OR I Bystra, 15-31.07.2014 – świadectwo Joanny i Marka Leple

Świadectwo z Oazy Rodzin I st. w Bystrej Krakowskiej 15.07-31.07, ks. Piotr Wierzbicki, para prowadząca Krysia i Piotr Plewa.

Jesteśmy małżeństwem 22 lata. Ostatnio przeżywaliśmy falę kryzysów, z którymi nie mogliśmy sobie poradzić. Próbowaliśmy różnych dróg, łącznie z terapią, ale wszystko było na krótką metę. Ja sama czułam się źle w naszym małżeństwie. Liczyłam tylko na łaskę Bożą i modliłam się, żebyśmy się nie oddalili od siebie.

W naszej parafii usłyszeliśmy, że tworzy się krąg Kościoła Domowego. Pamiętam jak dziś, kiedy dopytywałam, czy to będzie dobre dla nas, czy dzięki temu nauczymy się ze sobą rozmawiać itd. Krąg się zawiązał i zaczęliśmy się spotykać. Co roku jeździliśmy z mężem na rekolekcje RRN z Podlasiem. W tym roku też planowaliśmy, ale mój mąż ku mojemu zdziwieniu, ale ukrytej też wielkiej radości, wyraził chęć wyjazdu na rekolekcje oazy rodzin. Gdy powiedzieliśmy to na kręgu, pamiętam jak nasi animatorzy powiedzieli: I zobaczycie, co się teraz będzie działo!…. hm, co się może dziać pomyślałam, od tylu lat jeździmy na rekolekcje, pakujemy się i wyjeżdżamy. Czyżby miały to być inne rekolekcje? Słowa naszych animatorów siedziały gdzieś w mojej głowie.

W maju po I Komunii naszej córki zaczęło się….

Najpierw koparka uszkodziła mój samochód. Po naprawie okazało się, że towarzystwo ubezpieczeniowe nie chce wypłacić odszkodowania, ponieważ były jakieś niezgodności z polisą sprawcy, czarno to wyglądało, ale udało się to pokonać. Potem karetka pogotowia zabrała moja mamę do szpitala. Spadła z roweru i złamała kręg lędźwiowy. Mama dostała gorset z zaleceniem noszenia przez pół roku. Ponieważ stan był poważny i mama nie mogła siedzieć, karetką przywieźliśmy mamę ze szpitala. Radziliśmy sobie, a ja ustalałam z moim bratem szczegóły opieki nad mamą w momencie kiedy będziemy na rekolekcjach.

Tuż przed wyjazdem nasz córka przewróciła się na rolkach i upadła na kręgosłup. Trafiliśmy do szpitala – złamany kręg piersiowy. Załamka, Boże wszystko, ale nie to, myślałam. W momencie, kiedy rehabilitant przywiózł robiony na miarę gorset dla naszej córeczki i go założył, cały oddział słyszał płacz. Mamo, ja nie będę chodziła w tym gorsecie, ja już wolę trzy miesiące leżeć w łóżku. Ze łzami w oczach stałam nad nią i byłam bezradna. Babcia sobie z gorsetem jakoś radziła, ale trudno jest wytłumaczyć małemu dziecku, że ma w tym gorsecie chodzić, siedzieć, tylko do leżenia można go było zdjąć.Zaczęliśmy się z mężem zastanawiać co robić, czy już odwołać rekolekcje, czy poczekać, aż się trochę z tym gorsetem zaprzyjaźni. Po powrocie ze szpitala nasza córka leżała i nie miała ochoty chodzić. Oglądała bajki i czytała. Nic jej nie motywowało do wstawania. Ponieważ się nudziła, chciała iść do dzieci, do sąsiadki, zgodziłam się, ale oczywiście przypomniałam o gorsecie. O dziwo założyła go i poszła, wytrzymała aż trzy godziny. Ale potem był płacz, że ją boli.

Musieliśmy się już decydować, jechać czy nie? Słowa: I zobaczycie co się teraz będzie działo!…. nie dawały mi spokoju. Konsultowaliśmy się z parą moderatorską, odwołaliśmy wyjazd, po czym tego samego dnia po wspólnej rozmowie zdecydowaliśmy się na rekolekcje. W dniu przyjazdu ksiądz powiedział, że przy kaplicy będzie czekał na chętnych do spowiedzi. Coś we mnie pękło, zaczęłam być niespokojna i rozważać ewentualną spowiedź. Ostatnie 16 miesięcy były dla mnie ciężkie. Straciłam swojego stałego spowiednika i spowiedź zaczęłam traktować po macoszemu. Jak zobaczyłam księdza modlącego się i oczekującego, to pomyślałam, że on pewnie czeka na mnie. To był pierwszy cud rekolekcji, czułam, że zaczyna się nowy etap i że niesie on ze sobą dużo zmian. Ucieszyłam się.

Piątego dnia rekolekcji w nocy nasza córka przebudziła się i płakała, że boli ją kręgosłup. Zaczęłam mieć wyrzuty sumienia, że przyjechałam na rekolekcje, że jestem wyrodną matką. Dałam córce leki przeciwbólowe i zaczęłam odmawiać różaniec. Potem poprosiłam Ducha Świętego o słowo i otworzyłam Pismo Św. Nie muszę Wam mówić, że w myślach miałam już swój, własny plan. A może przeczytam o uzdrowieniu chorego? O to słowa, które otrzymałam:

Kto kocha ojca lub matkę bardziej, niż Mnie, nie jest mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. Kto nie bierze swojego krzyża, a idzie za mną, nie jest Mnie godzien. Kto chce znaleźć swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. (Mt 10, 37-39)

Wiedziałam, że to co się dzieje, jest ponad mną. Prosiłam Boga o siłę, abym podołała temu, co Bóg dla mnie przygotowuje.

Rekolekcje przyniosły również odnowienie naszej miłości małżeńskiej – to kolejny cud. Podziękowania, jakie składali sobie małżonkowie w kaplicy w obecności Boga i całej wspólnoty były dla mnie wielkim przeżyciem. I okazało się, że widzimy w sobie, ja w moim mężu, a on we mnie, dobre rzeczy i cechy. Cudowne odnowienie przyrzeczeń małżeńskich było dla mnie szczególnie wzruszające. Płakałam ze szczęścia, że jesteśmy razem, że Bóg nas łączy, że jest Światłem na naszej drodze. Dialog małżeński, który przeprowadzaliśmy po raz pierwszy na rekolekcjach był obiecujący. Potrafiliśmy do siebie mówić i słuchać się wzajemnie. Nie oskarżaliśmy się i szukaliśmy wspólnie porozumienia i rozwiązania.

To czego ludziom się nie udało zrobić, udać się może TYLKO Bogu samemu.

Beze mnie nic nie możecie uczynić – to słowa Pana, z którymi wyjechałam z rekolekcji z wdzięcznością w sercu, że Bóg mnie kocha, że moje małżeństwo nie legło w gruzach, że tylko w Nim możemy wzrastać. A krzyże, które nam daje są wpisane w nasze życie. Razem z doświadczeniem Bóg daje nam siłę do podążania Jego drogami.

Chwała Panu!
Joanna Leple (żona)

Na rekolekcje jeździliśmy z żoną już wcześniej, ale był to raczej mój „słomiany zapał”, żar wiary szybko mijał po rekolekcjach, w starciu z rzeczywistością. Ostatnio, a szczególnie przez ostatni rok, nasze małżeństwo przeżywało wiele poważnych kryzysów i nie umiałem sobie sam z nim poradzić. Nawet wizyty w poradni małżeńskiej i rozmowy z panią psycholog nie rozwiązywały naszych problemów. Nie było ani lepiej ani gorzej, było po prostu źle.

Przystąpiliśmy do nowo tworzącego się kręgu Domowego Kościała w naszej parafii z nadzieją, że oddając Panu Bogu nasze problemy, On pomoże je nam rozwiązać. Para animatorów prowadząca nasz krąg zachęciła nas do wyjazdu na rekolekcje DK do Bystrej. I tutaj zadziałał Pan Bóg, bo termin urlopu, jaki wcześniej zaplanowałem w pracy idealnie pasował do terminu rekolekcji. Pan Bóg miał już wobec nas swój plan.

Jak ciężko było wyjechać na rekolekcje napisała już moja żona. Ten moment to nasze wspólne świadectwo zmagania się z tym, co Pan Bóg nam dawał.

Na rekolekcje jechałem z wielką nadzieją, że Pan Bóg pomoże uzdrowić nasze małżeństwo, a On uświadomił mi, że to ja powinienem najpierw zmienić siebie i moje postępowanie wobec mojej rodziny, żony i dzieci. Bóg ma wielkie miłosierdzie i kocha nas takimi jakimi jesteśmy – to jest też prawda, którą udało mi sie odkryć na nowo. Małżeństwo jest udane i szczęśliwe, kiedy fundamentem w nim jest sam Pan Bóg i kiedy my żyjemy żywą wiarą.

We wszystkich wydarzeniach dnia podczas rekolekcji: szkoła życia, rozważanie Pisma Świętego w kręgach, szkoła modlitwy, pogodne lub poważne wieczory wyczuwało się, że Duch Święty jest wśród nas, tworzymy wspaniałą wspólnotę.

Najgłębiej przeżyłem nasze spotkania w kaplicy: kiedy zebraliśmy się wieczorem i każdy małżonek podziękował głośno, wobec Boga i wspólnoty, za swojego współmałżonka i kiedy odnawialiśmy naszą przysięgę małżeńską. To niby nic, a jednak wzmacnia wzajemną miłość.

Rekolekcje OR I st. w Bystrej były dla mnie ogromnym przeżyciem duchowym.

Chwała Panu!
Marek Leple (mąż)