przykład służby. Nic tak do mnie nie przemawia, jak czyny innych ludzi. Pokrzepieniem byli dla mnie kapłani (przypuszczam, że raczej nie związani z Ruchem), których spotykaliśmy w lokalnej parafii, czy na dniu wspólnoty, którzy byli otwarci na Oazę, którzy bardzo serdecznie wypowiadali się o formacji oazowej. Jeszcze raz dziękuję Bogu za czas tych rekolekcji.

CHWAŁA PANU!
Marcin, mąż Magdy
—–

Rekolekcje były dla mnie przede wszystkim czasem modlitwy. Czasem, który przypomniał i znów uświadomił mi jak ważna jest modlitwa, że naprawdę jest oddechem nowego życia, przywilejem i radością.

Drugą ważną rzeczą w tym czasie było zobaczenie mojej niewoli w obszarze, w którym jej dotąd nie widziałam. Chodzi o moje życie towarzyskie. Zauważyłam, że nie ma we mnie wolności w spotykaniu się z innymi, że zawszę chcę we wszystkim uczestniczyć a nieobecność na jakimś wydarzeniu, które uważam za ważne, powoduje mój duży dyskomfort. Jednocześnie uświadomiłam sobie, że sama nic nie jestem w stanie z tym zrobić, że jedynym rozwiązaniem jest powierzenie tej sprawy Bogu. Gdy po powrocie z rekolekcji moje życie wróciło na dawne tory i okazało się, że właśnie nie mogę uczestniczyć w spotkaniu, w którym bym chciała, z radością uświadomiłam sobie, że nie odczuwam, jak dotychczas, żalu i irytacji, ale pokój i przekonanie, że nie muszę wszędzie być. Było to dla mnie wyraźne doświadczeniem tego, że jedynie Bóg może obdarzyć mnie wolnością. Chociaż cały czas widzę, że ta sfera jest jeszcze nieuporządkowana, to jednak mam już tego świadomość. Wiem też, że Bóg będzie mnie wyzwalał, jeśli ja zechcę Jego wolność przyjąć.

Amen.
Anna, żona Michała