ORAR I Tenczyn, 14-20.07.2013 – świadectwo

W Domowym Kościele jesteśmy z 17 lat. A na ORARze I stopnia nie byliśmy ani razu. Po drodze w DK zdążyliśmy pojechać na różne rekolekcje, ale ten podstawowy ORAR zawsze nam gdzieś umykał. W tym roku solidnie postanowiliśmy ponadrabiać „braki”. Polecamy takie nadrabianie.  Z perspektywy trwania już jakiś czas w Ruchu – tym bardziej doceniliśmy charyzmat, program, tę unikalną propozycję, którą Ruch Światło-Życie (a w jego ramach Domowy Kościół) ma do zaoferowania światu. Pojawił się czas na odpowiedzi na pytania: jak światło Boga ma oświecać nasze życie, jak my mamy być światłem (latarnikami) dla innych, co to znaczy, że Jezus jest naszym Życiem, jak być chrześcijaninem na pustyni naszych codziennych spraw, skąd się biorą tacy herosi, jak Ojciec Blachnicki, jak budować „nową wspólnotę” i „nową kulturę”, przełamując uprzedzenia, obojętność i lenistwo, jak trwać w wierności i miłości w małżeństwie… Docenialiśmy zaangażowanie, wiedzę i żywą wiarę wszystkich prowadzących – z ks. Janem oraz Dorotą i Darkiem na czele, a także wielką życzliwość OO. Kapucynów w Tenczynie. Przeżyliśmy głęboko pielgrzymkę do Krościenka na Kopią Górkę: nawiedzenie grobu ks. F. Blachnickiego, sprawowaną w kaplicy Mszę Święta, spotkanie z P. Dorotą (wieloletnią współpracownicą Ojca Franciszka). Jedna z myśli, która nam towarzyszyła w czasie rekolekcji, była taka, że bycie w Domowym Kościele Ruchu Światło-Życie daje ogromną szansę na nieodłączenie się od miłosiernego Boga; przykład innych, którzy borykają się z trudnościami, wycinają czasem z bólem biblijne ciernie, musi budować. Na rekolekcjach była nas w sumie niezła gromadka. W trakcie okazywało się, albo można było wyczuć, ile każdy z nas nosi kłopotów, ran, ale również radości, zaufania i wytrwałości płynących z wiary. Dla nas był to czas oddechu w trakcie trudów obowiązków rodzinnych, zawodowych i innych, napełnienia się „mocą z wysoka”, w olbrzymiej mierze za pośrednictwem innych uczestników rekolekcji. To był etap w naszej wspólnej małżeńskiej i rodzinnej drodze do nieba (mamy nadzieję). Duży krok na tej drodze.

 Monika i Waldek Piotrowscy