OR II Wisła, 3.08.-19.08.2013 – świadectwa

Świadectwo Kasi i Piotra

Są to już drugie rekolekcje, które przeżywamy jako małżonkowie i rodzice. Na rekolekcjach Jezus pokazał nam, że musimy koniecznie zmienić sposób świętowania niedzieli i świąt. Świadectwo Gabrysi i Andrzeja uświadomiło nam, że Pan Bóg troszczy się o małżeństwa, które Mu zaufają. Pod koniec rekolekcji Jezus pokazał nam, że chęć zmiany naszego dotychczasowego sposobu życia sprawia, iż małymi krokami zaczynamy zdobywać naszą Ziemię Obiecaną. Spotkanie z Małgorzatą Nawrocką pokazało nam, że pewne rzeczy musimy wyplenić z naszego życia. Wyjeżdżamy z gotowym planem działania, pełni ufności w Boga i pewni Jego pomocy.
Chwała Panu!

Piotr i Kasia Karolak

Świadectwo Asi i Maksa

W dniach 3-19 sierpnia uczestniczyliśmy w rekolekcjach Oazy Rodzin II stopnia w Wiśle. Parą prowadzącą byli Iwonka i Krzysio Giedzińscy, a posługę księdza moderatora pełnił ks. Marcin Loretz.
Przed wyjazdem modliliśmy się przez kilka miesięcy o szczęśliwy przebieg rekolekcji i o nasz udział w tym wydarzeniu. Pomimo pewnych trudności Pan Bóg obdarzył nas łaską przeżycia rekolekcji II stopnia.
Od początku roku przeżywałem trudny czas w pracy, prosząc Boga o wskazanie mi drogi. Zadawałem mnóstwo pytań na modlitwie, ale nie byłem w stanie usłyszeć informacji zwrotnej. Byłem jakby głuchy. Czwartego dnia rekolekcji Pan Bóg przemówił do mnie jasno i powiedział w prosty i zrozumiały sposób, że zarówno w pracy jak i w domu mam przyjąć postawę służby. I to było dla mnie sporym zaskoczeniem, gdyż nakreśliłem sobie własne scenariusze mojego życia, poczyniłem pewne starania, a tu: „mam tylko służyć”.
Moja żona Asia bardzo pragnęła usłyszeć jakiś „konkret” od Pana Boga. Chciałaby dla Niego poszerzyć swoje kompetencje żony i matki. Poszła na modlitwę do kaplicy i otrzymała Słowo, które dało jej jasno do zrozumienia, że powinna włączyć się w dzieło Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Szybko przybiegła do mnie i stwierdziła, że może i ja dołączyłbym do KWC. Była to dla niej oczywista propozycja, gdyż podczas modlitwy małżonków prosiliśmy o jedność naszego małżeństwa. Oczywiście ja na początku powiedziałem stanowcze „nie”, jednak w czasie niedzielnej Eucharystii podczas uwielbienia powierzyłem tą decyzję Jezusowi i w wolności dołączyłem do mojej żony w chęci przystąpienia do KWC. W tym samym momencie doświadczyłem uzdrowienia wewnętrznego z pewnego grzechu, który niszczył naszą relację małżeńską od wielu lat. Było to wspaniałe doświadczenie miłości i opieki Bożej dla nas.
Na dniu wspólnoty złożyliśmy deklaracje, ale to była tylko formalność. W sercach decyzja zapadła kilka dni wcześniej, po osobistej rozmowie z Panem Jezusem.
Pan obdarzył nasze małżeństwo wieloma łaskami podczas OR II stopnia. Był to dla nas przyspieszony kurs „dojrzałego” chrześcijaństwa podbudowanego wiedzą o liturgii. Umocnieni świadectwem innych małżeństw oraz naszego kochanego księdza Marcina, wracamy radośnie do Warszawy.
Chwała Panu!

Asia i Maks Mulawowie
razem z Cypriankiem i Bianką

Świadectwo Eli

Przyjechaliśmy tu niewolnikami – zniewoleni przez pychę, egoizm, gniew, lenistwo, bałwochwalstwo – raniliśmy siebie i stopniowo oddalaliśmy się od siebie. Codzienne obowiązki, poszukiwanie swojej racji, próby dominowania, ranienie słowami i gestami, niszczyło coraz bardziej naszą miłość. Ale niszczyło też relację z Panem Bogiem. Coraz trudniej było nam modlić się, szczególnie wspólnie.
Na rekolekcjach Pan Bóg przede wszystkim pozwolił nam zobaczyć naszą niewolę. I uzdrowił nas. Dał nam łaskę zaczęcia od nowa. Pomógł zrozumieć, że tylko trwanie w Nim może uzdolnić nas do krzyżowania egoizmu i budowania jedności. Pan Bóg pokazał, że naszą misją teraz jest odbudowanie naszej jedności małżeńskiej. Nadal daleka droga do naszej Ziemi Obiecanej, ale Pan Bóg chce nas wspierać i karmić by nie zabrakło nam sił.

Ela

Świadectwo Darii i Rafała

Jesteśmy małżeństwem od 10 lat, w Domowym Kościele od 6 lat. Mamy trójkę dzieci. Zawsze byliśmy bardzo zgodnym małżeństwem, mimo upływu lat nieustannie w sobie zakochanym. Jednak w ostatnim roku coś zaczęło się między nami psuć. Rok wcześniej nie byliśmy na rekolekcjach i od tego czasu nasz postęp duchowy ustał, a nawet przybrał tendencję spadkową. Pierwszy raz zaczęliśmy mieć problemy z wypełnianiem zobowiązań. Szczególnie trudno było nam zmobilizować się do modlitwy małżeńskiej i dialogu. Zaufaliśmy swojej ludzkiej miłości. Pojawiły się myśli, że Pan Bóg, Jego nakazy nam nawet trochę przeszkadzają. Wypełnialiśmy je nieudolnie, jedynie z nakazu posłuszeństwa. Zaczęła rozwijać się miłość własna i poszukiwanie swego. Częściej byliśmy na siebie obrażeni, niż ze sobą rozmawialiśmy. Każde z nas czuło się przeciążone codziennymi obowiązkami. Czekaliśmy na te rekolekcje, jak sucha ziemia na deszcz. Miesiąc przed wyjazdem pojawiły się choroby w domu, każde z dzieci przeszło anginę – jedno po drugim, mąż dwa razy chorował na grypę, a najmłodszemu dziecku w ciągu 3 tygodni wyrosło 6 pierwszych ząbków – co wiąże się z trudnymi nocami i gorączką. Byliśmy bardzo umęczeni. Z lekkim poślizgiem, ale udało nam się jednak dotrzeć do Wisły. Tam Pan przygotował dla nas niesamowite łaski. Zrozumieliśmy, że te „plagi egipskie”, które dopadły nas przed przyjazdem, były potrzebne, żeby skruszyć naszą zatwardziałość serca i przygotować nas do wyjścia z niewoli grzechu. Przy odnowieniu przyrzeczeń Chrztu Św. poczuliśmy się uwolnieni od potrzeby pielęgnowania miłości własnej i zapragnęliśmy cali się oddać na służbę Panu i sobie nawzajem w małżeństwie. Na dialogu udało nam się w pokorze serca przyjąć trudne słowa od współmałżonka, nie licytować się, kto więcej, kto mniej, ale zrozumieć trud i ból drugiej strony. Oddaliśmy swą miłość Bogu, bo tylko ona jest wieczna i prawdziwa. Przestaliśmy odczuwać zobowiązania jako dodatkowe uciemiężenie, pojawiło się w nas pragnienie konsekwentnej wierności Bogu w ich wypełnianiu. Ja też w łasce całkowitej wolności mogłam podpisać krucjatę, której dotąd nie rozumiałam. Dostrzegliśmy z mężem piękno liturgii. Przedtem, mając ze sobą małe dzieci na Mszy św., przebieraliśmy zniecierpliwieni nogami, gdy pojawiała się bardziej rozbudowana celebracja. Teraz mimo trudów postrzegamy to jako możliwość oddania czci Najwyższemu. To pragnienie pociąga za sobą także większe dbanie o postawę na naszych modlitwach osobistych, by wyrażała ona szacunek i cześć. Chcemy też z większą dbałością obchodzić nasze drobne, rodzinne święta, bo rozumiemy, jak jest to ważne, by pielęgnować więzi.
Pan Bóg w cudowny sposób nas przemienił i uzdolnił do wyjścia na pustynię naszego życia, byśmy mogli dotrzeć do Ziemi Obiecanej. Dziękuję parze prowadzącej, księdzu, animatorom, że tak wspaniale wypełniali wolę Pana i prowadzili nas w miejsca, gdzie można nasycić się dobrami.
Chwała Panu!!!

Daria i Rafał z Warszawy

Świadectwo Eli i Leszka

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Na początku chcemy powiedzieć dwa słowa o sobie. Mam na imię Leszek, moja żona Ela, mamy dwójkę dzieci, półtoraroczną Zosię i czteroletniego Piotrusia. Jesteśmy małżeństwem od 11 lat. W DK jesteśmy od 6 lat. Jeszcze co do mnie, jestem bardzo podobny do Mojżesza, niestety nie pod względem świętości, ale, że nie jestem zbyt wymowny, zatem oddaję mikrofon żonie.
Parę słów ode mnie o rekolekcjach. Myśl przewodnia naszych rekolekcji to Exodus. Wyjście Izraela z Egiptu do Ziemi Obiecanej. Dla Izraela była to chwila przełomowa. Mam nadzieję, że dla mnie te rekolekcje będą także chwilą przełomową. Dlaczego mówię „mam nadzieję”? Tylko „mam nadzieję”? Otóż, tak, czuję, że coś się zmieniło we mnie w czasie rekolekcji. Ale myślę, że rekolekcje nie są jakimś cudownym lekiem, że ktoś przełoży wajchę i teraz będę święty. Rekolekcje są pomocą, skutecznym środkiem do nawracania się, zmiany swojego życia po rekolekcjach.
O samych rekolekcjach. Wielkie przeżycia. Świętowanie Paschy. Uroczysty sakrament Pokuty. Poczucie wspólnoty. Chcę podkreślić, że oprócz treści, programu rekolekcji, ich uczestnicy byli dla mnie świadectwem. Ich poglądy, postawa, życie rodzinne.
Teraz będzie o cudach. Ktoś powie, że przypadek, może po prostu wpływ rekolekcji, w każdym razie mówię o faktach, które miały miejsce, można ocenić je we własnym sercu.
Nie wszedłem z pełnym zaangażowaniem w te rekolekcje. Na początku wszystko mi przeszkadzało. Jakieś opóźnienia, że ktoś coś nie tak powiedział, itp. Wszystko minęło. Szczególnie po spowiedzi poczułem już zupełny spokój.
Druga rzecz. Piotruś zachorował na początku rekolekcji. Jakby nie patrzeć, to pewien kłopot. Nie wiedzieliśmy do końca co robić. Tylko dać leki, czy może jechać do lekarza. W aptece Ela dowiedziała się, że lekarz przyjmuje w czwartym domu za rondem. Jedziemy zatem, jest rondo, ale teraz w którą stronę? Ela mówi „jedź prosto”. Jadę, ale nie widzimy żadnego lekarza. Decyduję, że zawracamy, widzę jakiś placyk – wygodnie zawrócić. Wjeżdżam, a to parking przed ośrodkiem zdrowia. I to jeszcze z lekarzem w środku (było dość późno), który zbadał, przepisał leki i za dwa dni Piotruś był zdrowy.
I na koniec mocna rzecz, jakby powiedział fajny kolega z rekolekcji, z mojego kręgu. Zosia. W domu Zosią bardziej zajmuje się Ela, która jest na urlopie wychowawczym. Ja po powrocie z pracy mam może dwie godziny na bliższy kontakt. Zwykła sytuacja, jak chciałem wziąć ją na ręce, to wyrywała się, chciała do mamy, do babci. A oto na rekolekcjach stoimy z Elą, podchodzi Zosia i chce na ręce, ale: do taty. Nie przypadek, bo innym razem znów stoimy razem, Ela z Zosią na rękach. A tu Zosia się wyciąga i chce do taty. Pierwszy raz w życiu zdarzyły się  podobne rzeczy.
Za to wszystko naprawdę chwała, chwała Panu!

Ela i Leszek